I tak się stało w przywołanym kręgu osób ze stażem. Choć słowniki dopuszczają obie końcówki, tyle że –ów uznaje się za wariant rzadszy, osobę, która wybrała to wygłosowe –ów, potępiono. Jak widzimy, niesłusznie! Dopowiem w tym miejscu, że w jednym ze słowników uznaje się staż za rzeczownik bez liczby mnogiej, ale jest to ustalenie zupełnie nieżyciowe, rozmijające się z realnymi potrzebami komunikacyjnymi.
Wróćmy teraz do pluralnego dopełniacza rzeczowników rodzaju męskiego kończących się spółgłoską –ż. Takie ustalenie jak przy stażu, czyli w drugim przypadku liczby mnogiej –y, rzadziej –ów, mają także: apanaż, bagaż, pejzaż, sabotaż, reportaż, papież, wojaż, miraż, krzyż, tatuaż. Równorzędną wariantywność znalazłem przy arbitrażu i wróżu: arbitraży albo arbitrażów, wróży albo wróżów. Tylko końcówkę –y poleca się przy hasłach kolaż (kompozycja artystyczna), trykotaż, stelaż: kolaży, trykotaży, stelaży.
Za to stróż powinien mieć tylko dopełniaczowe pluralne brzmienie stróżów (wręcz ostrzega się przed postacią stróży!). Przyznają Państwo, że konsekwencji nie ma tutaj żadnej!
Dopuszczalną wariantywność w drugim przypadku znajdujmy również przy wielu rzeczownikach kończących się spółgłoskami cz, sz, l: palaczy – palaczów, słuchaczy – słuchaczów, kustoszy – kustoszów, koszy – koszów, wentyli – wentylów, kąkoli – kąkolów, badyli – badylów, drwali – drwalów, (święto) Trzech Króli – królów.
Wyrazy z wygłosowym –c mają już prawie wyłącznie dopełniaczowe –ów: zaskrońców, padalców, obrzydliwców, parszywców, młodzieńców, zajęcy. Utrzymuje się jeszcze forma zajęcy, a brzmienie zająców słowniki uznają za rzadsze.
Z kolei ciąg z wygłosowym –rz ma dziś prawie wyłączne postacie z –y: pasterzy, pisarzy, dziennikarzy, tokarzy, ślusarzy, rymarzy, stolarzy, choć jeszcze w latach międzywojennych tak nie było, a w połowie wieku XIX stworzono znaną serię wydawniczą Biblioteka Pisarzów Polskich. A dlaczego akurat z rzeczownikami męskimi kończącymi się spółgłoskami c, dz, cz, dż, sz, ż, rz, l mamy w drugim przypadku liczby mnogiej takie kłopoty? – zapytają Państwo. Ano dlatego – odpowiem, że wszystkie te spółgłoski były kiedyś miękkie. Gdyby takimi pozostały, mielibyśmy po nich w dopełniaczu końcówkę –i (taką jak w serii liści, gości, słoni, koni). Ponieważ stwardniały, pierwotne –i po nich występujące zmieniło się w –y (nie stało się tak tylko po spółgłosce –l), a później – kiedy świadomość ich pierwotnej miękkości zanikła zupełnie – zaczęto do nich doczepiać końcówkę –ów rzeczowników twardotematowych (domów, stołów, wozów, psów, kotów, lwów, tygrysów).
Gdy wydawało się, że zwycięstwo tej ostatniej końcówki jest przesądzone (jeszcze 100--80 lat temu), zaczął się swoisty renesans końcówki –y, którego potwierdzeniem jest zdarzenie opisane na początku dzisiejszego odcinka.
Kiedy zaś patrzę w tej chwili na komputerowy wydruk całego mojego dzisiejszego tekstu, też widzę coś znamiennego: oto wszystkie formy z końcówką –ów mam podkreślone na czerwono. Program komputerowy uznaje je więc za błędne!!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?