Kary: 30 tysięcy złotych grzywny dla Grzegorza Kaliszczaka i 20 tysięcy dla Jarosława Bogusza. Pierwszego z nich Sąd Rejonowy – rok temu - skazał dodatkowo na czteroletni zakaz zajmowania stanowisk, związanych z wydawaniem pieniędzy podczas kampanii wyborczych. Ale wczoraj Sąd Okręgowy tę część wyroku uchylił, utrzymując w mocy kary finansowe dla obydwu oskarżonych.
Dodajmy, że Kaliszczakowi i Boguszowi, zarzucono popełnienie przestępstwa, opisanego w Kodeksie Wyborczym. Najsurowsza kara, na jaką mogliby zostać skazani, to 100 tysięcy złotych grzywny. Prawo nie przewiduje więzienia za łamanie prawa wyborczego.
A o co chodziło? W wyborach w 2011 roku wystartowała lista wspierana przez ówczesnego prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza w ramach projektu Obywatele do Senatu. We Wrocławiu wystawiła Tomasza Misiaka, Tadeusza Lutego i Jarosława Obremskiego. Ten ostatni dziś jest wojewodą dolnośląskim.
Kampania wyborcza – mówią przepisy - nie może być finansowana przez firmy, a tylko przez osoby prywatne i to w sposób przewidziany prawem. Firmy nie mogą też wspierać komitetów wyborczych darowiznami. Ustalenia policji i prokuratury wykazały tymczasem, że pod koniec kampanii wyborczej jedna z wrocławskich drukarń wydrukowała 450 tysięcy wyborczych ulotek. Ich dystrybucją zajęła się profesjonalna firma. Kto zapłacił za druk? Nie wiadomo, choć wiadomo, że nie był to komitet wyborczy. Wiadomo, że za dystrybucję ulotek 21 252 zł zapłaciła firma Dynamicom. Jej szef Tomasz G. został skazany za wręczenie łapówki byłemu wiceprezydentowi Wrocławia Michałowi J. Proces tego drugiego wciąż się toczy.
Sądy obu instancji uznały, że obaj panowie mieli związek z nielegalnymi działaniami. Grzegorz Kaliszczak przyjął „korzyści majątkowe o charakterze niepieniężnym”, a Jarosław Bogusz „udzielił” tych korzyści. Ten drugi był odpowiedzialny m.in. za koordynowanie akcji dystrybucja ulotek i plakatów wyborczych. Tych, których druk i kolportaż nie był sfinansowany z oficjalnych pieniędzy komitetu wyborczego.
Rok temu, gdy sąd pierwszej instancji uzasadniał wyrok, usłyszeliśmy, ze na ławie oskarżonych powinno zasiąść więcej osób. Ale nie powiedział kto. Kluczowy dowód, w tej sprawie, to opinia eksperta od informatyki. To on odnalazł treść mejli wysyłanych pomiędzy osobami zaangażowanymi w kampanię senacką 2011. Wynika z nich, że o dystrybucji nielegalnie wydrukowanych ulotek wiedziało w magistracie wiele osób. W tym sami oskarżeni.
Obydwaj, skazani nigdy nie przyznawali się do winy. Przede wszystkim kwestionowali prawidłowość przeprowadzenia opinii przez eksperta od informatyki.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?