Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura wzywa pacjentki wrocławskiego ginekologa

Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
Prokuratura przesłuchuje pacjentki jednego z wrocławskich ginekologów. Śledztwo dotyczy przeszło 8 tysięcy recept wystawionych przez tego lekarza. Jest podejrzenie, że część kobiet nie wiedziała że doktor wystawił na ich nazwiska recepty refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Dwie wrocławskie apteki, w których realizowano recepty wystawione przez ginekologa, otrzymały przeszło 870 tys. zł refundacji z NFZ. Ale Fundusz ma wątpliwości, czy te pieniądze się im należały.
Śledczy wstępnie ustalili, że na pewno nie wszystkie. Część pacjentek zaprzecza, by kiedykolwiek dostawały takie recepty i by stosowały lek przepisany przez lekarza. A z ich medycznej dokumentacji wynika, że lek jednak miały przepisywany.

Rzecz dotyczy tzw. leku recepturowego. Czyli lekarz sam opracowuje jego skład, apteka sama go przygotowuje i wydaje pacjentce.
Dlatego to właśnie apteka - jako wytwórca lekarstwa - dostaje refundację z Narodowego Funduszu Zdrowia. Czyli Fundusz wypłaca różnicę między prawdziwą ceną leku a kwotą, którą płaci pacjent.

Sprawę, razem z prokuraturą, badają policjanci z wydziału do walki z korupcją z dolnośląskiej komendy.

Również NFZ przeprowadził kontrolę i jej efektem jest doniesienie do prokuratury. Z ustaleń kontrolerów Funduszu wynika, że budzące wątpliwość receptury wystawiane były przez cztery lata (2012 -2016). Było ich łącznie ponad 8600. Co ciekawe, realizowane były tylko w dwóch wrocławskich aptekach, należących do tej samej firmy.
Według naszych nieoficjalnych informacji, kwota refundacji przypadająca na jedną receptę (w zależności od składu leku) wynosiła od 100 złotych do przeszło 200 złotych.

Prowadząca w tej sprawie śledztwo Prokuratura Rejonowa Wrocław Krzyki Zachód nie chce ujawniać żadnych informacji. Wiadomo jedynie, że to początek śledztwa.

Policjanci zabezpieczyli dokumentację medyczną i teraz pacjentki są przesłuchiwane w charakterze świadków. Do przesłuchania jest kilkaset osób. Wiemy nieoficjalnie, że co najmniej kilka albo kilkanaście pacjentek zeznało, iż żadnych takich recept nie otrzymały od pana doktora. Z lekarzem nie udało się nam skontaktować.

To nie pierwsza w ostatnich latach sprawa, w której są wątpliwości dotyczące recept wystawianych przez lekarzy.

Głośna była np. sprawa lekarki, która sfałszowała dokumentację medyczną kardynała Henryka Gulbinowicza. Na nazwisko kardynała wystawiała bardzo silne leki przeciwbólowe.

W innej sprawie wrocławski internista wypisywał dużą liczbę recept na bardzo drogi lek onkologiczny. Pacjent dostawał go za jedyne 3,62 zł. Ale Narodowy Fundusz Zdrowia płacił producentowi przeszło 3 tysiące złotych. Prawdopodobnie lek trafiał do sprzedaży za granicą, gdzie jest znacznie droższy niż u nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska