Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb Stanisława Szozdy - ostatni medal legendy kolarstwa [ZDJĘCIA]

Wojciech Koerber, fot. Paweł Relikowski
fot. Paweł Relikowski
Przepraszam, przed finiszem bywało łatwiej – tłumaczył się ze swoich łez Ryszard Szurkowski, gdy w sobotę na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu żegnał przyjaciela i rywala. Stanisław Szozda, dwukrotny mistrz świata, dwukrotny wicemistrz olimpijski oraz zwycięzca Wyścigu Pokoju, zmarł w poniedziałek w wieku niespełna 63 lat. Cztery ostatnie miesiące spędził we wrocławskim szpitalu na ul. Grabiszyńskiej, walcząc z ciężką chorobą.

Na Osobowicach zjawił się w sobotę cały peleton kolarskich sław. Poza wspomnianym Szurkowskim byli m.in. Henryk Charucki, Tadeusz Mytnik, Jan Brzeźny, Jan Faltyn, Jan Jankiewicz, Zenon Jaskuła czy Mieczysław Nowicki.

Szozda spoczął w Alei Zasłużonych, obok zmarłego w 2011 roku Janusza Kierzkowskiego. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, co ogłosił minister w Kancelarii Prezydenta RP, Jan Lityński. Ze stolicy przybyli również sekretarz generalny PKOl.-u Adam Krzesiński i jego bliski współpracownik, w przeszłości też medalista olimpijski w szermierce, Marian Syp-niewski. No i nie mogło zabraknąć przedstawicieli Regionalnej Rady Olimpijskiej (m.in. Mieczysław Łopatka, Halina Aszkiełowicz-Wojno, Józef Grzesiak, Jan Cych, Ryszard Podlas, Mariusz Jędra) oraz kolarza z zamiłowania, marszałka Dolnego Śląska Rafała Jurkowlańca.

– To nieprawda, że kolarz musi ciągle jeździć na rowerze. Ja przepływałem kiedyś pod wodą ledwie pięć metrów. Po czterech latach treningu pokonywałem już pod nią 50 metrów. To bardzo pomagało w jeździe. Biegałem też na nartach, m.in. razem z Józkiem Łuszczkiem. Nie potrafił mnie urwać. Potem to się przekładało na jazdę na rowerze. Najważniejsze w tej dyscyplinie jest bowiem to, by zbudować organizm – wyjaśniał Szozda w jednej z ostatnich rozmów.

– Zawodnicy powinni skupić się dziś na ciężkiej pracy, a dopiero później myśleć o pieniądzach. Pogoń za pieniądzem przesłania nam wartości, które były najcenniejsze kiedyś. To wiara w pracę i w sukces – dodawał urodzony w Dobromierzu sportowiec. Karierę skończył szybko, jako 28-latek.

– Podczas Wyścigu Pokoju w 1978 roku miałem kraksę i dość mocno uderzyłem kręgosłupem o asfalt. Oskarżono mnie o tchórzostwo, tymczasem podczas wypadku pękł mi wyrostek poprzeczny w przedostatnim kręgu. Naderwałem też przyczep mięśnia gruszkowatego. Nie mogłem chodzić. Potem mnie przepraszano i proszono, żebym wrócił. Poczułem jednak uraz. Kiedy więc oskarżono mnie o brak ambicji, powiedziałem, że więcej nie wsiądę na rower. Wtedy też urodziła się moja córka, Natalia, co ułatwiło podjęcie decyzji – wspominał Szozda.

Ta kariera skończyła się zbyt szybko. Życie również.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska