Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownik kostnicy wyłudzał pieniędze od rodzin zmarłych?

Anna Gabińska
Paweł Relikowski
Piotr Pobrotyn, dyrektor Akademickiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, wszczął w zeszłym tygodniu kontrolę.

- Powołany przeze mnie zespół skontroluje m.in. nasz zakład patomorfologii - informuje Piotr Pobrotyn. - Uzyskaliśmy informację, że mogło tam dochodzić do nieprawidłowości. Nie zlekceważyliśmy jej i rozpoczęliśmy procedurę weryfikacyjną. Nic więcej na tym etapie nie mogę powiedzieć. Wyniki kontroli będą znane na przełomie stycznia i lutego.

Ustaliliśmy, że chodzi o jednego z pracowników prosektorium w ASK. Prawdopodobnie porozumiał się z jednym z wrocławskich zakładów pogrzebowych i użyczał nielegalnie miejsca w szpitalnej chłodni. W niej powinny znajdować się jedynie ciała pacjentów, którzy zmarli w ASK. Szpital nie pobiera żadnych opłat za czas, w którym ciało leży w chłodni. Tymczasem w zeszłym tygodniu rachunek na 250 zł za przechowanie ciała w chłodni w ASK dostała rodzina Heleny Z.

Pani Helena zmarła w domu. Krewni zadzwonili do pierwszego zakładu pogrzebowego, którego ogłoszenie znaleźli. Oszołomieni stratą bliskiej osoby podpisali dokumenty podsunięte przez pracownika zakładu pogrzebowego. Potem jednak zakwestionowali wyliczenia. Okazało się, że zakład życzy sobie 3400 zł, podczas gdy inny taką samą usługę mógł wykonać za 3 tys. zł.

- Zamierzali wycofać się z umowy, ale musieliby zapłacić tysiąc złotych kary - opowiada nasz informator.
Zdenerwowani takim obrotem sprawy dopytywali, skąd wzięła się wyższa kwota. I dowiedzieli się, że 250 zł stanowi koszt przetrzymywania ciała w chłodni w ASK przy ul. Borowskiej. To właśnie tam mieli pojechać do kaplicy na uroczystość ostatniego pożegnania ze zmarłą.

- Ci ludzie byli dociekliwi. W ASK dowiedzieli się, że chłodnia służy tylko tym, którzy umarli w tym szpitalu. I że wtedy rodzina za usługę przechowania ciała w chłodni nie płaci - opowiada nasz informator. - Nic się nie zgadzało. Ich krewna nie zmarła przecież w szpitalu, lecz w domu - przypomina.

Wygląda na to, że za zgodą pracownika szpitalnego prosektorium zakład pogrzebowy przewiózł ciało do chłodni. Tymczasem, jeśli zakład nie ma własnej, powinien zawieźć ciało Heleny Z. na Osobowice lub Kiełczów, gdzie są dwie miejskie chłodnie. Doba w obu kosztuje ok. 25 zł.

Sens opisanej operacji byłby zatem taki: zakład pogrzebowy dogadał się z pracownikiem prosektorium w ASK i dzieli się z nim kwotą, którą dopisuje rodzinie do rachunku.

Nasz informator twierdzi też, że pracownik zarejestrował działalność gospodarczą i wystawia rodzinom rachunki za mycie i ubieranie zwłok. Mimo że do jego obowiązków na szpitalnym etacie należy umycie zwłok i zawinięcie ich w płótno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska