Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska - Białoruś 62:70. Nieudany debiut Arkadiusza Rusina

Michał Rygiel
Magdalena Ziętara (z piłką) pokazała się z dobrej strony w powrocie do reprezentacji Polski
Magdalena Ziętara (z piłką) pokazała się z dobrej strony w powrocie do reprezentacji Polski PZ Kosz/Jakub Skowron
Reprezentacja Polski w koszykówce kobiet przegrała pierwszy mecz kwalifikacji do Eurobasketu 2019. ulegając w Wałbrzychu Białorusi 62:70. Pomimo przegranej można jednak dostrzec kilka pozytywów w grze Polek.

Do reprezentacji powróciły ważne postaci, jak chociażby Magdalena Ziętara czy Agnieszka Kaczmarczyk. Ich obecność bardzo przydała się reprezentacji, bowiem obie wniosły sporo do gry Polek. Pierwsza była na parkiecie dosłownie wszędzie, wymuszając straty i atakując tablice, zaś druga została najlepszą strzelczynią kadry i jako ostatnia linia obrony starała się łatać wszystkie błędy w defensywie.

Arkadiusz Rusin, dla którego było to pierwsze spotkanie w roli selekcjonera reprezentacji Polski, szybko desygnował do gry zaledwie 17-letnią Annę Makurat z Basketu 90 Gdynia. Zawodniczka, która ma być za kilka lat jedną z najlepszych rozgrywających w kraju wyszła na parkiet bez żadnej tremy, odważnie stawiając czoła bardziej doświadczonym rywalkom. Nie bała się brać na siebie odpowiedzialności, pewnie wchodziła pod kosz i dyrygowała poczynaniami swoich koleżanek. Jesteśmy spokojni o jej rozwój, jeśli w wieku 17 lat pokazuje taką dojrzałość i dobrą grę. Za jej sprawą w pierwszej kwarcie gospodynie prowadziły nawet siedmioma punktami.

Białorusinki nie dały sobie jednak odjechać i szybko zmniejszyły straty do trzech oczek. Dystans jednego-dwóch posiadań dzielił obie reprezentacje przez większość drugiej kwarty. Polki miały odpowiedź na większość ofensywnych poczynań swoich przeciwniczek, choć widać było, że zawodniczki zza wschodniej granicy mają przewagę zwłaszcza w strefie podkoszowej. Nasze reprezentantki musiały szukać punktów po szybkich atakach bądź z linii rzutów osobistych. To wystarczyło, żeby na przerwę zejść z tą samą przewagą, co po pierwszej kwarcie.

W trzeciej odsłonie wydarzyła się katastrofa, której z pewnością Polki chciałyby uniknąć. Białorusinki zaczęły tę partię od ośmiu punktów z rzędu, szybko wychodząc na prowadzenie. Trener Rusin wziął czas, po którym trafiła Agnieszka Kaczmarczyk, jednak chwilę później z dystansu odpowiedziała Tarasava. Przez cały mecz nie mogła wstrzelić się rozgrywająca CCC Polkowice, Weronika Gajda, która skończyła to spotkanie z dwoma celnymi rzutami na czternaście prób. Niewiele lepszą skutecznością wykazała się Justyna Żurowska-Cegielska, która trafiła pięć na trzynaście rzutów. Polki trafiły zaledwie 37,5 proc. rzutów, w tym 26,2 proc. za trzy punkty. Dla porównania Białoruś skończyła to spotkanie z 47-procentową skutecznością z gry i 40 procentami celnych trójek.

Wobec braku celności z dystansu, podopieczne Rusina musiały szukać punktów pod koszem, ale częściej znajdowały białoruskie wieże. Anastasiya Verameyenka i Katsiaryna Smytsina zanotowały po cztery bloki - każda z osobna miała ich tyle samo, co cała nasza reprezentacja.

Mecz wciąż był jednak do wygrania, bowiem w kobiecej koszykówce osiem punktów to żaden deficyt. Trzeba było jedynie szybko zminimalizować straty i nie popełniać prostych błędów w defensywie. Polki starały się realizować te założenia, ale miały problem ze zmniejszeniem deficytu - Gajda nadal nie była w stanie trafić do kosza, a co gorsza jej nieskuteczność przeszła też na jej koleżanki. W decydujących momentach reprezentacja Polski przez trzy minuty pozostawała bez zdobyczy punktowej i dopiero odważne wejście Makurat dało nam kolejne punkty, doprowadzając do stanu 58:61 na cztery minuty przed końcem.

Białorusinki zachowały jednak zimną krew, kontrolując przebieg spotkania dzięki przewadze pod koszami - blokowały rzuty i wymuszały faule, co pozwalało im na łatwe oczka z linii rzutów osobistych. Na nic zdało się Polkom faulowanie rywalek w końcówce spotkania.

- Przegrywamy, ale była krew, był pot i teraz są łzy. Szkoda, że smutku, a nie radości. Dobrze wyszła nam pierwsza połowa, w drugiej źle zagrałyśmy w obronie. Strata 70 punktów jest na tym poziomie nie do wybaczenia. Nie możemy popełniać prostych błędów, bo to otwiera rywalkom pozycje, a koszykarki światowej klasy wykorzystują je bezlitośnie - mówiła po spotkaniu Justyna Żurowska-Cegielska.

- Jeżeli z 70 punktów 28 tracimy w jednej kwarcie po ewidentnych błędach, to nie możemy myśleć o zwycięstwie. Chcieliśmy zatrzymać Białorusinki na 57 punktach, a straciliśmy 70, więc to poważny problem - podsumował z kolei Arkadiusz Rusin.

Czasu na wyciągnięcie wniosków nie ma za dużo, bo już w środę w Ankarze Polki zagrają z kolejnym wymagającym rywalem - reprezentacją Turcji.

Polska - Białoruś 62:70 (17:14, 15:15, 17:28, 13:13)
Polska: Kaczmarczyk 22 (2x3), Misiek 8, Żurowska-Cegielska 10, Ziętara 5 (1), Gajda 7 (1) - Stankiewicz, Skobel 1, Makurat 7 (1), Poboży, Szajtauer 2.
Białoruś: Verameyenka 16, Snytsina 9 (1), Tarasava 8 (1), Likhtarovich 7, Papova 14 (3) - Rytsikava 3 (1), Ziuzkova, Hasper 13

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska