Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator z Wrocławia z zarzutami. Ukrywała akta spraw o błędy medyczne i fałszowała dokumenty

Marcin Rybak
Małgorzata Ossman Bitner czeka na rozstrzygnięcie już od kilku lat
Małgorzata Ossman Bitner czeka na rozstrzygnięcie już od kilku lat Fot. Janusz WóJtowicz / Polskapresse
Prokurator Justyna D. z Wrocławia usłyszała dziś w Prokuraturze Okręgowej w Legnicy zarzuty popełnienia dwóch przestępstw. Nie przyznaje się do winy i nie chciała w tej sprawie składać wyjaśnień. Śledczy zarzucają jej przekroczenie uprawnień, poświadczanie nieprawdy w dokumentach i podrobienie dokumentu. Grozi jej do pięciu lat więzienia. Rzecz dotyczy dwóch śledztw o błędy medyczne, w których Justyna D. miała ukryć akta "w nieznanym miejscu" i to na wiele lat.

Pierwsza sprawa dotyczy postępowania przeciwko znanemu ginekologowi profesorowi Andrzejowi K. Ofiarą jego błędu miała być Małgorzata Ossman Bitner. Skutkiem zaniedbania ma być śmierć noworodka i zagrożenie życia pani Małgorzaty - jego matki. W 2008 roku lekarze - biegli z Poznania zatrudnieni przez panią prokurator - orzekli, że do błędu doszło. Ale pani prokurator wydała postanowienie nakazujące biegłym opinię uzupełnić.

Jednak - zdaniem legnickich śledczych - zamiast wysłać akta sprawy do Poznania do lekarzy, ukryła je. Gdzie? Nie wiadomo. Później przez cztery lata preparowała dokumenty sugerujące, że akta są w Poznaniu. Podrobić miała nawet fax z Poznania do siebie. Rzecz wyszła na jaw we wrześniu 2012. Pani prokurator - zapytana gdzie są akta - zemdlała i odwieziono ją do szpitala. Wtedy wyszło na jaw, że ich nie ma. Ani w Poznaniu, ani nigdzie.

ZOBACZ: Opisaliśmy tę historię na portalu gazetawroclawska.pl.

Pokrzywdzona pani Małgorzata została zaproszona do Prokuratury Okręgowej na spotkanie. I wtedy akta się odnalazły. Ktoś podrzucił je do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku. Śledztwo w tej sprawie zostało już dokończone, a dwaj lekarze zostali oskarżeni o przestępstwo.

Tymczasem - w wyniku kontroli wszystkich spraw pani prokurator D. - okazało się, że jest jeszcze jedno śledztwo, też o medyczny błąd. Też zamiecione pod dywan w taki sam sposób. Legnicka prokuratura odmawia informacji jakiej konkretnie sprawy dotyczyło. Wiadomo jedynie, że sprawa była ukrywana od stycznia 2008 do września 2012. Pani prokurator wysłała akta do jednego z Zakładów Medycyny Sądowej z postanowieniem o wydaniu opinii przez biegłych. Zakład - w odpowiedzi - poinformował, ile ekspertyza będzie kosztować. Pani prokurator powinna była odpisać, czy zgadza się na taką cenę, ewentualnie zaproponować inną albo poszukać innych ekspertów w innej placówce.

Ale pani D. nie zrobiła nic - twierdzą w Legnicy. Więc dostała akta z powrotem. Było to we wrześniu 2009. Potem akta "ukryła w nieznanym miejscu". I - tak jak w pierwszej ze spraw - preparowała korespondencję, sugerującą, że sprawa jest u biegłych. W 2010 roku zawiesiła śledztwo. W tym wypadku sprawa ewentualnego błędu nigdy nie zostanie już wyjaśniona. Doszło do przedawnienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska