Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant kryminalny ma kłopoty przez Inteligentny System Transportu

Marcin Rybak
Marcin Rybak
30.07.2013 wroclaw its inteligentny system transportu dyspozytornia wydzial bezpieczenstwa i zarzadzania kryzysowego centrum zarzadzania kryzysowego strzegomska ..gazeta wroclawska ..fot. janusz wojtowicz / polskapresse..
30.07.2013 wroclaw its inteligentny system transportu dyspozytornia wydzial bezpieczenstwa i zarzadzania kryzysowego centrum zarzadzania kryzysowego strzegomska ..gazeta wroclawska ..fot. janusz wojtowicz / polskapresse.. Fot. Janusz WóJtowicz / Polskapresse
Według prokuratury było tak - policjant jeździł służbowym radiowozem jak własnym autem. Dojeżdżał nim do domu - kilkadziesiąt kilometrów od Wrocławia. Fałszował dokumenty, tankował za państwowe pieniądze. Komenda straciła przez niego ponad 46 tys. zł Wpadł m.in. przez miejski monitoring. Sprawę bada wrocławski sąd. Kilkanaście dni temu zaczął się proces. Kolejny już w tej sprawie.

Policjant został oskarżony jeszcze w 2014 roku m.in. o oszustwo i przekroczenie uprawnień. Pierwszą bitwę przed sądem wygrał. Wyrok skazujący go - na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata - Sąd Okręgowy uchylił i nakazał powtórzyć proces. Właśnie ten nowy proces zaczął się kilkanaście dni temu.

W czerwcu 2013 roku policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych poinformowało przełożonych Tomasza P. o tej historii. Mężczyzna był wtedy policjantem wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej. Łapał złodziei.

BSW przyglądało się jemu i jego podróżom. Nieoznakowana Kia Ceed była na jego wyposażeniu od 2009 roku. Miał ją pobierać z policyjnego garażu przy ul. Zelwerowicza we Wrocławiu jak zaczyna służbę i tam oddawać na koniec pracy. W wyjątkowych sytuacjach - za zgodą szefa - mógł nim pojechać do domu.

W BSW przejrzeli miejski monitoring. Radiowóz nagrał się 29 razy. Zawsze - na Żmigrodzkiej przy wjeździe do miasta od strony Trzebnicy. Przeważnie rano - przed 7.00.

Przeanalizowali dokumenty, karty drogowe. Raporty z tankowania. Do radiowozu przypisana była karta “Flota” Orlenu. I na tą kartę tankowano. Tankowano - ustalili policyjni kontrolerzy - w innych miejscach niż wynikało to z wykazanej w dokumentach trasy przejazdu.

Jak tylko szef Tomasza P. dowiedział się o ustaleniach Biura Spraw Wewnętrznych natychmiast wszczął kontrole. Był 6 czerwca. Policjanta akurat nie było w pracy. Radiowóz - w oficjalnych policyjnych dokumentach określany jako "posterunek kołowy numer 3 - powinien być w garażu. Ewentualnie na dziedzińcu Komendy Wojewódzkiej.

Kontrolerzy pojechali do miejscowości, w której mieszkał policjant. Radiowóz stał zaparkowany pod jego domem. Zadzwonili do szefa - naczelnika Wydziału Kryminalnego. Ten natychmiast skontaktował się z podwładnym i zapytał gdzie jest radiowóz. Zeznawał później w śledztwie, co odpowiedział podwładny. Według Tomasza P. Kia Ceed była zaparkowana pod gmachem Komendy Wojewódzkiej.

Policjant mówił szefowi, że auto ma uszkodzone hamulce i żeby nikomu samochodu nie wydawać, on wróci następnego dnia do pracy i sam je naprawi. Nie odda auta do warsztatu, bo wtedy długo się czeka na naprawę. Naczelnik wysłuchał funkcjonariusza po czym kazał mu wziąć kluczyki, dokumenty auta i oddać je policjantom z wydziału kontroli, którzy czekają na parkingu pod jego domem.

Sprawa trafiła do prokuratury. Ustalono, że w ciągu trzech lat użytkowania auta 325 razy nie zwrócił go do garażu na Zelwerowicza. Szczegółowo przeanalizowano karty drogowe z wpisana trasą przejazdów. Miejsca, gdzie tankowano pojazdy, wskazania licznika przejechanych kilometrów. Ostatecznie policjantowi przedstawiono zarzuty. Do winy się nie przyznał.

Jak tłumaczy całą sprawę? W domu był tylko kilka razy, ale za zgodą szefa. Choć szef temu zaprzeczył. Nieprawidłowości w dokumentach? Wpisana trasa przejazdu nie zawsze zgadzała się z rzeczywistością. Czasem dokument wypełnia przed służbą. A potem trzeba było śledzić przestępcę, inną trasą. Bo mógł odkryć, że go obserwują. Czasem dokumenty wypisywał po kilkudniowej akcji i stąd pomyłki. A tankowanie? Różni policjanci jeździli tym radiowozem - choć to on był do niego przypisany. I to inni mogli tankować samochód, a nie on. A fakt, że kamera nagrała radiowóz wjeżdżający do miasta to nie dowód, że jechał prywatnie.

To właśnie musi ustalić sąd w nowym procesie. Bo - skazując policjanta - przyjęto, że każda sytuacja, w której nie zdał radiowozu oznaczała podróż do domu bez zgody szefa. A to nie takie proste. Bo czasem auto mógł mieć akurat ktoś inny albo i sam Tomasz P., ale pojazd zaparkował gdzieś we Wrocławiu pod komendą. Trzeba sprawdzić to co mówił Tomasz P. o wykorzystywaniu samochodu przez innych policjantów. Zbadać czy każdy przypadek nagrania przez miejski monitoring był równoznaczny z prywatnym wyjazdem. Potem dopiero sąd ma orzec ile - ewentualnie - tych prywatnych podróży było i ile kosztowały podatników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska