Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Bargiel: Krok w tył już zrobiłem. Transfer do Śląska to dwa kroki w przód

Rafał Hydzik
fot. WKS Śląsk Wrocław S.A. / Krystyna Pączkowska
Nowy pomocnik Śląska Wrocław, Przemysław Bargiel (ur. 2000) ma za sobą epizod w juniorskich drużynach AC Milanu. Tam jednak nie udało mu się zaistnieć. Do PKO Ekstraklasy nie wraca jednak ze spuszczoną głową. Wręcz przeciwnie - doskonale wie, ile czeka go jeszcze pracy.

Czasami warto zrobić krok w tył, żeby potem wykonać dwa do przodu. Zgadzasz się z tym?
Moje wypożyczenie z AC Milanu do Spezii było krokiem do tyłu. Wówczas najważniejsze było, bym po prostu grał. Tego chciał Milan, tego chciałem ja sam. Nie patrzyłem na nazwę drużyny, na poziom rozgrywkowy. Ja po prostu musiałem zacząć zbierać minuty na boisku. Udało mi się zagrać pełny sezon i wyłącznie dzięki temu jestem w tym miejscu.

Czyli Twój transfer do Polski nie traktujesz jako takiego właśnie kroku wstecz?
Nie. Ja to widzę inaczej. Wystarczy przeanalizować moją sytuację. Gdybym grał we Włoszech w seniorach i przyjechał do Polski, może i bym w ten sposób na to spojrzał. Ale nie grałem w seniorach, to były drużyny juniorskie, nawet nie rezerwy. Nabrałem tam jednak wielu cennych walorów, zrozumiałem taktykę, nabyłem włoską mentalność. To wszystko może zaprocentować teraz, w Polsce. Patrząc na same nazwy, można stwierdzić, że się cofnąłem. Ja natomiast uważam, że dostałem kopniaka, by tutaj wejść jeszcze lepiej w ligę.

Wówczas spodziewałeś się transferu do Serie B, czy do Primavery?
To wszystko zadziało się bardzo szybko, okno lada chwila miało się zamknąć. Kilka godzin przed deadline'em poinformowano mnie o zainteresowaniu Spezii. Bardzo chcieli zawodnika o mojej charakterystyce w Primaverze. Przemyśleliśmy tę propozycję z moim ówczesnym agentem i doszliśmy do wniosku, że tę ofertę, z uwagi na obietnicę regularnej gry, warto zaakceptować. W Milanie wówczas nie układało się po mojej myśli, grałem znacznie mniej, niż bym chciał, zwłaszcza odkąd odszedł trener Gennaro Gattuso.

Spytam Cię wprost – nie żałujesz tego wyjazdu? Gdybyś został w Ekstraklasie, grałbyś już pewnie regularnie.
Oczywiście, że nie. Nigdy w całej mojej karierze nie powiem, że żałuję epizodu we Włoszech. Dwa lata temu, kiedy Ruch Chorzów spadał do pierwszej ligi, otworzyła się przede mną mala furtka, którą był właśnie ten wyjazd. Taka okazja mogła ponownie nie nadejść. No i oczywiście Milanowi się nie odmawia, po prostu. Przez te dwa lata zaliczyłem ogromny rozwój. Byłem częścią włoskiego szkolenia, skrajnego perfekcjonizmu, w którym dopracowuje się najdrobniejsze szczegóły. Poza tym nauczyłem się życia, tam dorosłem jako człowiek. Dziś, będąc w Polsce jestem osobą dojrzałą i przygotowaną na nową rzeczywistość.

Podobno w Spezii odbiłeś się od ściany mentalnie.
Dokładnie tak, dlatego nigdy się nie przebiłem. Byłem dzieckiem, myślałem że mi się wszystko należy. Byłem w wielkim Milanie, tylko to miałem w głowie. Przez pół roku faktycznie mogłem żyć takim życiem. Później dopiero się zachłysnąłem. Moja głowa nie nadążała za nowym otoczeniem, nowymi obowiązkami. Miałem wówczas do ogarnięcia jeszcze szkołę. Mimo że piłkarsko czułem, że idę do przodu, mentalność była moją barierą. To „odbicie od ściany” miało miejsce w styczniu tego roku. Wtedy poczułem, że skruszyłem ten mur. Zacząłem dostrzegać małe elementy życia codziennego, które kształtują te duże. Zacząłem planować. Krok po kroku zmieniałem swoje życie.

Ktoś Ci w tym pomógł?
Chodziłem wówczas do psychologa. Początkowo po prostu lubiłem z nim sobie porozmawiać, a po czasie dzięki niemu spojrzałem w lustro, sam na siebie. Dziś, kiedy wracam myślami do tamtych czasów, łapię się za głowę. Kim ja wtedy byłem… Te wszystkie czynniki składają się na to, kim jestem dziś. To nie jest krok w tył. To są właśnie moje dwa kroki w przód.

Czego od siebie oczekujesz w Ekstraklasie?
Rozmawiałem już z trenerem Lavičką, wiem czego on oczekuje. Jeszcze przez kolejne dwa lata będę młodzieżowcem. Najważniejsze dla mnie jest to, bym był cierpliwy. W Milanie mi tego brakowało, martwiłem się, że nie gram, a powinienem. Stopniowo muszę sobie zacząć układać nowe życie. Załatwić mieszkanie, rozpisać dietę, znaleźć psychologa. Te wszystkie czynniki mi dotąd pomagały, więc zamierzam je kontynuować. Jestem cierpliwy, nie naciskam już, by wszystko mieć teraz i tu.

A jak byś siebie scharakteryzował jako zawodnika? W pierwszym wywiadzie mówiłeś, że grasz na wszystkich pozycjach w pomocy, a na transfermarkcie wpisali ci nawet oba skrzydła. Na bramce tez zagrasz?
(Śmiech) Myślę, że te dane wynikają z moich pierwszych dwóch meczów w Spezii, kiedy trener rzucił mnie na skrzydło. Jeżeli trener ode mnie wymaga gry z boku, nie mam z tym żadnego problemu. Nominalnie jednak jestem środkowym pomocnikiem, bez różnicy czy ofensywnym, czy defensywnym. Środek pola jest mój. Bardzo lubię mieć piłkę przy nodze, być pod grą, szukać rozwiązań. Z uderzeniem także nie mam problemów, jestem obunożny. Zazwyczaj najlepsze strzały wykonuję lewą. Mam wpojone automatyzmy, wiem kiedy przyspieszyć, zwolnić, kiedy mam przeciwnika na plecach, a kiedy mam miejsce.

Włoska szkoła.
Otóż to. Już na wczorajszej grze wewnętrznej na treningi widziałem, że wiem co z piłką zrobić. Na dobrą sprawę jeszcze zanim ją otrzymam. To buduje duża pewność siebie, liczę że będę mógł to wykorzystać.

Śląsk nie był jedynym zainteresowanym Tobą klubem, prawda?
Tydzień wcześniej w internecie pisało się, że na pewno trafię do GKS-u Jastrzębie (śmiech). Były rozmowy, ale temat szybko upadł. Zainteresowany był tez Raków Częstochowa i…

… Wisła Płock?
Właśnie te plotki śmieszyły mnie najbardziej. W ogóle nie słyszałem o zainteresowaniu z Płocka. Znacznie wcześniej mówiło się też o tym, że trener Fornalik widziałby mnie w Piaście Gliwice. Proponowano mi także Serie C w ramach wypożyczenia.

Czym więc przekonał Cię Śląsk?
Dwie rzeczy były dla mnie istotne. Po pierwsze – gra w ekstraklasie. Po drugie, liczyłem na duży profesjonalizm, szukałem klubu który także dba o szczegóły. Śląsk wywarł na mnie duże wrażenie swoim zorganizowaniem, czuć panujący tu profesjonalizm.

A przepis o młodzieżowcu miał wpływ na Twoją decyzję o powrocie?
Z całą pewnością jest to pomoc dla młodych zawodników. W każdej drużynie mają już po kilku młodzieżowców, więc rywalizacja jest zdrowa. Nie był to jednak decydujący czynnik. Patrzę na to tak, że to jest tylko przepis. Jeśli będę wystarczająco dobry, będę grał nawet mimo niego. Śląsk powiedział mi wprost, że jestem przyszłościową opcją, że jest tu plan na mój rozwój. To mnie cieszy. Mam też własne plany, wypisane na kartce cele.

Znajduje się na niej powrót do Włoch?
Oczywiście skupiam się na teraźniejszości, ale mam tez świadomość, że mój pobyt we Włoszech daje mi pewną przewagę. Jeżeli za kilka lat pojawi się taka opcja, nie będę już przechodził przez aklimatyzację. Bardzo dobrze znam język, znam metody treningowe. Jeżeli będzie mi więc dane wrócić, na pewno sobie poradzę.

Podobno zdałeś właśnie maturę. Rozszerzony włoski?
Właśnie żałuję, że się na to nie zdecydowałem. Zdawałem rozszerzenie z angielskiego. Włoski znam już biegle, a nie używając angielskiego w pewnym stopniu zaczął u mnie zanikać. Nie mam z nim jednak żadnego problemu. Cieszę się, że mam już to za sobą, matura oczywiście zdana. W poprzednim sezonie musiałem co miesiąc wracać do Chorzowa, co czasami z uwagi na terminarz ligowy mi się nie udawało. Wówczas piętrzyły mi się zaległości, pisałem po kilka sprawdzianów z matematyki jednocześnie.

Nie każdy piłkarz się decyduje pisać maturę. Czułeś, że będzie ci potrzebna?
Przyznaję, że mama mnie do tego popchnęła. To ona jasno powiedziała, że szkołę mam skończyć. Ja byłem sceptycznie nastawiony, ale kiedy spojrzałem na to z perspektywy przyszłości, doceniłem jej starania. Zdjąłem z siebie ciężar, nie chciałbym, żebym za kilka lat miał problemy z uwagi na nieskończoną szkołę. Nigdy nie wiadomo jak potoczy się kariera w sporcie, więc odpukać – trzeba mieć alternatywy.

Wiesz co się szykuje 9 listopada?
Niestety nie.

Jeśli będzie Ci dane trenować u trenera Jawnego w rezerwach…
Aaa, już wiem o co chcesz zapytać (śmiech). Wtedy druga drużyna gra z Ruchem w Chorzowie. Na pewno ten mecz niesie za sobą dużo emocji. Trudno mi się patrzy na to, co tam się dzieje. Moja mama pracuje w klubie, ona doskonale wie jaki panuje tam chaos. Obserwuję jednak wyniki Ruchu, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że odbudowa dawnej siły to kwestia wielu lat. Mam sentyment do Ruchu, ale teraz jestem w Śląsku. Na tym jestem skupiony. Jeśli zagram w tym meczu, postąpię profesjonalnie.

A propos Ruchu, Matúš Putnocký Cię przywitał w Śląsku?
Akurat dostałem koło niego miejsce w szatni, było wolne miejsce. Wypytuje mnie o Włochy, trzy lata się nie widzieliśmy. W Ruchu nie mieliśmy bliskiego kontaktu, ale łącza nas pewne wspomnienia.

A w Milanie miałeś kontakt z Krzyśkiem Piątkiem?
Niestety nie. Co najwyżej mijaliśmy się na korytarzach. Czasem podawaliśmy sobie rękę.

W Polsce był prawdziwy szał na niego. We Włoszech też wywoływał takie emocje?
Oczywiście! Każdy w klubie się cieszył, że wreszcie w klubie jest bramkostrzelny napastnik. W tym sezonie Milan zaliczył nieco gorszy start, ale myślę, że to kwestia czasu, przyswojenia myśli nowego trenera.

Obaj trenowaliście pod okiem Gattuso. Jaki on jest?
Bardzo wybuchowy. Jest dokładnie taki sam, jak przed laty na boisku. Nic się nie zmienił. Dużo krzyczy, dużo wymaga, jest perfekcjonistą. Ale poza szatnią jest świetnym człowiekiem, dużo żartuje i ma spory dystans do siebie. Darzyliśmy go olbrzymim szacunkiem. Treningi nie zawsze były z piłką, raczej bez – więcej biegaliśmy (smiech). Chciał z nas zrobić gladiatorów. Taktyką zajmowali się raczej jego asystenci.

Rozmawiał: Rafał Hydzik

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska