Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator uciekł z miejsca kolizji, chroni się za immunitetem

Bartosz Józefiak
- To, co zasmuciło mnie najbardziej, to fakt, że sprawca jest stróżem prawa. To on powinien stać na straży porządku - mówi Jan Brzózka.
- To, co zasmuciło mnie najbardziej, to fakt, że sprawca jest stróżem prawa. To on powinien stać na straży porządku - mówi Jan Brzózka. Bartosz Józefiak
Ludwik Uciurkiewicz, prokurator apelacyjny z Wrocławia, spowodował kolizję drogową i uciekł. Przed odpowiedzialnością schronił się za immunitetem prokuratorskim. Wrocławska policja powiadomiła oficjalnie prokuraturę dopiero trzy miesiące po zdarzeniu, gdy zainteresowaliśmy się sprawą. Bez wątpienia zwykłego obywatela potraktowano by inaczej.

Czytaj też: Szóstka w Lotto padła we Wrocławiu!

Wydarzenie opisał nam Jan Brzózka, mieszkaniec dzielnicy Brochów. To w jego samochód uderzył prokurator Uciurkiewicz. Doszło do tego 9 sierpnia na parkingu przed sklepem Biedronka. Cofający fordem pracownik prokuratury uderzył w volkswagena pana Jana.

- Mężczyzna zaproponował jako rekompensatę 200 zł. Ta kwota na pewno nie pokryłaby zniszczeń. Poprosiłem o okazanie polisy ubezpieczeniowej, a wtedy sprawca wrócił do swojego samochodu i bez słowa odjechał z parkingu. Widząc to, jeden z przechodniów próbował zastąpić mu drogę, ale on nie zwolnił, zmuszając przechodnia do zejścia z drogi. Nie mogłem uwierzyć w zachowanie tego człowieka.

Ubezpieczyciel oszacował straty wrocławianina Jana Brzózki na skutek stłuczki spowodowanej przez prokuratora na 1700 zł.
- Gdyby jeden ze świadków nie spisał numerów rejestracyjnych auta sprawcy, nigdy nie zobaczyłbym pieniędzy z jego polisy, bo on sam nie pokazał mi żadnych dokumentów, opuszczając parking. To poważna kwota dla osoby na emeryturze - mówi pan Jan.

Świadkowie zdarzenia potwierdzili relację Jana Brzózki. - Kierowca forda zachował się jak jakiś wariat. Nie oglądał się na nic, po prostu odjechał z miejsca zdarzenia. Zachował się strasznie - opowiada wrocławianin Zdzisław Dadacz, który widział całe zajście.

Jeden ze świadków spisał numer rejestracyjny sprawcy kolizji, dzięki czemu poszkodowany mógł poinformować policję. Policja ustaliła, kto był sprawcą i potwierdziła, że wykonując manewr cofania, nie zachował ostrożności, przez co najechał tyłem swojego auta na stojącego za nim volkswagena polo. Ku swemu zdumieniu pan Jan wkrótce usłyszał, że nie można ukarać sprawcy mandatem czy grzywną, bo ma legitymację prokuratorską i chroni go immunitet.

- Sprawca przyznał się do spowodowania kolizji. Okazał jednak prokuratorską legitymację służbową. Zgodnie z przepisami, z uwagi na immunitet urzędu prokuratorskiego w zakresie odpowiedzialności za wykroczenie, odstąpiono od ukarania sprawcy - tłumaczy Paweł Petyrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

Maksymalny mandat za wykroczenie drogowe wynosi 500 zł. Jednak, zgodnie z ustawą o prokuraturze, śledczy za wykroczenie odpowiada jedynie dyscyplinarnie. Prokuratora Uciurkiewicza ukarać może jedynie sąd dyscyplinarny działający przy prokuratorze generalnym. Co ciekawe, policja wysłała pismo w tej sprawie do prokuratury dopiero 3 listopada.

- Pismo z policji opisujące to zdarzenie trafiło do nas w ostatni poniedziałek. Nie zapoznałam się jeszcze z aktami sprawy, dlatego ciężko dziś mówić o konsekwencjach, jakie mogą spotkać sprawcę - wyjaśnia Małgorzata Wasiak, rzecznik dyscyplinarny przy Prokuraturze Apelacyjnej we Wrocławiu.

Dlaczego policja powiadomiła prokuraturę dopiero po trzech miesiącach? - Sprawca zapewnił nas, że sam powiadomił przełożonych, dlatego nie widzieliśmy potrzeby, by ciągnąć sprawę dalej - tłumaczy rzecznik policji. I dodaje, że ponieważ zaszło podejrzenie, że prokurator minął się z prawdą, policja postanowiła jednak wysłać pismo.

Prokurator Ludwik Uciurkiewicz odmówił wyjaśnień naszej redakcji.

Co mu grozi? Sąd dyscyplinarny. Przełożeni mają szeroki wachlarz kar: winnego mogą upomnieć, ukarać naganą, a nawet przenieść na inne stanowisko lub zwolnić ze służby.

Wysoką cenę za swoje przewinienie zapłacił inny wrocławski śledczy Zbigniew S. Przed laty zajmował się ściganiem najpoważniejszych przestępstw. W 2010 roku został przyłapany w Empiku na próbie kradzieży książek i płyt z muzyką wartych 100 zł. To też było wykroczenie, a nie przestępstwo. Wobec Zbigniewa S. wszczęto postępowanie dyscyplinarne, które zakończyło się dla niego wydaleniem ze służby.

Czy podobny los spotka prokuratora Uciurkiewicza? Nie sposób dziś powiedzieć. Sąd dyscyplinarny może uznać jego działanie za zachowanie nieetyczne i okazać surowość.

- To, co zasmuciło mnie najbardziej, to fakt, że sprawca jest stróżem prawa. To on powinien stać na straży porządku - mówi Jan Brzózka.

Współpraca: MAR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska