Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja szuka pijanego kierowcy... trzy tygodnie po zgłoszeniu

Marcin Walków
fot. Paweł Relikowski
Co powinien zrobić ktoś, kto widzi przed sobą pijanego kierowcę jadącego slalomem? Zadzwonić na policję. Tak właśnie zrobił pan Łukasz z Wrocławia. Policjanci zgłoszenie przyjęli, ale nie interweniowali. Tłumaczą, że zapewne nie mieli wolnego radiowozu. Pirata drogowego chcą szukać dopiero teraz... trzy tygodnie po zdarzeniu. Czyżby liczyli, że wciąż będzie pijany?

Pan Łukasz [nazwisko do wiadomości redakcji] jechał drogą krajową nr 5 z Poznania do Wrocławia. Między Rawiczem a Trzebnicą zobaczył przed sobą dziwnie zachowującego się kierowcę. - Jechał slalomem, gwałtownie i bez potrzeby przyspieszał i hamował, zajeżdżał drogę pojazdom z naprzeciwka, te wielokrotnie ratowały się przed zderzeniem, uciekając na pobocze - wylicza. - Każdy kolejny kilometr jazdy za tym samochodem utwierdzał mnie w przekonaniu, że kierowca jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków - mówi pan Łukasz.

Na wysokości Korzeńska pod Żmigrodem żona pana Łukasza zadzwoniła pod numer 112 i opisała sytuację. Została przełączona do trzebnickiego komisariatu policji, gdzie sprawę musiała opisać jeszcze raz.

Mijały kolejne minuty i kilometry. Za podejrzanym samochodem pan Łukasz jechał aż do węzła autostradowej obwodnicy Wrocławia. - Kilkukrotnie telefonowaliśmy po drodze na policję, zapewniano nas, że patrol został wysłany - mówi pan Łukasz. - Myślałem, że policjanci zatrzymają to auto, będą z nami w stałym kontakcie. Jechaliśmy za pijanym kierowcą blisko 50 km. Ani jednego radiowozu nie było - żali się. Zdarzenie miało miejsce 1 lipca około godz. 16-17.

Dwa tygodnie później pan Łukasz wrócił z urlopu i od razu napisał skargę do Komendanta Wojewódzkiego Policji na opieszałość i niekompetencję w działaniu policjantów z powiatu trzebnickiego. Przez ten czas nie dostał od nich żadnej informacji, czy cokolwiek zrobiono w sprawie. Dziś wygląda na to, że nie zrobiono nic.

Mł. insp. Dionizy Dyjak, komendant powiatowy w Trzebnicy nie chciał z nami rozmawiać o pracy swoich podwładnych. Jego rzeczniczka odesłała nas do Komendy Wojewódzkiej Policji, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.
– Potwierdzam, że skarga wpłynęła i jesteśmy w trakcie wyjaśniania opisanych w niej okoliczności - mówi st. asp. Paweł Petrykowski, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. Nie chce odnosić się do szczegółów sprawy dopóki postępowanie trwa.

Zwraca jednak uwagę, że nie zawsze jest możliwość podjęcia interwencji od razu. – Może się zdarzyć tak, że akurat patrole podejmują inne interwencje. Są dwa radiowozy, jeden pojechał na przykład do wypadku, a drugi do innego zatrzymania. Sprawdzimy, czy w tym przypadku mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją - wyjaśnia st. asp. Petrykowski. - Zawsze prosimy jednak o podanie danych takich jak numer rejestracyjny, marki i koloru samochodu, miejsca i godziny, które pozwolą ustalić właściciela auta i osobę kierującą pojazdem. Ten pan podał te dane, zachował się prawidłowo, dlatego ustalamy, kto prowadził samochód, współpracując z właściwą komendą powiatową policji – dodaje.

Dopiero po skardze od pana Łukasza policjanci zabrali się za poszukiwanie pirata drogowego, zapewne licząc że po trzech tygodniach wciąż będzie pijany. Pan Łukasz został poproszony o złożenie wyjaśnień w sprawie podejrzenia popełnienia wykroczenia. - Rzeczywiście, policjanci z komisariatu Psie Pole zadzwonili do mnie wczoraj i wczoraj je złożyłem - tłumaczy. Dopiero na podstawie tych zeznań, policjanci z powiatu trzebnickiego wystąpią do policji wałbrzyskiej, a ta będzie mogła podjąć dalsze czynności wobec kierowcy srebrnego renault. Nawet gdy go znajdą, usłyszą zapewne że tego dnia nie pił. I sprawę umorzą.

Pan Łukasz nie wierzy już, że kierowca poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność. – Mija prawie miesiąc. Mam tylko nadzieję, że po drodze nie spowodował wypadku i może wyciągnie wnioski na przyszłość. Dziwi mnie, że policja zignorowała tę sprawę.

– Nie wierzę, że w całym powiecie nie było ani jednego wolnego radiowozu. Jeśli teraz policja dotrze do kierowcy, nie przyzna się, że był pod wpływem alkoholu lub narkotyków. A poza moimi zeznaniami innego dowodu nie ma. Wystarczyło zatrzymać go i przebadać alkomatem na miejscu – bulwersuje się pan Łukasz.

Sprawą zainteresowaliśmy Komendę Główną Policji. Ta nie chce jednak jej komentować do czasu zakończenia postępowania.

- Musimy pamiętać, że policja jest od zapobiegania przestępstwom i wykroczeniom. Jeśli otrzymuje takie zgłoszenie, to jej obowiązkiem jest niezwłoczne podjęcie interwencji, jak najszybciej, a nie oczekiwanie na nie wiadomo co - komentuje prof. Marian Filar, karnista. - Opisana sytuacja wskazuje na jakąś nieprawidłowość. Takie okoliczności wymagałaby współpracy między jednostkami policji, komunikacji, podjęcia działań w pewnym sensie nierutynowych. Może policjantom się nie chciało? Ale niestety, w tego typu zawodach, takich jak policjant musi się chcieć! Każdy człowiek, choć ma prawo nawet do obywatelskiego zatrzymania sprawcy, nie jest od tego, by wyręczać policję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska