Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Miodek: Błogo sławić, ale nie jelenieć

Jacek Antczak
Prof. Jan Miodek
Prof. Jan Miodek Tomasz Hołod
Co roku wysyłam sto kartek świątecznych i wiele mejli do przyjaciół. Kiedy w esemesach zaczyna się wyszczególnianie, że ktoś mi życzy zdrowia, szczęścia, pieniędzy, pociechy z żony, dzieci, wnuków..., to - językowo - nie jestem zachwycony - mówi prof. Jan Miodek.

Czy, podobnie jak u wielu z nas, w okolicach 24 grudnia Pana komórka zapchana jest świątecznymi życzeniami?

Tak, i ja takie życzenia esemesowe chętnie przyjmuję. Ale sam nie wysyłam.

Ależ Profesorze, cóż złego jest w esemesach?

Nic złego, tyle że ja potrafię tylko przyjmować wiadomości, a nie umiem esemesować. Teoretycznie nawet wiem, jak to się robi, nie powiem też, że jestem ślepy, bo wzrok mam dobry, ale jakoś mnie to nie bawi. W życiu nie wysłałem esemesa.

Jak to, nikt od Pana esemesa świątecznego nie dostał?

Moja żona potrafi je wysyłać, więc kiedy bardzo potrzebuję, wtedy proszę ją lub syna. W tym miejscu widzę granicę generacyjną. Moje dzieci - syn i synowa - nie ukrywają przede mną, że większość życzeń świątecznych "załatwiają" esemesowo. Ja do najbliższych telefonuję, a jeśli nie znam numerów czy adresów mejlowych, piszę tradycyjne kartki...

Zaraz, zaraz, "adresów mejlowych"? Mówi Pan o granicy pokoleniowej, a wysyła Pan życzenia mejlami?

Tak, kilkadziesiąt życzeń wysyłam przez internet. Esemesować nie umiem, ale uwielbiam mejlować.

Zastąpiły Panu tradycyjne kartki?

Absolutnie nie. Przed każdym Bożym Narodzeniem wysyłam około stu kartek świątecznych do przyjaciół z Polski i z zagranicy.

Pewnie życzenia formułuje Pan godzinami?

Nie bardzo. Natomiast są ludzie, od których dostaję takie listy z wielozdaniowymi formułami świątecznymi. Jedną z nich jest moja serdeczna koleżanka ze studiów, długoletnia pracownica Biblioteki Uniwersyteckiej, Ewa Głodowska z Bielawy. Drugą moja dawna studentka, dziś koleżanka, Maria Lubieniecka, która pracuje we Wrocławskim Teatrze Lalek. To są kobiety, które piszą życzenia opowieści. Przy tym nie ma w nich ani promila banału, lukrowatości i sztampy. Rokrocznie dostaję od nich małe arcydzieła sztuki epistolarnej. Przypomina mi się też profesor Roman Kaleta, którego dedykacje na książkach wypełniały całą stronę. Do tego połowę formułował po łacinie. To są ludzie niezwykle uzdolnieni. Moje dedykacje sprowadzają się do formuł: "Jackowi Antczakowi z bardzo ciepłym słowem" albo "Z wielką serdecznością" czy po prostu "Na pamiątkę". Nie potrafię tworzyć długich formuł.

Z życzeniami jest tak samo?

Moje wspomniane koleżanki potrafią to robić wspaniale. Natomiast, jak się zaczyna wyszczególnianie, że mi ktoś "życzy zdrowia, pieniędzy, radości, pociechy z żony, syna, wnuka...", to - językowo - nie jestem zachwycony. Takie detale są miłe dla odbiorcy, ale wydają mi się stereotypowe. Powtarzam więc od lat swoim studentom: Jeśli ci nic nie przychodzi do głowy, jeśli nie jesteś talentem epistolarnym, to może najlepiej napisać po prostu "Życzę Ci wszystkiego najlepszego". Ale, żeby już całkiem się nie pognębiać, że jestem takim zupełnym beztalenciem, przyznam się, że niemal przy okazji każdego Bożego Narodzenia przychodzi mi do głowy jakaś niebrzydka formuła i powielam ją na stu kartkach. Już kilkanaście w tym roku załatwiłem - jeśli tak mogę powiedzieć - mniej więcej takimi życzeniami: "Na Czas Bożego Narodzenia i Nowego Roku pozostaję z najlepszymi myślami i uczuciami".
Pan próbuje, a można sobie życie ułatwić - są przecież "gotowe" katalogi życzeń. Popularne są np. "Zdrowia, szczęścia, pomyślności/nie połykaj z karpia ości/nie jedz bombek, nie pal siana/jedz pierogi, lep bałwana".

Jeśli chodzi o gotowe formuły, zdradzę Panu, że powiedziałem swoim bliskim: "Słuchajcie, jeśliby się zdarzyło, że Pan Bóg mnie powoła na drugą stronę, to proszę, nie piszcie mi na nekrologu »Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą«". To oczywiście jest piękny poetycki tekst księdza Twardowskiego, ale na pewno Pan widzi w swojej gazecie, że umieszcza się go na co drugim nekrologu. I ta głęboka, filozoficznie i egzystencjalnie, formuła zaczyna troszkę jelenieć na rykowisku, stawać się stereotypem. A każdy estetyk powie, że stereotyp jest kategorią pojęciową graniczącą o wąską miedzę z kiczem.

To może dobrze jest wejść sobie na stronę z gotowcami i wybrać coś niestereotypowego z dostępnych tam kategorii: "poważne", "niecenzuralne", "śmieszne". Co Pan sądzi na temat: "Szczęścia zdrowia, powodzenia w dniu Bożego Narodzenia. Beczkę piwa, wiadra wódki, by odgonić wszystkie smutki. 100 całusów na dodatek, by smaczniejszy był opłatek".

Żartobliwe i dowcipne. Czyli takie, za jakimi... nie przepadam. "Beczka wódki", "całusy" - nie lubię po prostu takich życzeń.

A takie: "Śniegu po nerki, wesołej pasterki, prezentów moc, seksu co noc, pysznego bigosu, gwiazdki z kosmosu i udanego skoku do Nowego Roku"?

Chylę czoła przed ludźmi, którzy to wymyślają, jeśli chodzi o kreatywny stosunek do języka, ale przyzna Pan, że te rymy są strasznie naiwne, a skojarzenia nieciekawe.

"Procentów bez liku i choinki do sufitu... czyli świąt na 102 życzę - ja".

Te życzenia przypominają mi wpisy do pamiętników. Jestem dzieckiem nauczycielskim, więc pamiętam, jak moi rodzice przynosili do domu pamiętniki uczniów, zwłaszcza dziewczynek. Przecież to jest to samo: "Ucz się dziecko pilnie, bo Mickiewicz w Wilnie, też się uczył pilnie. Fiku, miku na patyku, wpisałam się w Twoim pamiętniku". Proste, banalne, częstochowskie rymy.

No to z innej kategorii: "Niech magiczna noc Wigilijnego Wieczoru przyniesie Ci spokój i radość. / Niech każda chwila Świąt Bożego Narodzenia żyje własnym pięknem, a Nowy Rok obdaruje Ciebie / pomyślnością i szczęściem".

Ładne, niesilące się na częstochowskie rymowanki. Jest w tym głębia. Jeśli mam wybierać, to wolę takie życzenia.
Może warto czerpać z literatury? Albo użyć jakiegoś staropolskiego sformułowania?

Można z literatury, zachęcam. A jeśli chodzi o ładne słowa, to ludzie głęboko wierzący preferują formułę: "Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia". Sam ją stosuję w życzeniach, jeśli wiem, że kieruję je do osoby wierzącej, dla której Boże Narodzenie jest jednocześnie głębokim przeżyciem religijnym. Imiesłów przymiotnikowy bierny, przydawkę: "Błogosławionych" stosuję szczególnie, gdy piszę do znajomych księży. To zresztą bardzo uniwersalna formuła, na przykład Niemcy piszą "Gesegnete Weihnachten".

A gdy adresat jest ateistą? Wysłać mu kartkę z życzeniami?

Myślę, że tak. Oczywiście, gdybym mu życzył "błogosławionych świąt", mógłby to potraktować jako złośliwość lub przejaw nietolerancji. Chociaż, mój Boże, przecież etymologicznie to znaczy "dobrze życzyć", "dobrze mówić", to jest świeckie. Myślę więc, że nawet niewierzący nie musi "błogosławionych świąt" odebrać jako prowokacji światopoglądowej, że ja wyjeżdżam z "błogosławionością", żeby mu dopiec. Ale jest ryzyko, przecież ja, jako historyk języka, dopiero teraz sobie odtwarzam, że "bene dicere" oznacza "dobrze mówić", "błogo sławić", że to potem się usakralniło. Ale jednak się usakralniło, więc może rzeczywiście osoby niewierzącej nie trzeba błogosławić w życzeniach.

Ale życzenia wysyłać?

Jak najbardziej. Przecież świętowanie upamiętniające narodziny Jezusa z Nazaretu stało się w wielu zakątkach całego świata faktem kulturowym. Nastrój wigilijny, nastrój tych świąt udziela się wszystkim.

Od kiedy ludzie składają sobie życzenia w tym dniu?

Musiałby Pan zapytać historyków Kościoła. Ale jeśli chodzi o rangę świąt, to każdy teolog stwierdzi, że w religii chrześcijańskiej na pierwszym miejscu jest Wielkanoc, na drugim Zesłanie Ducha Świętego i dopiero na trzecim Boże Narodzenie. Przy czym na przykład dla protestantów na pierwszym miejscu jest Wielki Piątek, dzień Ukrzyżowania Jezusa. W odłamach chrześcijaństwa różnie to wygląda.

W Polsce najwięcej osób uważa, że najważniejsze jest Boże Narodzenie. Z tym że nie jest to myślenie teologiczne, lecz spowodowane nastrojem ciepła rodzinnego, nastrojem tych świąt. Bardzo pięknie, ale myślę, że każdy wierzący powinien sobie uzmysłowić, że istotą chrześcijaństwa jest jednak Zmartwychwstanie. Święty Paweł: "Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, próżna jest nasza wiara".

Ale i znaczenie świąt Bożego Narodzenia jest nie do przecenienia. Pamiętam, jak Tadeusz Kotarbiński kiedyś powiedział: "Jestem agnostykiem, ale twierdzę, że najwspanialszy system etyczny w dziejach ludzkości stworzył Jezus z Nazaretu". A zatem święta upamiętniające jego narodziny są świętem całej ludzkości, bez względu na to, czy ktoś wierzy, że "zmartwychwstał", czy nie, czy ktoś wierzy w to, że był Człowiekiem Bogiem, czy tylko wie, że Jezus był jednym z proroków w Palestynie, w Ziemi Świętej.

Minęło 2000 lat i teraz możemy sobie składać życzenia bardzo nowoczesne, np. takie: "Świątecznego nastroju, miłosnego podboju, seksu w łóżeczku, pieniędzy w woreczku, finlandii na stole i porsche w stodole".

Dowcipne, ale znowu wracamy do Częstochowy. Niech Pan nie myśli, że ja się tym "seksem" gorszę. Nie, jestem bardzo liberalny i nawet podziwiam człowieka, że mu się chciało wstawić do życzeń "finlandię i porsche". Przecież prostsze byłoby "Zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia życzy Janek Miodek".
Co by pomyślała sobie osoba, do której Pan Profesor wysłałby życzenia z finlandią i seksem?

Nie odważyłbym się. Takimi życzeniami mogą się obdarzać ludzie młodzi i bardzo zaprzyjaźnieni. Gdybyśmy obdarzyli nimi starszą osobę, byłaby to obyczajowa prowokacja.

W życzeniach świątecznych widać, że obyczaje komunikacyjne i językowe się zmieniają. Na lepsze?

Dzięki rzeczywistości elektronicznej widać, że wielość tych przekazów jest uderzająca. Gdy byłem lektorem języka polskiego w Münster, zawołał mnie szef: "Panie doktorze, przyszedł list od Polaka z Paragwaju, który poszukuje zestawu klasycznych wzorców, jak pisać listy i życzenia. Pomoże pan?". Przyjechałem na święta do Wrocławia i wyszukałem w Ossolineum wydaną na początku XX wieku książkę, która była takim zbiorem formuł życzeń i listów: jak pisać do matki, do ojca, do księdza, jak składać życzenia. Ale to zamykało się wówczas w niewielu formułach. Mimo wszystko nasi językowi przodkowie byli w tej materii o wiele bardziej stereotypowi. Posłałem ją do Paragwaju. Dzisiaj nikt by takiej książki nie napisał: ani Miodek, ani Bralczyk, ani Markowski, ani Kolbuszewski.

Dlaczego?

Byłoby trudno, bo mozaika i rozmaitość tych form jest o wiele większa niż 100 lat temu. Autor miałby kłopot z bogactwem językowym. Poza tym kiedyś nie było aż takich przedziałów generacyjnych. Dziś inaczej składają sobie życzenia 16-latkowie, inaczej trzydziestolatkowie, a inaczej ludzie w moim wieku.

Jutro Wigilia, jak Pan Profesor spędzi święta?

Proszę sobie wyobrazić, że przez 63 lata nie zdarzyła mi się jeszcze ani jedna Wigilia, którą bym spędził poza domem. Tak się w moim życiu układa. Moi rodzice i moja żona od 41 lat nie wyobrażali sobie, że może być inaczej. Najpierw spędzaliśmy święta w moich rodzinnych Tarnowskich Górach, a kiedy w 1976 pojawił się na świecie Marcin, zawsze jesteśmy w święta we Wrocławiu. Przedtem były to święta z moimi rodzicami, teraz z dziećmi, wnukiem Wiktorkiem, rodzicami i bratem naszej synowej. Spędzamy je albo w naszym dzisiejszym mieszkaniu, albo w dawnym domu, gdzie dziś mieszkają dzieci. Myślę, że już do końca życia tak będzie - święta, to zawsze we Wrocławiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska