Dyrekcja wskazała, że tereny te nie należą do Skarbu Państwa, lecz do gminy Wrocław. Magistrat nie chce jednak rezerwatu w tym miejscu, bo nadal trafia tam część ścieków komunalnych. Poza tym na części tych gruntów mogą w przyszłości powstać osiedla mieszkaniowe.
Paweł Kołodziejczyk, prezes Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego, podkreśla, że chodzi nie tylko na utrzymanie unikatowego, podmokłego terenu, który jest domem dla ptaków, ale także o potencjał rekreacyjno--turystyczny. Można tam stworzyć ścieżki rowerowe i edukacyjne, czatownie do obserwowania zwierząt.
Według nieoficjalnych informacji, urzędnicy zaplanowali utworzenie na 200 ha, czyli mniej więcej jednej piątej obszaru pól irygacyjnych, zbiornika na deszczówkę, do którego zleje się nadmiar ścieków z Psiego Pola. Zdaniem ekologów, takie rozwiązanie nie sprzyja ochronie ptaków, nie tylko ze względu na małą powierzchnię, ale też zmiany poziomu wody w takim zbiorniku.
Trzy lata temu Rada Miejska uchwaliła dokument, który pozwala przeznaczyć tereny irygacyjne pod kameralne osiedla mieszkaniowe, a także aktywność gospodarczą.
Tymczasem, jak wynika z ekspertyzy prof. Franciszka Czyżyka z Politechniki Świętokrzyskiej, na wrocławskich polach zalegają tysiące ton metali ciężkich, bo przez lata były tam kierowane ścieki przemysłowe. Nie brak też bakterii kałowych i substancji powodujących zakwity wód.
- Próba rekultywacji i osuszania tych terenów uruchomi reakcje uwalniania tych związków do wód i powietrza, co może spowodować katastrofę ekologiczną i epidemiologiczną - ostrzega Paweł Kołodziejczyk, prezes Śląskiego Towarzystwa Ornitologicznego.
Zwolennicy rezerwatu nie składają broni. Do wojewody złożą wniosek o unieważnienie studium przyjętego przez Radę Miejską.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?