Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant przywłaszczył emeryturę babci? Funkcjonariusz oskarżony o oszustwo

Marcin Rybak
Marcin Rybak
zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjne Michał Gaciarz Polskapress
Wrocławski policjant przywłaszczył pieniądze swojej własnej babci - twierdzi prokuratura. Do sądu wpłynął w tej sprawie akt oskarżenia. Główny dowód obciążający funkcjonariusza to zeznania pani listonosz. Policjant do zarzutów się nie przyznaje, ale odmawia wyjaśnień.

Oskarżony pracuje w Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu. Sprawa babci to tylko jeden z wątków śledztwa zakończonego aktem oskarżenia. Funkcjonariusz - poza pieniędzmi własnej babci - miał też przywłaszczyć pożyczki od znajomego oraz od kilku znanych firm pożyczkowych. Co ciekawe wśród firm, które miał pokrzywdzić oszustwami, nie ma żądnego banku.
Historia z babcią wydarzyła się w kwietniu ubiegłego roku. Wtedy to pani Ania [imię zmienione - red] zgłosiła na policji, że nie dostała emerytury. Zawsze przynosiła ją listonoszka.

Ale listonoszka przekonywała, że ona pieniądze przyniosła. To kwota 1600 złotych. Odebrał mężczyzna - wnuczek. Powiedział, że ma upoważnienie babci do odebrania jej pieniędzy. Wziął gotówkę i podpisał pokwitowanie. Przekonywała, że tym mężczyzną był właśnie wnuczek - policjant. Dowodem bezspornym, że listonoszka ma rację byłoby pokwitowanie. Ściślej podpis na pokwitowaniu. Gdyby udało się ustalić, że został uczyniony ręką wnuczka - policjanta. Niestety podpis do identyfikacji się nie nadawał.

Nie da się wiec jednoznacznie ustalić, kto podpisał się na tym dokumencie. Jednak prokuratura - prowadząca śledztwo w tej sprawie - przyjęła, że listonoszka zeznała prawdę wskazując na wnuczka - policjanta jako tego, kto pieniądze odbierał.
Ale to nie koniec zarzutów. Kolejnym pokrzywdzonym ma być znajomy policjanta. Dwa razy pożyczał mu pieniądze. Raz 550 a kolejnym razem 3000 złotych. Było to w 2016 roku. Nie oddał ani grosza. Co więcej zerwał jakiekolwiek kontakty z pożyczkodawcą.

Zdaniem prokuratury, to co zrobił policjant jest oszustwem. Oskarżenie będzie więc musiało przekonać sąd, że od początku zamierzał wziąć pieniądze i nie oddać pożyczki. A nie - na przykład - pożyczył w dobrej wierze, ale potem wpadł w kłopoty i stąd brak zwrotu pieniędzy.

Kolejni pokrzywdzeni to firmy pożyczkowe. Poza jedną, wszystkie udzielają pożyczek przez internet. Wystarczy wejść na stronę internetową wypełnić formularz i dostaje się pieniądze. Oskarżony brał od 400 złotych aż do 1600. Żadnej z tych pożyczek nie zwrócił. Podobnie jak w przypadku pożyczki od znajomego prokuratura twierdzi, że to było oszustwo. Czyli z góry zaplanowano, ze pieniądze nie zostaną zwrócone.

W sierpniu 2017 roku wziął 2000 złotych od przedstawiciela znanej firmy pożyczkowej. Nie powiedział mu - wynika z uzasadnienia aktu oskarżenia - że ma już inne podobne pożyczki i że ich nie oddał. Owych 2 tysięcy też nie zwrócił.
Policjant nie przyznaje się do zarzutów. W śledztwie odmówił składania wyjaśnień. - Dopiero po tym jak zapoznamy się z aktem oskarżenia zdecydujemy, co zrobimy w sadzie podczas procesu. Zdecydujemy też czy przesłać sądowi odpowiedź na akt oskarżenia - mówi jego obrońca mecenas Przemysław Nowak.

Zobacz też: Strażacy ochotnicy okradzeni ze sprzętu. "To dla nas cios"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska