Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polisolokaty miały być wehikułem wysokich zysków. Coś poszło nie tak

Janusz Michalczyk
Giełdowe inwestycje obarczone są sporym ryzykiem
Giełdowe inwestycje obarczone są sporym ryzykiem
Stowarzyszenie „Przywiązani do polisy” chce pomóc tym, którzy czują się pokrzywdzeni przez towarzystwa ubezpieczniowe i banki. Chodzi o polisy na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym (UFK).

- Szacujemy, że ofiarą nieuczciwych umów padło 3,5-4 mln Polaków. Z pewnością wielu z nich mieszka na Dolnym Śląsku - mówi Piotr Sułek ze Stowarzyszenia. - Najgorsze, że wiele osób nadal o tym nie wie. Nie mają pojecia, co się dzieje z ich pieniędzmi.

I radzi, by każdy, kto kiedyś wykupił taką lub podobną polisę zainteresował się stanem konta. Może się okazać, że z wpłaconej kwoty pozostało niewiele.

Stowarzyszenie „Przywiązani do polisy” powstało, by pomagać klientom, którzy szukają informacji o skomplikowanych produktach finansowych i porad, jak się wywikłać z umowy, która okazała się bardzo niekorzystna. Zainteresowani szczegóły znajdą w internecie na stronie: www.przywiazanidopolisy.pl

Bezpłatne konsultacje dla osób z województwa dolnośląskiego są udzielane przez prawników do 15 września pod numerami telefonów: 665 854 410, 665 854 730, 721 565 623, 665 851 314.

Ludzie są naiwni

W internecie toczy się burzliwa dyskusja, bo wiele osób czuje się oszukanych. Uważają, że wprowadzono ich w błąd, oferując skomplikowane produkty finansowe, np. oparte na kursie surowców. Typowa wypowiedź: „W światowe bogactwa zainwestowałam 3 tys. zł. Po roku zostało mi 1700 zł”.

Nie brak też opinii, które można uznać za kubeł zimnej wody wylany na głowy rozgorączkowanych internautów, np.: „Jestem zdziwiona pretensjami klientów banku. Ja też miałam ofertę ubezpieczeniową z wyższym oprocentowaniem części lokaty, ale nie połakomiłam się na to. Nikt mnie nie zmuszał ani nie namawiał. Ludzie są dziwni, naiwni aż do bólu. Podpisują, a potem mają pretensję. Macie w umowie napisane, że oprocentowanie lokaty ubezpieczeniowej jest gwarantowane?”.

Na usprawiedliwienie klientów można wskazać, że spece od finansów zrobili wiele, by sprawę zagmatwać. Raport Rzecznika Finansowego wskazuje, że przeciętna liczba stron takiej umowy wynosiła 30-60 kart zagęszczonego tekstu pisanego małą czcionką. Dzielono także treść umowy na część zasadniczą, tabele i regulaminy. Do tego dochodziły skomplikowane wzory matematyczne. To wszystko skutecznie zniechęcało klientów do wnikliwej analizy.

Strata jak w banku

Raport Rzecznika Finansowego ma jasną konkluzję: polisa na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym praktycznie nie daje żadnych szans na zarobek. Chyba że dla ubezpieczycieli i banków - dzięki prowizjom za sprzedaż, wysokim opłatom za zarządzanie oraz opłatom likwidacyjnym.

- Musiałaby być niesamowita hossa, aby klient zarobił na takiej inwestycji - mówi Cezary Orłowski z Biura Rzecznika Finansowego. - Mamy analizy, z których wynika, że w większości umów końcowy wynik jest ujemny. Rzadko się zdarza, żeby wynik dla klienta był na plusie. Inwestycja trwa zwykle 15 lat, więc nawet jeśli wyjdzie na plus, to po uwzględnieniu inflacji klient musi liczyć się ze stratą - dodaje.

Na co liczyły banki i towarzystwa ubezpieczeniowe? Na pewno na chciwość klientów. Do nagłego zwrotu doszło, gdy wybuchł kryzys w 2008 r. i załamał się obrót tzw. toksycznymi instrumentami finansowymi. Wtedy okazało się, że wiele zainwestowanych środków przepadło. A wtedy ci klienci, którzy próbowali się wycofać z umów, zostali wykończeni opłatami likwidacyjnymi.

Sąd widzi uchybienia

Klientka wpłaciła 60 tys. zł opłaty wstępnej, a następnie prez rok w ratach kolejne 20 tys. zł. Kiedy postanowiła zrezygnować, wypłaco jej… 2 tys. zł. Jej sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który wskazał na pewne uchybienie. - Warunki umowy muszą być doręczone klientowi, zwłaszcza konsumentowi, a zapoznanie się z tymi warunkami czy odczytanie ich i nawet potwierdzenie podpisem tego rygoru nie zastąpią - wskazał w ustanym uzasadnieniu sędzia SN Zbigniew Kwaśniewski. Sprawa wróciła do niższej instancji.

Prawnicy występujący w imieniu klientów, którzy czują się pokrzywdzeni, podnoszą m.in. że przeciętny konsument sądził, iż umowa jest bezpieczna, bo generalnie umowy ubezpieczenia takie są, i że na takiej lokacie zarobi, w czym go utwierdzano, za co pośrednik brał ogromną prowizję. Tymczasem ani pośrednik, ani firma ubezpieczeniowa nie powiedziały nawet, w jakie walory będą inwestować wpłacone składki.

Ta argumentacja nie zawsze jest skuteczna. Dlaczego? - Ten zarzut wygasa w ciągu roku od dowiedzenia się przez osobę ubezpieczeniową, że została wprowadzona w błąd - wyjaśnia Cezary Orłowski z Biura Rzecznika Finansowego. I dodaje: - Można też powoływać się na niezgodność z prawem klauzul o opłacie likwidacyjnej. To skuteczniejszy argument, a przedawnienie na podstawie świadczenia nienależnego występuje dopiero po 10 latach.

Trzeba szukać furtek

Umowy różnią się szczegółami, więc prawnicy mają okazję, by się wykazać. Łódzki sąd uznał jedną z takich umów za nieważną, bo w deklaracji, którą złożył klient, zabrakło sumy ubezpieczenia. A ta jest wymagana przepisami Kodeksu cywilnego przy ubezpieczeniach grupowych. Klient, który zaskarżył swoją polisę do sądu, wpłacił ok. 10 tys. zł. Gdy postanowił zrezygnować, otrzymał ok. 400 zł. Dopiero po orzeczeniu sądu zwrócono mu prawie całą kwotę.

Kilka tysięcy osób próbuje sił w pozwach grupowych. Na przykład jeden z sądów apelacyjnych przyjął do rozpoznania pozew grupowy przeciwko TU Europa. W ramach tego pozwu 400 osób, które korzystały z produktów Pareto i Libra, domaga się zwrotu od ubezpieczyciela ponad 14 mln zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska