Z Oławy, Trzebnicy, Psiego Pola, czy Leśnicy do centrum pociągiem, a tam przesiadka na tramwaj, autobus lub rower miejski. A jeśli do pracy z centrum jest bliżej, to pieszo. Tak wygląda poranek wielu mieszkańców podwrocławskich miejscowości i wrocławskich osiedli. To właśnie multimodalność – kierunek w transporcie, w którym powinny podążać wszystkie miasta.
O multimodalności, a więc wykorzystywaniu wielu gałęzi transportu wiedzą dobrze na zachodzie, gdzie ten model wdrażany jest od wielu lat.
– Tam często można spotkać milionera jadącego do pracy tramwajem lub rowerem. Dla przykładu, przy dworcu głównym w Amsterdamie jest wielopoziomowy parking dla rowerów. Pasażerowie dojeżdżają do centrum miasta pociągiem, tam wsiadają na rowery i tak pokonują drugą część dystansu, zazwyczaj do pracy. Po czym ponownie zostawią rowery – mówi dr Jarosław Brach z katedry międzynarodowych stosunków gospodarczych Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Zintegrowany system transportu w ciekawy sposób tworzony jest także w szwedzkim Goteborgu. –
– Działa on tam na jeszcze jednej płaszczyźnie. Tramwaj dojeżdża na pętlę, z której odjedzie autobus, ale się spóźnia. Wtedy kierowca autobusu otrzymuje sygnał, że ten tramwaj się spóźni i jest w nim kilku pasażerów, którzy będą mieli przesiadkę. Autobus ma kilkuminutowy zapas i tyle czeka na tych pasażerów. To działa oczywiście poza godzinami szczytu i w weekendy, gdy autobusy i tramwaje jeżdżą rzadziej – wyjaśnia dr Brach. – Tak powinien działać transport zintegrowany – podkreśla.
A jeśli już ktoś musi dojechać do pracy autem, niech bierze przykład z Holendrów, którzy zamiast jeździć w samotności, uprawiają carsharing, czyli dzielą się autami. Mieszkańcy jednego bloku jadący w jednym kierunku dogadują się i jeżdżą razem jednym samochodem, zamiast jechać kilkoma samochodami, w których zajęte jest jedno, czy dwa miejsca. Z jednej strony oszczędzają, a z drugiej nie generują korków. Jednego dnia jedzie jeden, kolejnego drugi.
– W Polsce, niestety, ci, którzy narzekają na korki, sami je tworzą. Społeczeństwo musi dorosnąć do tego, że ma się przemieścić z domu do pracy jak najbardziej optymalnie czasowo i ekonomicznie. A powyższe wymaga poważnych zmian mentalnych – twierdzi dr Brach. – Polska niestety jest społeczeństwem dorobkiewiczowskim. Na zachodzie auto służy do przemieszczania się, u nas jest symbolem luksusu – dodaje.
I jak się okazuje, to błędne myślenie, bo w porannym szczycie bardziej opłaca się zostawić auto w garażu.
– Kiedyś w godzinach porannego szczytu zrobiłem doświadczenie. Ruszyłem tramwajem z ul. Przyjaźni na Uniwersytet Ekonomiczny, a kolega samochodem. Trafił na korek, próbował jechać objazdem przez Kamienną i dojechał dużo później niż ja – mówi dr Brach.
Wrocław ma też coś, o czym wiele polskich miast może tylko pomarzyć. Jest opleciony liniami kolejowymi. W najbliższych latach wyremontowana zostanie m.in. linia z Wrocławia Sołtysowic do Jelcza-Miłoszyc oraz linia do Kobierzyc i Sobótki, dzięki czemu pociągiem do centrum sprawnie i szybko dojadą mieszkańcy południowych osiedli Wrocławia.
Partnerami cyklu są: Volvo i MPK Wrocław.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?