Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: Nad kotem Wrockiem nikt się nie znęcał

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Instagram
Kot prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka od równo roku mieszka w ratuszu. Sutryk zaadoptował zwierzę po tym, gdy rodzina z Ukrainy miała porzucić je na wrocławskim dworcu autobusowym, bo kierowca FlixBusa odmówił przyjęcia kota na pokład. - Właściciele kota, którzy porzucili go przed rokiem nie popełnili przestępstwa - orzekła tymczasem prokuratura. Umorzyła śledztwo w tej sprawie z powodu „braku znamion czynu zabronionego”.

Wrocek ma dziś oficjalne konto na Instagramie, obserwuje go 9,5 tysiąca internautów. Ma też swoich fanów, którzy prowadzą profil na Facebooku.

A co z jego byłymi właścicielami? Policjanci z Komisariatu Kolejowego ustalili, że pochodzą z Ukrainy i że jest to rodzina państwa P. Ustalili nawet polski numer telefonu komórkowego, którym miał się posługiwać Mykola P. Ale po lutym 2019 ten numer nie łączył się z siecią już nigdzie w Polsce. Gdy pod ten telefon dzwonimy słychać komunikat: nie ma takiego numeru.

Rzecz wydarzyła się w nocy z 31 stycznia na 1 lutego ubiegłego roku. Kwadrans przed pierwszą w nocy na dworcu pojawiła się czteroosobowa rodzina - dwójka dorosłych i dwójka dzieci. Mieli wykupione bilety do Pragi na autobus firmy Flixbus. Nieśli ze sobą kota w specjalnym transporterze, do przewożenia zwierząt. Okazało się, że kota do autobusu zabrać nie można. Niedługo po 2 w nocy mężczyzna postawił transporter ze zwierzakiem koło skrytek bagażowych na terenie dworca. Tak kot został we Wrocławiu. A potem trafił do wrocławskiego ratusza.

Zobacz także

Ówczesny prezes wrocławskiego Polbusu Krzysztof Balawejder złożył w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie. Wszczęto dochodzenie o przestępstwo znęcania się nad zwierzakiem. Grozi za to do trzech lat więzienia. Policjanci kryminalni ustalili dane rodziny z kotem - państwo Mykola, Iryna, Karina i Adam P. Osobą, która porzuciła kota na dworcu miał być Mykola P. Podróżowali z Wrocławia do Pragi, a z Pragi dalej - prawdopodobnie do Włoch. Policjanci ustalili, że rok albo półtora roku wcześniej Mykola P. mógł wynajmować mieszkanie w podwrocławskim Kiełczowie. Od jego właściciela dostali numer telefonu, który w Polsce używał Mykola.

Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku prokuratura Krzyki Zachód przedłużyła dochodzenie uzasadniając, że należy ustalić miejsce pobytu Mykoli P. i „dokonać z nim czynności procesowych”.

Dwa miesiące później prokurator zmienił zdanie. Ocenił, że w ogóle nie było przestępstwa. Dlaczego? Co prawda porzucenie zwierzęcia (a w szczególności psa lub kota) może być uznane za znęcanie się, ale nie w tym wypadku. Chodzi o porzucenie zwierzęcia domowego w takim miejscu i w taki sposób, że „nie będą w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb życiowych, co w konsekwencji może przyczynić się do ich cierpienia lub śmierci”.

Tymczasem Mykola P. kota zostawił w miejscu ruchliwym, zwierzęciem natychmiast ktoś się zaopiekował i kot „nie doznał żądnej krzywdy”. Zachowanie właściciela kota prokuratura ocenia negatywnie, ale jednak uznaje, że nie „działał z zamiarem sprawienia kotu bólu i cierpienia”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska