Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Popełniła samobójstwo, bo policja jej nie pomogła?

Małgorzata Moczulska
Patrycja miała 18 lat. Choć bardzo przeżyła śmierć chłopaka, powoli stawała na nogi. Bliscy nie mogą pogodzić się z jej śmiercią
Patrycja miała 18 lat. Choć bardzo przeżyła śmierć chłopaka, powoli stawała na nogi. Bliscy nie mogą pogodzić się z jej śmiercią fot. Dariusz Gdesz
- Mam żal do policji, bo gdyby człowiek był dla nich ważniejszy od procedur i od tego, czy ktoś odpowiednio sformułował zgłoszenie, moja siostra być może by żyła. Może by się nie załamała - płacze Kamila Więckowiak z Żarowa. 8 lipca jej 18-letnia siostra, miesiąc po tragicznej śmierci swego chłopaka, powiesiła się w łazience. Zostawiła dramatyczny list, w którym pisała, że za nim tęskni i nie ma siły walczyć z zaczepkami i wyzwiskami pod jej adresem. Prosiła siostrę, by nie zapominała o tym, co jej zrobiono i by winni zostali ukarani.

Patrycja Więckowiak czuła się zaszczuta. Po śmierci Konrada usłyszała wiele nieprzyjemnych słów, zwłaszcza od jego kolegi. Chłopak kpił, że udaje żałobę, ironizował, że nie była warta Konrada, wysyłał jej obraźliwe esemesy. Siostra i mama dziewczyny (ojciec zmarł kilka lat temu) robiły, co mogły, by jej pomóc. Poszły z nią do psychologa i psychiatry. Twierdzą, że choć dziewczyna była mocno związana emocjonalnie z Konradem i ciężko przeżywała jego śmierć, powoli stawała na nogi, snuła pierwsze plany. Zadręczała się jednak tym, co mówili o niej rówieśnicy.

Kilka dni przed samobójczą śmiercią poszła do dziadka Konrada. Opowiedziała mu o tym, jak jest szkalowana. - Poradziłem jej, żeby poszła na policję. Że są na to paragrafy, że na pewno jej pomogą - wspomina Leon Rychel. Dziewczyna posłuchała. W piątek, 5 lipca, poszła na komisariat w Żarowie. Zabrała ze sobą siostrę. - Policjant powiedział, że nie może nam pomóc. Kazał siostrze przyjść we wtorek, bo tego dnia miał być dzielnicowy - wspomina Kamila Więckowiak. Patrycja nie dożyła wtorku. W nocy z niedzieli na poniedziałek popełniła samobójstwo. We wtorek na komisariat przyszła Kamila.

- Powiedziałam, że siostra nie żyje, ale chcę, by ukarano winnych jej dręczenia. Usłyszałam, że muszę założyć sprawę cywilną i że gdyby każdy policjant na służbie miał przyjmować takie zgłoszenia, zaśmiecaliby tym sobie kartotekę - wspomina.
To przelało czarę goryczy. Dziadek Konrada złożył w prokuraturze zawiadomienie o niedopełnieniu obowiązków przez policjantów. - Nie twierdzę, że gdyby w piątek wysłali radiowóz i postraszyli tych, którzy śmiali się z Patrycji, to dziewczyna by żyła. Ale powinni byli coś zrobić - mówi. Śledztwa w sprawie prowadzi świdnicka prokuratura rejonowa.

Prokuratura Rejonowa w Świdnicy wszczęła dwa śledztwa związane z tym tragicznym samobójstwem. Pierwsze postępowanie dotyczy ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy lokalnego komisariatu policji, a drugie powodów samobójstwa. - W pierwszym będziemy sprawdzać, czy rzeczywiście policjant nie przyjął od nieżyjącej dziewczyny i jej siostry zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, choć miał taki obowiązek. W drugim zaś, czy osoby trzecie swoim zachowaniem, m.in. obraźliwymi słowami czy esemesami przyczyniły się do tego, że ofiara targnęła się na życie - mówi Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy.

Dodaje, że śledczy przesłuchali już pierwszych świadków, zabezpieczyli telefon ofiary oraz jej pożegnalny list. Patrycja napisała w nim, że nie chce żyć, bo tęskni za tragiczne zmarłym chłopakiem Konradem, ale też, że nie ma już siły walczyć z zaczepkami i wyzwiskami pod jej adresem. Prosiła siostrę, by nie zapominała o tym, co jej zrobiono i by winni zostali ukarani.
Nastolatka czuła się zaszczuta. Po śmierci Konrada usłyszała wiele nieprzyjemnych słów, zwłaszcza od jego kolegi. Chłopak wyzywał ją, kpił z niej, że udaje żałobę, wysyłał obraźliwe esemesy.

Katarzyna Czepil, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy, zaprzecza, że Patrycja została zlekceważona. Tłumaczy, że policjant, który feralnego dni przyjmował Patrycję i jej siostrę, nie popełnił błędu. - Te panie przyszły i chciały uzyskać zakaz zbliżania się do Patrycji przez jednego z mężczyzn, który jej dokuczał - mówi. - Nie powiedziały, że ten mężczyzna ją nęka, że czuje się zagrożona, boi się go - dodaje Czepil.

Tłumaczy, że właśnie dlatego policjant pouczył je, że nie może im pomóc, bo taki zakaz może wydać sąd, i zasugerował, by przyszły za kilka dni na rozmowę do dzielnicowego. A jeśli do tego czasu ten mężczyzna będzie dziewczynę straszył lub obrażał, nakazał zadzwonić po interwencję na numer 997.

Nieoficjalnie w komendzie słychać głosy, że choć wcześniej dziewczyna była po pomoc u psychologa, księdza, a nawet psychiatry, to dziś nikt ich nie rozlicza z tego, co zrobili, a czego nie i całą winą winę próbuje się zrzucić na mundurowych.
Jednak bliscy Patrycji dalecy są takiej roszczeniowej postawy.

- Nikt z nas nie mówi, że policja jest winna śmieci Patrycji. Jeśli już, to tego, że nie pomogli nam, kiedy tego potrzebowałyśmy. Teraz chodzi nam już tylko o to, by policjanci uderzyli się w piersi i wyciągnęli wnioski. Może kiedyś komuś uratuje to życie, bo życia Patrycji nic już wróci - mówi Kamila, siostra dziewczyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska