Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Borys, dolnośląski hunwejbin Donalda Tuska

Robert Bagiński
To nie pierwszy raz, gdy poseł Borys wychodzi przed szereg i próbuje grać ludzką tragedią
To nie pierwszy raz, gdy poseł Borys wychodzi przed szereg i próbuje grać ludzką tragedią Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Sławomir Nitras, Marcin Kierwiński, Michał Szczerba, Cezary Tomczyk i ten piąty. Dolnośląski poseł Piotr Borys robi wszystko by znaleźć się na pierwszej linii zagończyków Platformy Obywatelskiej. W politycznej walce nie przebiera w środkach. Wie, że dzisiejsza passa jest solą w oku partyjnych kolegów, którzy także rywalizują o wpływy.

Poseł Platformy Obywatelskiej, który ujawnił w telewizji, że molestowany chłopiec jest synem jego partyjnej koleżanki, to postać niejednoznaczna. Na Dolnym Śląsku jest odbierany jako polityczny drapieżnik, bezwzględny gracz, który dla osiągnięcia celu, nie cofnie się przed niczym.

Także przed tym, aby być niedyskretnym, jeśli tylko pozwoli mu to zaistnieć w przestrzeni publicznej. Nie dziwi więc, że to jego wypowiedź w TVP Info, przyczyniła się do identyfikacji ofiary pedofila z PO, który skrzywdził syna posłanki Magdaleny Filiks. – Te dzieci, które zostały skrzywdzone, to są dzieci jednej z naszych członkiń Platformy Obywatelskiej – wypalił 30 grudnia ub.r. na antenie „Minęła 8”. Nikt wcześniej tak szczegółowych informacji nie podawał. Strofowała go, prowadząca program red. Magdalena Ogórek, apelując, aby „nie wprowadzał takich informacji na antenę”.

Rozmawiamy z politykiem PO z Dolnego Śląska. - Piotr miał tylko przejaskrawić rolę pedofila, odciąć się od niego i użyć wobec niego kilku dosadnych epitetów, ale poszedł za daleko – komentuje rozmówca GWr z PO. Po tej wypowiedzi poseł Borys miał dostać reprymendę od szefa klubu PO, Borysa Budki. – I na tym by się skończyło, gdyby nie dramat tego chłopca – dodaje rozmówca. – Czy jego wypowiedź była przypadkiem, czy raczej chęcią błyśnięcia? – pytamy rozmówcę. – Kto zna Piotra, ten wie, że nie robi nic przypadkowo – odpowiada.

To nie pierwszy raz, gdy poseł Borys wychodzi przed szereg i próbuje grać ludzką tragedią. Podobną nadaktywność wykazał w 2021 roku. W Lubinie interweniowała policja, ponieważ młody mężczyzna – jak się później okazało pod wpływem narkotyków – rzucał w okna okolicznych mieszkańców kamieniami. Policjanci mężczyznę unieruchomili i wezwali pogotowie. Mężczyzna w szpitalu zmarł, a opozycyjne media rozpętały nagonkę, że do zgonu doszło w wyniku interwencji funkcjonariuszy.

- Ratownik stwierdził zgon na ulicy, po interwencji policji – perorował w antyrządowych mediach poseł Borys. Sprawę próbwał eskalować w Sejmie, ale z miernym efektem. Mało kto dawał wiarę jego narracji, której do dzisiaj nie potwierdziła żadna prokuratura. Miał za to swoje pięć minut, o które zdaje się walczyć jeszcze od lat dziewięćdziesiątych. – Więcej formy, niż treści. Ta jego nadaktywność i wieczne „ja” były irytujace – mówi radny Lubina.

Zanim Piotr Borys zaistniał na ogólnopolskiej scenie politycznej, głośno było o nim na Dolnym Śląsku. Od 2003 roku był radnym sejmiku dolnośląskiego, a następnie członkiem zarządu województwa i wicemarszałkiem. W międzyczasie trzykrotnie i bez skutku kandydował do Sejmu i Parlamentu Europejskiego. Rozpoznawalność zyskał jako wicemarszałek województwa. Nie z powodu sukcesów, lecz głośnych afer.

Pierwszą z nich była sprawa związana z przyznawaniem unijnych dotacji polecanym przez niego podmiotom. Rzecz w tym, że jednym z nich było Stowarzyszenie Civic Europae z Lubina. To ono, dzięki naciskom wicemarszałka Borysa miało otrzymać w 2008 roku 5 milionów złotych wsparcia. Środki pochodziły z Wojewódzkiego Urzedu Pracy, który podlegał zarządowi województwa. Skarbnikiem „obdarowanej”organizacji była żona posła Borysa, Marzena Krauz-Borys.

Sprawa stała się głośna za sprawą urzędniczki, która upubliczniła nagrania rozmów z wicemarszałkiem. - Naciskał na mnie, by pieniądze z unijnych dotacji dostawały firmy i instytucje powiązane z nim – ogłosiła wtedy urzędniczka. Pod naciskiem mediów, Borys zarządził wstrzymanie podpisania umowy z organizacją.

To nie był jednak koniec problemów państwa Borysów. Mniej więcej w tym samym czasie, okazało się, że żona wicemarszałka Borysa, choć nie ma należytych uprawnień, otrzymała posadę w radzie nadzorczej zależnej od KGHM spółki Mercus-Serwis. Pobierała z tego tytułu bardzo wysokie wynagrodzenie. – Nie mam żadnego wpływu na jej życie zawodowe – pokracznie tłumaczył Borys. - Jestem zdziwiony – tak tłumaczył sytuację ówczesny szef PO na Dolnym Śląsku, Jacek Protasiewicz.

Piotr Borys był jednak przyzwyczajony do gęstej atmosfery wokół siebie. Nie przeszkadzała mu ona, albo dbał o to, aby tak właśnie było. Zwłaszcza wtedy, gdy na tle innych, można było podrasować własny wizerunek. Po aferach w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, udało mu się w 2019 roku zdobyć mandat posła do Parlamentu Europejskiego. W polityce grał tak, jak jego mentor Grzegorz Schetyna – bez hamulców.

Głośno zrobiło się o nim z powodu kolejnej sprawy, gdzie wyjawił więcej, niż musiał. Już jako europoseł PO w 2013 roku złożył zawiadominie do prokuratury w Legnicy, w sprawie nieprawidłowości podczas wyborów władz dolnośląskiej PO. Chodziło o nagrania, na których było słychać, jak stronnik Jacka Protasiewicza, obiecywał jednemu z działaczy na zjazd, załatwienie stanowiska w KGHM. W zamian oczekiwał oddania głosu na Protasiewicza, który o funkcję szefa PO rywalizował ze Schetyną. – Piotrek oszukał wtedy wszystkich – mówi jeden z uczestników partyjnej rozgrywki z Lubinia.

Polityczne wolty i wcześniejsze skandale w niczym mu nie pomogły. Reelekcji do PE nie uzyskał, potem bez skutku próbował walczyć o mandat senatora, ale w 2018 roku musiał się zadwolić mandatem radnego sejmiku. Dopiero w 2019 roku zdobył mandat posła na Sejm RP. – Nie znam jego osiągnięć na Dolnym Śląsku. On się niczym nie wyróżnia i nic nie robi dla regionu. Partia pozwala mu się wybić, ale on nie ma talentu – mów Beata Kempa, europoseł Zjednoczonej Prawicy.

Jak ocenia jego popis z ujawnieniem danych, które pozwoliły na identyfikację ofiary pedofila z PO? - Prawda wychodzi na jaw. Chciał zbić na tym kapitał polityczny, ale nie udało się i jest tragedia – puentuje europoseł Kempa. Sam Piotr Borys, nie czuje się za nic odpowiedzialny. W dniu pogrzebu, zgwałconego przez działacza PO chłopca, wziął udział w konferencji prasowej Donalda Tuska, na której lider PO próbował wmówić Polakom, że winę za śmierć ponoszą media. Metr za nim stał prawdziwy winowajca ujawnienia danych...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska