Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes Śląska: Pieniądze za Sobotę spłacą część długów wobec piłkarzy

Jakub Guder
Paweł Relikowski
- Pieniądze z transferu Waldemara Soboty zostaną przeznaczone przede wszystkim na bieżące funkcjonowanie klubu i te zaległości wobec piłkarzy też się mieszczą w tym pojęciu. Klub cały czas poszukuje także nowych zawodników i te wydatki będą ze sobą połączone - mówi Piotr Waśniewski prezes Śląska Wrocław. Zdradza też kulisy transferu skrzydłowego do Club Brugge.

Z prezesem Śląska Wrocław Piotrem Waśniewskim rozmawia Jakub Guder

Panie prezesie, o co w tej chwili gra Śląsk Wrocław: o europejskie puchary czy o złotego ananasa?
Nie mam pojęcia, w jakich rozgrywkach można wygrać trofeum złotego ananasa, ale jeśli on jest faktycznie ze szczerego złota i waży dwa kilogramy, to jestem gotów w nich wystartować (śmiech). A poważnie: uważam, że ta drużyna ma potencjał, by ponownie walczyć o strefę medalową i przepustkę do europejskich pucharów. Jeśli chodzi o to pukanie trenera Levego do mediów w sprawie transferów, to mogę zapewnić, że jesteśmy ze szkoleniowcem w kontakcie i wszyscy zdajemy sobie sprawę, jakie mamy możliwości. W podejmowaniu decyzji będziemy nadal bardzo cierpliwi.

Czyli nie było ultimatum od trenera, że jeśli drużyna nie będzie wzmocniona, to zimą odejdzie?
Absolutnie nie.

Ilu piłkarzy zatrudni teraz jeszcze Śląsk Wrocław? Naszym zdaniem brakuje minimum dwóch skrzydłowych i zmiennika dla Marco Paixao. Czas ucieka, a piłkarze, którzy trafiają na testy, zazwyczaj od dawna już nie grali i trener Levy ich nie chce. Szuka piłkarzy gotowych do gry "na już".
To, czego nie chce trener Levy, jest tym samym, czego nie chce też Śląsk. Nie wyobrażam sobie, żeby decyzje szkoleniowca i dyrektora sportowego nie były zgodne z decyzjami klubu. Decyzje transferowe chcemy podejmować w sposób odpowiedzialny i dojrzały. Jeśli kolejni testowani zawodnicy nie będą spełniać któregoś z naszych oczekiwań, to nie zatrudnimy ich. Może zdarzyć się tak, że nasze poczynania na rynku transferowym przeciągną się do kolejnego okienka transferowego.

Czyli do zimy?
Tak. To oczywiście najbardziej pesymistyczny scenariusz i nie oznacza,że zostanie wcielony w życie. Nie chcemy jednak zatrudniać zawodników tylko po to, żeby byli w kadrze i nic nie wnosili do drużyny. Poza tym nie dramatyzowałbym tak bardzo sytuacji kadrowej klubu. W Śląsku Wrocław jest kilku zmienników. Oczywiście, gdy graliśmy w pucharach, taka kadra była pewną przeszkodą. Teraz jednak będziemy mieć najczęściej jeden mecz w tygodniu.

Klub ma krótką ławkę, a mimo tego mówiło się o wypożyczeniu Mateusza Cetnarskiego. To trochę niezrozumiałe, bo nawet jeśli nie przepracował okresu przygotowawczego, to zawsze dawał możliwość jakiegoś ruchu.
Każdy zawodnik czuje się niekomfortowo, gdy nie może grać. O to jednak, dlaczego teraz nie pojawia się na boisku, trzeba pytać trenerów. To ich niezależna, sportowa decyzja.

Kiedy pierwszy raz rozmawiał Pan z przedstawicielami Brugii n a temat Waldemara Soboty?
Pierwszy kontakt miałem w przerwie rewanżowego meczu w Belgii. To była jednak bardzo luźna, spontaniczna rozmowa.

W przerwie, czyli skrzydłowy miał już jedną bramkę na koncie...
Tak – wtedy już zostawił na nich swoją rysę (śmiech).

Milion euro za Sobotę już wpłynął na klubowe konto?
To nie odbywa się tak automatycznie. Wystawiliśmy Belgom fakturę i pieniędzy możemy spodziewać się w ciągu kilku dni. Trzeba pamiętać, że taki transfer mógł przebiegać na dwa sposoby. Pierwszy to taki, że bez rozmów z nami Brugia przelałaby pieniądze na nasze konto przed 1 września. Drugi - po negocjacjach z WKS-em. Udało się nam wcielić w życie ten drugi wariant, dzięki czemu klub zapewnił sobie dodatkowe bonusy w związku z tym transferem.

Czy dzięki temu transferowi zostanie uregulowanych część zaległości wobec piłkarzy?
Pieniądze zostaną przeznaczone przede wszystkim na bieżące funkcjonowanie klubu i te zaległości wobec piłkarzy też się mieszczą w tym pojęciu. Klub cały czas poszukuje także nowych zawodników i te wydatki będą ze sobą połączone.

Jak duże pieniędzy uda się oddać piłkarzom? Jaki to będzie procent zaległości?
Nie chciałbym mówić o tym za pośrednictwem mediów. Chciałbym jednak, aby była to taka kwota, dzięki której zawodnicy zyskają pewność, że traktujemy tę sprawę poważnie i pamiętamy o niej.

Pierwszy kontakt z działaczami Brugii miałem w przerwie rewanżowego meczu w Belgii. To była jednak bardzo luźna, spontaniczna rozmowa.

Były jakieś inne konkretne oferty za Sobotę?
Absolutnie nie. Powiem więcej: po kolejnych doniesieniach o rzekomym zainteresowaniu piłkarzem ze strony klubów niemieckich, włoskich, angielskich czy jeszcze innych zacząłem mieć wątpliwości, czy do tego transferu w ogóle dojdzie. Ta obawa nie dotyczyła tylko Śląska, chociaż wiadomo, że strata takiego piłkarza niesie za sobą zarówno plusy, jak i minusy. To był nasz bardzo ważny piłkarz, który stanowił o sile ofensywnej drużyny. Z drugiej strony nie chciałem, żeby zawodnik miał do klubu - albo do kogokolwiek innego - pretensje, że do transakcji nie doszło. Dlatego zawczasu przygotowałem wszystkie niezbędne dokumenty, aby formalności można było dopiąć w ciągu 24 godzin.

Jak wysoka była oferta dla Soboty ze Śląska?
Nie byłby to najwyższy kontrakt w zespole, ale jeden z najwyższych. To była najlepsza oferta, na którą pozwalają nam teraz ustalenia właścicielskie. Nie mogliśmy jednak równać się z Brugią.

Podobno oprócz miliona euro klubowi udało się wynegocjować inne korzyści. Jak to się stało, skoro piłkarz miał w kontrakcie wpisaną taką właśnie sumę odstępnego?
Chciałbym zaznaczyć, że my nigdy oficjalnie nie podaliśmy, jaką Waldemar Sobota ma klauzulę odstępnego. Nie będę ukrywał, że klub ma trochę za złe menedżerom, iż ujawnili tę informację, bo - jak cały nasz kontrakt- była ona objęta klauzulą poufności. To tak jakbym ja teraz powiedział, ile zarabiają poszczególni zawodnicy. To do końca nie jest fair. Club Brugge tę informację miał już wcześniej od me-nedżera. My potem w trakcie nego-cjacji z Belgami zapewniliśmy sobie procent zysków od kolejnego transferu Soboty.

Jaki to procent?
Nie mogę tego ujawnić.

A ile prawdy jest w tym, że to Pan pomagał w kontakcie między piłkarzem a Club Brugge?
W pewnym momencie odniosłem wrażenie, na podstawie tych wszystkich doniesień, że Brugia nie była pewna, kto reprezentuje Waldka i z kim należy kontaktować się w jego sprawie. Wydaje mi się, że Waldek nie trafiłby do Belgii, gdyby nie moje kolejne rozmowy z Belgami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska