Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Posądziła mnie o kradzież roweru i nie dostała kary. Co to za prawo?! [LIST]

List internautki
fot. Piotr Krzyżanowski
Napisała do nas internautka, która na ul. Świdnickiej została zaczepiona przez młodą dziewczynę. Ta stwierdziła, że rower, który właśnie przypięła, jest jej. Policja przyjechała po 30 minutach. Internautce udało się za pomocą naklejki policyjnej i dowodu zakupu udowodnić, że rower faktycznie jest jej, a nie oskarżającej dziewczyny. Dziewczyna ta nie poniosła jednak żadnej kary za bezpodstawne wezwanie policji i zmarnowanie czyjegoś czasu i nerwów. - Tak działa w Polsce prawo?! Takie rzeczy powinny być regulowane, a osoby pomawiające powinny otrzymywać karę - pisze nam pani Gosia.

TREŚĆ LISTU:

"Szanowna Redakcjo,

piszę do Państwa celem uzyskania pomocy w sytuacji, jaka mnie spotkała wczoraj (wtorek, 3 września) na terenie Wrocławia. Pierwszy raz w życiu! Otóż na ul. Świdnickiej, gdzie miałam sprawę do załatwienia, zaczepiły mnie dwie dziewczyny, które stojąc przy moim rowerze przyczepionym prawidłowo zabezpieczeniami, stwierdziły że jest on kradziony. Miał on zostać skradziony jednej z nich w wakacje. Zadzwoniły po policję. Sytuacja była nietypowa dla mnie - pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. W tym czasie miałam dużo spraw do załatwienia w mieście, a tu taka sytuacja. Dobrą wolą było, że się zatrzymałam i zaczęłam rozmowę z tymi dziewczynami. Jedna z nich nie umiała nawet podać szczegółów tego roweru, twierdząc nagminnie, że to jej i że zmieniła w nim siodełko, i że jej też był lekko porysowany. Zatrzymałam się i wdałam w dyskusję z młodą dziewczyną - zapewne niepotrzebnie. Chociaż z drugiej strony miałam świadomość, że dziewczyna zaraz zacznie krzyczeć i zostanę zatrzymana bezpodstawnie przez przypadkową osobę!

Na moje pytania dziewczyna nie znała odpowiedzi. Twierdziła, że taki sam rower kupiła w sklepie i że to jest jej! Nie podawała żadnych konkretów, które mogłyby potwierdzić, iż nie kłamie. Osobiście mnie zatrzymała. Zgodziłam się, mimo iż miałam dużo rzeczy do załatwienia tego dnia, żeby poczekać na policję i wyjaśnić sytuację. Ta dziewczyna nie miała dowodów, nie chciała też zbytnio rozmawiać, a jedynie uparła się, że to jej i koniec.

Wezwały policję, funkcjonariusze przyjechali po 30 minutach. Dziewczyna zaczęła im mówić, że to jej rower, że został ukradziony, mimo iż nie miała żadnych dowodów, żadnego potwierdzenia zakupu, nie znała szczegółów pojazdu, które ja znałam i bezpodstawnie mnie oskarżyła. Policjanci spytali się jej, kiedy kupiła rower - odpowiedziała, że w 2009 roku. Ja mój kupiłam w 2010. Taka była różnica, a drugą był brak oznaczenia na jej rowerze - dziewczyna nie wiedziała nawet, że rowery się oznacza! Policja robi to po okazaniu dowodu zakupu. Jest naklejka z numerem, której dziewczyna nie miała. Według mnie było to podstawą do zamknięcia tej "sprawy". Jeden z policjantów też nie wiedział, że taka naklejka z numerami policyjnymi jest naklejana na podstawie dowodu zakupu i kolegi się musiał spytać. Dodał też "nie uczęszczałem za dużo do szkoły, to teraz muszę jeździć w radiowozie". Dla mnie to niezrozumiałe. Sprawa powinna być zamknięta.

Naklejka nie miała trzech ostatnich numerów oznaczenia, więc pojechaliśmy po dowód zakupu. Pokazałam go policji. Gdy funkcjonariusze to zobaczyli, stwierdzili, że nie ma sprawy. Chciałam więc otrzymać dane osoby, która mnie pomówiła i przez którą straciłam godzinę czasu. Policjanci powiedzieli mi, że nie mogą tych danych udostępnić, ale będzie można odebrać notatkę w komisariacie Wrocław-Stare Miasto jeszcze tego samego dnia. Wiem, jak nazywali się policjanci, natomiast nie otrzymałam żadnych przeprosin ze strony policji, ani dziewczyny za stracony czas i pomówienie. Ona nie dostała także żadnego mandatu za niepotrzebne wezwanie policji!

Straciłam ponad godzinę, dodatkowo było to dla mnie zupełnie niepotrzebny stres. Ta dziewczyna nie miała żadnych konkretów. Okazuje się, że każdego można tak zaczepić na ulicy i posądzić o kradzież bez konsekwencji. Tak działa w Polsce prawo?! Takie rzeczy powinny być regulowane, a osoby pomawiające powinny otrzymywać karę. Dodam, że rower ukradziono jej spod bloku mającego monitoring.

Dlaczego policja w ogóle się tym zajęła? Co z konsekwencjami dla oskarżającej dziewczyny? Czytaj na 2. stronie

Pytam więc:

  • dlaczego policja po opisaniu szczegółów przeze mnie, a braku takowych ze strony tej dziewczyny, nie zakończyła od razu tego "spektaklu"?
  • jakie konsekwencje mogą spotkać tę dziewczynę za mój stracony czas i posądzenie mnie o kradzież?
  • jak wyglądałaby sytuacja po przyjeździe do domu, gdyby się okazało, że dokumentu potwierdzającego zakup nie mogę znaleźć?
  • czy można tak każdego publicznie zaczepić i zatrzymać, posądzając o kradzież i taka osoba potem nie otrzymuje kary?
  • dlaczego danych takiej osoby policja nie podaje od razu, tylko trzeba odbierać notatkę - przecież chcąc się bronić w sądzie, muszę wiedzieć przeciw komu występuję?

Dodam jeszcze, że panowie policjanci śmiali się, kiedy zostali zapytani, dlaczego taka osoba za mój stracony czas i nerwy nie dostała mandatu. Dla mnie to niezrozumiałe. Są granice, których nie wolno przekraczać, za to powinno się od razu karać. Teraz pewnie będę musiała sądzić się osobiście, a przecież nie mam danych tej dziewczyny. Czy będą one w notatce?

Gosia"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska