Beata Kempa, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, wiadomości na swojej sejmowej skrzynce nie odebrała.
- Mam dwa inne adresy, na które przychodzą ważne informacje - tłumaczy Kempa, dodając, że pocztę sejmową odbiera szefowa jej biura. - Wie, że jak coś jest związane z nazwiskiem Palikot, to ma trafiać do kosza.
Lewicowy poseł Janusz Krasoń, który poczty też nie sprawdził, zastanawia się, czy ta akcja to kolejny happening Palikota. - Jeśli tak jest, to odniesie skutek, bo znowu będzie o nim głośno - ocenia Krasoń.
O planowanej akcji atakowania wszystkich, także przedstawicieli duchowieństwa, nie wiedzieli partyjni koledzy ekscentrycznego posła.
- Nic na ten temat nie wiem. Owszem, dostałem 10, a może 20 mejli, ale ich nie czytałem - tłumaczy poseł PO Michał Jaros, który zauważył jedynie, że ich treść była taka sama.
Czy takie niechciane informacje zapychające skrzynki można potraktować jako spam? Prawnik Marcin Zatorski nie ma wątpliwości, że aby zaliczyć tego typu wiadomości elektroniczne do kategorii spam, muszą one mieć charakter komercyjny.
- Jeżeli wcześniej zastrzegamy, że nie chcemy ich dostawać, a dostajemy, to firma łamie prawo - wyjaśnia Zatorski. - W tym przypadku mejle, choć takie same, trafiły do osób publicznych nie z reklamą, lecz z apelem, nie są więc spamem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?