Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci pobili chorego na padaczkę? Sprawdza to prokuraura

Marcin Rybak
Policjanci z Trzemeskiej pobili chorego na padaczkę? Sprawdza to prokuraura
Policjanci z Trzemeskiej pobili chorego na padaczkę? Sprawdza to prokuraura Jaroslaw Jakubczak / Polska Press
Prokuratura wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić, czy 32-letni wrocławianin został pobity przez policjantów w trakcie zatrzymywania go w nocy z 8 na 9 kwietnia. Obrażenia są poważne: „wielokrotne złamania kości czaszki i twarzoczaszki, złamanie kości nosowych, skręcenie i naderwanie odcinka szyjnego kręgosłupa”. Ale czy zostały spowodowane przez policjantów?

- Śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień poprzez niezasadne użycie siły i spowodowanie obrażeń ciała przez funkcjonariuszy policji – mówi rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus. Prowadzi je prokuratura Stare Miasto. Rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski przekonuje, że policja sama jest zainteresowana jego wynikami.

Co się działo w nocy z 8 na 9 kwietnia? Krystian W. mówi, że niewiele pamięta. Po wypadku sprzed kilkunastu lat cierpi na padaczkę. Objawia się ona u niego utratą świadomości. - Jak mam atak, to nie pamiętam, co się działo – mówi Krystian W. - Po takim ataku człowiek nie jest świadomy przez kilka dni.

- Pamiętam, że biegłem ulicą Komandorską. Ktoś psiknął mi czymś w twarz i rzucił mnie na ziemię. Uderzyłem głową o beton. Czułem, jak coś cisnęło mi twarz. Potem ocknąłem się w radiowozie. Siedziałem głową w dół - opowiada. Potem pamięta policyjną izbę zatrzymań i to, że coś było nie tak z jego szczęką. - Jakbym miał krzywy zgryz - mówi. Później pamięta przesłuchanie na komisariacie przy ulicy Trzemeskiej.

Po wypuszczeniu z komisariatu wyglądał okropnie
Jego dziewczyna Joanna odebrała go z komisariatu 10 kwietnia po południu. Była z jego kuzynem. - Wyglądał okropnie – opowiada. - Widać było, że ma zdeformowaną twarz. Mówił „chodźmy stąd, chodźmy stąd”. Chcieliśmy go zawieźć do lekarza. Ale on chciał do domu. Następnego dnia 11 kwietnia Joanna zawiozła go do znajomego lekarza. Ten natychmiast kazał jechać na pogotowie. Stamtąd Krystian trafił do szpitala. Lekarzom powiedział o „pobiciu pod wpływem alkoholu” w dniu 8 kwietnia. Mówił im, że został przewrócony a sprawców było trzech. „Ktoś stał na jego głowie, kopnął go w głowę”. W szpitalu był dwa dni. Potem wypisano go i kazano przyjść kolejny raz - 15 kwietnia na operację połamanych kości czaszki. Wtedy był w szpitalu pięć dni.

CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE ŚMIERCI IGORA

Rzecznik policji potwierdza, że Krystian został zatrzymany pod zarzutem prowadzenia auta pod wpływem alkoholu. Miał 1,5 promila w organizmie. Trafił do policyjnej izby zatrzymań do wytrzeźwienia. Przed osadzeniem przebadał go lekarz. Dziesięć dni później – podkreśla rzecznik. – Krystian W. złożył zawiadomienie, że został pobity przez policjantów. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura i policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych - dodaje.

CZYTAJ DALEJ: Lekarz: Zachowanie osoby mającej taki atak padaczki może być mylone np. z upojeniem alkoholowym, ale takich obrażeń nie można się nabawić po tym rodzaju ataku

Lekarz: Takich obrażeń nie można się nabawić po takim ataku padaczki
Krytycznej nocy z 8 na 9 kwietnia u Krystiana była Joanna. Wyszła około 1. Przekonuje, że chłopak nie pił. - Wyglądał normalnie – zapewnia dziewczyna. Krystian przyznaje, że wypił po jej wyjściu. Choć wie, że nie powinien, bo alkohol wywołuje u niego napady padaczki. Co się potem działo, nie pamięta. Jechał autem to możliwe. Ale czy on prowadził? Auto zostało zaparkowane w podwórku przy ul. Kościuszki, a Krystiana policjanci zatrzymali na Komandorskiej koło wiadukty kolejowego. Czy policjanci mogliby nie zauważyć, gdyby był w takim stanie, jak 10 kwietnia - kiedy po wizycie na komisariacie wrócił po domu?

Zapytaliśmy dr hab. Bogusław Paradowskiego, z oddziału neurologicznego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej, czy utrata świadomości przy napadzie padaczki jest możliwa. Neurolog przyznaje, że tak. - To napad pochodzenia skroniowego, nie przypomina klasycznego napadu padaczkowego z drgawkami. Taki napad wiąże się z utratą świadomości - mówi dr Bogusław Paradowski. Przyznaje, że chorzy mają okresy, których nie pamiętają. - Napady wiążą się z okresem stanu pomrocznego. Takie osoby, nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Mogą wsiąść do pociągu i pojechać na drugi koniec Polski. Miałem pacjentów, którzy byli oskarżani o kradzież, bo zapomnieli zapłacić w sklepie. Po takim napadzie można wykonywać automatycznie pewne czynności - dodaje lekarz. Według niego ktoś, kto wcześniej nie miał do czynienia z takim napadem, nie będzie mógł go skutecznie rozpoznać. - Zachowanie osoby może być mylone np. z upojeniem alkoholowym - dodaje lekarz i mówi, że takich uszkodzeń ciała o jakich mowa w przypadku 32-latka nie można nabawić się podczas takiego ataku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska