Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Lubina steruje pociągami jak carski wielmoża

Janusz Michalczyk
archiwum polskapress
Dolnośląscy prezydenci, burmistrzowie i wójtowie zawsze skarżyli się na to, że władze Wrocławia ignorują potrzeby mniejszych miast i wsi. A teraz prezydent Lubina uznał chyba, że ci z Raszówki to „gorszy sort”.

Panuje przekonanie, że większość polityków pracujących przy Wiejskiej i pokazujących się w programach telewizyjnych ma manię wielkości, kieruje się własnymi interesami, robi kariery, rozdaje nieswoje pieniądze, a obywatelom wciska kit. Co innego politycy szczebla samorządowego, którzy są blisko ludzi i rozwiązują ważne, życiowe problemy.

Nieprawda. Władza potrafi zdemoralizować tych, którzy znaleźli się na samym szczycie, jak i wdrapali się na malutki pagórek. Najnowszy dowód na tę tezę to skandal z uruchomieniem połączenia kolejowego między Legnicą i Lubinem. Od niedzieli szynobusy Kolei Dolnośląskich jeżdżą wspomnianą trasą bez zatrzymywania się na czterech małych stacjach, gdzie - zresztą za pieniądze z Unii Europejskiej - urządzono gustowne przystanki.

Mieszkańcy mocno się wkurzyli taką arogancją i w sobotę zablokowali skutecznie w Raszówce przejazd specjalnego pociągu z wojewódzkimi i lokalnymi osobistościami, które ostatecznie na huczną imprezę w Lubinie dostały się busami.

Oczywiście, protestujący ludzie mają rację. Trzeba jasno i bez ogródek stwierdzić, że pociągi przejeżdżające przez małe miejscowości bez zatrzymywania to jawne zaprzeczenie misji Kolei Dolnośląskich. Od samego początku działania tej spółki głoszono, że będzie ona rozwijać siatkę połączeń, aby ułatwić życie również tych społeczności, które padły ofiarą przemian ekonomicznych i stopniowego upadku PKP, czego ponurym symbolem stało się rozbieranie szyn. Szefowie spółki cieszyli się, że coraz więcej osób znów wybiera pociągi zamiast autobusów i samochodów, głównie po to, by dojechać do pracy i szkoły.

Co się zatem zmieniło, że ludzie wyszli na tory, bo czują się nabici w butelkę? Odpowiedź jest banalnie prosta: po ostatnich wyborach samorządowych zmieniło się kierownictwo Kolei Dolnośląskich. Nie sądzę, by poprzedni szef, powszechnie uznawany za speca od kolejnictwa, skazał mieszkańców na oglądanie przejeżdżających pociągów. Rzecz w tym, że obecny prezes jest związany z prezydentem Lubina, a ten uchodzi za szarą eminencję w województwie. Skoro obiecał mieszkańcom Lubina szybki dojazd do Legnicy i Wrocławia, to parę minut zmarnowanych na Raszówkę i trzy inne miejscowości jest absolutnie nie do przyjęcia.

Jak to się zmienia punkt widzenia?! Dolnośląscy prezydenci, burmistrzowie i wójtowie zawsze skarżyli się na to, że władze Wrocławia ignorują potrzeby mniejszych miast i wsi. A teraz prezydent Lubina uznał chyba, że ci z Raszówki to „gorszy sort”. Podobno, komentując blokadę torów, wspomniał o „solidnym wybatożeniu” sprawców.

To był żart. Prawda, panie prezydencie? Jakie szykany mogą spotkać osoby, które w demokratycznym, cywilizowanym kraju walczą o swoje racje? Przecież żaden prezydent miasta nie sprawuje kierownictwa nad organami ścigania, a ten konkretnie jest bardzo miłym człowiekiem i muchy by nie skrzywdził. I co to właściwie za kara: batożenie? W zacofanym kraju islamskim - owszem, ale w katolickim, który pielęgnuje miłosierdzie? Cóż, złośliwcy mogą sugerować, że batożenie, czyli wymierzanie batów, najbardziej pasuje do stylu myślenia wielmoży z carskiej Rosji. Fakt, wtedy nie było bezhołowia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska