Złamałeś rękę, albo nogę? Skaleczyłeś się lub oparzyłeś? Dziś wzywasz karetkę lub jedziesz na Szpitalny Oddział Ratunkowy, powszechnie zwany SOR-em. W PRL-u SOR-ów nie było, zamiast tego połamani i chorzy obywatele udawali się na Pogotowie. We Wrocławiu najbardziej oblegane było to przy szpitalu im. Marciniaka przy ulicy Traugutta. W korytarzach kłębił się tłum ludzi. Jedni czekali na wizytę u lekarza, inni na prześwietlenie, a jeszcze inni w kolejce do "gipsiarni". Wszyscy z nieskrywaną niechęcią patrzyli na szczęśliwców przywożonych karetką Pogotowia Ratunkowego, bo ci mieli niekwestionowane pierwszeństwo. Podobnie, jak panowie i panie, których eskortowali milicjanci.
Wspomnienia lekarzy pracujących w pogotowiu, sanitariuszy oraz kierowców karetek często różnią się od wspomnień pacjentów. Ci pierwsi opowiadają, że kiedy ktoś wezwał karetkę, trzeba było jechać, bo "każde zgłoszenie było uzasadnione i każde trzeba było przyjąć". Pacjenci opowiadają natomiast, że po pierwsze, trudno było wezwać karetkę, bo nie było telefonów (stacjonarnych, nie mówimy o komórkach, które jeszcze się nikomu nie śniły), a jeśli już znalazłeś budkę telefoniczną z działającym telefonem, to numer Pogotowia był stale zajęty. Często łatwiej było wsiąść w autobus i tramwaj i pojechać komunikacją miejską na Traugutta.
Oddzielnym tematem są karetki. W PRL-u Pogotowie Ratunkowe korzystało z Wojewódzkiej Kolumny Transportu Sanitarnego. Jak wspominają pracownicy WKTS, "pacjentów transportowano ambulansami dwóch marek: Warszawa (pełniły rolę karetek ogólnych i wyjazdowych) i Nysa (jeździły jako przewozówki i erki). Później warszawy wyparły Fiaty 125p". Podobno te ostatnie były tak ciasne, że kroplówkę trzeba było trzymać za oknem karetki... A tak przy okazji, na jednym ze zdjęć zobaczycie nowe karetki Pogotowia Ratunkowego marki "Skoda". Na zdjęciu na ma daty, może ktoś wie coś więcej na ten temat. Czekam na informacje (
[email protected]).
Zobaczcie, jak ratowano mieszkańców Wrocławia i całego Dolnego Śląska, przechodząc na kolejne zdjęcia. Każde opatrzyliśmy oryginalnym podpisem.