Na dwa lata pozbawiania wolności skazał w ubiegłym tygodniu sąd policjanta z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy, który przez dwa lata handlował częściami z kradzionych na terenie Dolnego Śląska samochodów.
- Sąd uznał, że 37-letni Tomasz T. jest winny paserstwa i że z tego przestępczego procederu uczynił sobie stałe źródło dochodu. Dlatego orzeczona kara jest bezwzględna, nie została warunkowo zawieszona - tłumaczy Agnieszka Połyniak z Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Do zatrzymania policjanta przyczynił się mieszkaniec Wrocławia, którego żonie skradziono samochód. Mężczyzna prowadził śledztwo na własną rękę. Kilka dni po kradzieży zaczął na portalach internetowych szukać ofert sprzedażny części z modelu i rocznika Seata, jakiego straciła jego żona. Kilka tygodni później znalazł silnik, który - jak wynikało z opisu i załączonych zdjęć - mógł pochodzić ze skradzionego samochodu.
- Od razu powiadomił o swoich podejrzeniach policję, a sam nawiązał kontakt ze sprzedającym, sugerując chęć zakupu silnika - opowiada prokurator Ewa Ścierzyńska. Dodaje, że wrocławianin w celu zawarcia transakcji umówił się w Świdnicy ze sprzedającym, który zaprowadził go do magazynów przy ul. Westerplatte 51.
Ta wizyta nie pozostawiła żadnych wątpliwości. W magazynie było mnóstwo samochodowych części, w tym wiele ze skradzionego seata. Nazajutrz do hali wkroczyła policja. Na miejscy zatrzymano oskarżonego i znaleziono m.in. samochód VW Golf V, który został skradziony poprzedniej nocy we Wrocławiu oraz kilkaset części z ponad 20 skradzionych w ostatnich miesiącach aut.
Nie jest to pierwsza sprawa, jaka toczy się przeciwko byłemu policjantowi. Jak się bowiem okazało, przestępczym procederem zajął się on zaraz po tym, jak w 2008 r. wyrzucono go z pracy w policji w związku z oskarżeniami o przestępstwa ubezpieczeniowe.
Mężczyzna wystawiał się na tzw. stłuczki. - Tomasz T. doskonale wiedział, w jakich miejscach może bez problemu niejako podłożyć się, by wypadek, choć był zaplanowany, wyglądał na przypadkowy i z winy innego kierowcy - mówi prokurator Ewa Ścierzyńska. Dodaje, że śledczy nie mieli problemu z oskarżeniem go o popełnienie 9 oszustw ubezpieczeniowych i wyłudzenie 21 tys. zł.
Proces trwa już kilka lat. Najpierw bowiem sąd czekał na opinie biegłych, zlecone m.in. przez obrońcę oskarżonego, a w końcu skazujący mundurowego wyrok uchylił sąd apelacyjny i sprawa ponownie trafiła na wokandę. Kolejny termin to lipiec tego roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?