Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problem ze sprawdzaniem matur. Czy maturzyści mogą liczyć na rzetelną ocenę?

Malwina Gadawa
Czy maturzyści mogą liczyć na rzetelną ocenę?
Czy maturzyści mogą liczyć na rzetelną ocenę? Fot. Piotr Krzyzanowski/Polskapresse
Do sądu wpłynął niedawno pierwszy w Polsce wniosek skierowany przeciwko Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Sądową walkę rozpoczęła maturzystka z Krakowa. Twierdzi, że źle sprawdzono jej pracę z biologii. Fakt, że egzaminatorzy się mylą potwierdziła również NIK. Czy maturzyści mogą więc liczyć na rzetelną ocenę?

Opinię publiczną zelektryzował raport Najwyższej Izby Kontroli, bo wynika z niego, że osoby przygotowujące sprawdziany, egzaminy gimnazjalne i maturalne popełniają wiele błędów, a niektóre zadania są wręcz źle sformułowane. Najcięższy zarzut: testy są źle analizowane przez egzaminatorów, młodzież jest krzywdzona zaniżonymi ocenami. Według raportu NIK, co czwarta praca egzaminacyjna, o której ponowne sprawdzenie wystąpił uczeń, faktycznie została błędnie oceniona.

Z danych, do których dotarliśmy, wynika, że dolnośląscy uczniowie najczęściej kwestionowali prawidłowość ocen matury z chemii, biologii i matematyki. Dlaczego akurat z tych przedmiotów? Z biologią i chemią sprawa jest o tyle jasna, że te egzaminy wybierają m.in. uczniowie zabiegający o przyjecie na Uniwersytet Medyczny. Dla tych, którzy marzą o karierze lekarskiej, ważny przy rekrutacji jest każdy punkt, bo konkurencja jest mordercza.

A matematyka? Chodzi o egzamin obowiązkowy, którego niezaliczenie powoduje dramatyczne skutki dla zdającego, bo automatycznie wylatuje za burtę - na żadną uczelnię się nie dostanie.

Trudno się zatem dziwić emocjom tegorocznych maturzystów i ich rodziców, którzy po najnowszym raporcie NIK nabrali wątpliwości, czy prace zostaną rzetelnie ocenione. - Traktujemy bardzo poważnie osoby zdające egzaminy. Każdą pracę sprawdzamy dokładnie - uspokaja Wojciech Małecki, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu.

Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w Warszawie, przyznaje, że błędy mogą się zdarzyć. - Ludzie nie są maszynami i mają prawo się pomylić - zauważa Marcin Smolik. Jednocześnie przekonuje: - Nasze standardy nie odstają niczym od europejskich.

Nie wszyscy są tego zdania. Prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji, twierdzi, że system edukacji znalazł się w ślepym zaułku. - Koncepcja zewnętrznych egzaminów jest zła. Błędem było wprowadzenie klucza odpowiedzi, a potem nieskuteczne udoskonalanie go - twierdzi Legutko. Według niego powinniśmy całkowicie zmienić system oceniania na maturach. Czy mamy więc wylać dziecko z kąpielą?
Zobacz, jak problem ten wygląda na Dolnym Śląsku - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący sprawdzania egzaminów wywołał burzę. Z danych NIK wynika, że w zadaniach pojawiają się błędy, a egzaminatorzy mylą się sprawdzając prace. Czy uczniowie, którzy będą zdawali niedługo egzaminy: gimnazjalny i maturalny mogą spać spokojnie?

Spójrzmy, jak problem wygląda w liczbach. W latach 2009-14, czyli w okresie, który badał NIK, egzamin maturalny na Dolnym Śląsku zdawało 189 tys. uczniów, do sprawdzenia było ok. 763 tys. prac. O możliwość zapoznania się z ocenioną pracą zwrócono się 7,5 tys. razy, z czego było 3200 próśb o ponowne sprawdzenie. Punktację zmieniono w 579 przypadkach.

W ubiegłym roku dla biologii te liczby prezentują się następująco: 428 uczniów chciało wglądu do swojej pracy, 278 osób poprosiło o ponowne sprawdzanie, w 40 przypadkach zmieniono liczbę punktów. Dla chemii odpowiednio: 378, 139 i 38. Dla matematyki: 520, 223, 30.

Dodajmy, że we Wrocławiu maturzysta, który chce zajrzeć do swojej pracy, ma na sprawdzenie jednego arkusza 30 minut. W praktyce nikt go jednak nie popędza. Danuta Daszkiewicz-Ordyłowska, dyrektor XII Liceum Ogólnokształcącego przy pl. Orląt Lwowskich we Wrocławiu wie, jak pracują egzaminatorzy, bo sama sprawdzała prace.

- Rozumiem uczniów, którzy walczą o lepszą ocenę, czasami jeden punkt może mieć ogromne znaczenie - mówi dyrektorka. - Jednak należy pamiętać, że odsetek błędnie sprawdzonych prac jest naprawdę niewielki. W naszej szkole na około tysiąc prac tylko kilkanaście osób poprosiło o ponownie sprawdzenie. W trzech przypadkach podniesiono uczniom o jeden punkt wynik egzaminu - dodaje pani dyrektor.

Czy władze oświatowe wyciągnęły jakieś wnioski z raportu NIK? - Ujednoliciliśmy procedury dotyczące wglądu do prac przez uczniów. Wcześniej każda komisja opracowywała swój regulamin - mówi Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Czy to znaczy, że większych zmian nie będzie? - W raporcie NIK przedstawione są pewne sytuacje, które w praktyce nie mają większego odzwierciedlenia - wyjaśnia dyrektor. Przypomina, że egzaminatorami są wykształceni ludzie, którzy muszą zdać kurs. Pracują w zespołach. Przewodniczący posiada dodatkowe kwalifikacje.

Prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji, bierze w obronę egzaminatorów, ale jednocześnie ostro krytykuje systemowe rozwiązania. - Nie wierzę w to, że podawany procent źle sprawdzonych prac wynika z tego, że nauczyciele byli leniwi i nie przykładali się do pracy. To kwestia schematów, jakie im narzucono - przekonuje profesor.

I pyta, jakich absolwentów potrzebuje nasze państwo. - Czy chodzi nam o osoby, które dobrze potrafią rozwiązać test? Chyba nie, a jak na razie tylko w tę stronę idziemy - komentuje Legutko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska