Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes przyznawał kredyty na 168 milionów złotych. Ludziom, którzy nie powinni ich dostać

Marcin Rybak
Marcin Rybak
archiwum Polska Press/zdj. ilustracyjne
Przed wrocławskim sądem stanął Marian S. - do 2008 roku prezes Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo Kredytowej z Wrocławia. Zdaniem prokuratury przyznawał kredyty na 168 milionów złotych ludziom, którzy nigdy nie powinni tych pożyczek dostać. On sam do winy się nie przyznaje. W obszernych wyjaśnieniach przekonywał, że oskarżenie nie ma racji.

Południowo–Zachodnia Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo – Kredytowa powstała w 2000 roku we wrocławskiej parafii na ul. Grabiszyńskiej. W myśl prawa SKOK-i to instytucje, które nie mogą osiągać zysków. Zajmujące się udzielaniem pożyczek i przyjmowaniem lokat od swoich członków. Dziś kasy te działają niemal identycznie jak banki.

Południowo–Zachodnia Kasa stała się szybko dużą i silną instytucją finansową. Marian S. mówił w czwartek sądowi, że gdy został prezesem to Kasa dysponowała aktywami na poziomie 100 tysięcy złotych. A gdy odchodził w połowie 2008 roku to było 600 milionów złotych. Co roku były zyski.

- Stawianie mi zarzutu, że mogłem działać na szkodę kasy jest krzywdzące – mówił sądowi. Tymczasem prokuratura twierdzi, że tak właśnie było. Miał samodzielnie decydować o przyznawaniu pożyczek. I to osobom, które nie powinny ich dostać. Bo nie było gwarancji, ze są w stanie pożyczkę zwrócić.

Podlegli prezesowi pracownicy, kredytowe wnioski chcieli odrzucić i odmówić pożyczenia pieniędzy. Ale Marian S. samodzielnie zdecydował o przyznaniu tym osobom kredytów. Oskarżenie opisuje 59 takich przypadków. W niektórych ta sama osoba dostawała nie jedną, ale kilka pożyczek. Żeby nowa pożyczka spłacała poprzednią.

Marian S. zapewniał sąd, że nie było tak, by samodzielnie decydował. Bo były to decyzje zarządu. Czyli jego i jeszcze innej osoby z władz Kasy. Przekonywał, że wszystko działo się z godnie z prawem i regulaminami.

Południowo – Zachodnia Kasa w 2014 roku stała się SKOK-iem Wspólnota i została postawiona w stan upadłości. Marian S. mówił w sądzie, że to następcy, kierujący Kasą po jego odwołaniu, doprowadzili do finansowego dramatu. - W ciągu sześciu lat doprowadzili do 950 milionów złotych strat – mówił. - Pieniądze były wyprowadzane na prywatne konta w Luksemburgu. To są wszystko fakty z dokumentów Komisji Nadzoru Finansowego – mówił.

Po bankructwie SKOK – dodajmy – to Bankowy Fundusz Gwarancyjny uratował lokaty drobnych ciułaczy, którzy oszczędzali w Kasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska