Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podziemny szpital pod dworcem? Metro z Wrocławia do zamku Książ? To tylko legenda

Marcin Torz
Wrocławski Dworzec  Główny PKP zmieniał się  przez dziesięciolecia. I nie tylko on sam, ale i okolica oraz goście odwiedzający budynek
Wrocławski Dworzec Główny PKP zmieniał się przez dziesięciolecia. I nie tylko on sam, ale i okolica oraz goście odwiedzający budynek Paweł Relikowski
Ponad 160 lat temu podjęto decyzję o budowie Dworca Głównego PKP w stolicy Dolnego Śląska. O wrocławskim dworcu kolejowym, wizytówce miasta, i jego ciekawej historii pisze Marcin Torz

Gdy pod koniec maja zeszłego roku zakończono remont Dworca Głównego PKP we Wrocławiu, dowiedzieliśmy się dwóch rzeczy. Pierwsza: że mamy najpiękniejszy dworzec w Polsce. Druga: że nie ma pod nim tajnych tuneli, podziemnych stacji i polowego szpitala, o których krążyły legendy.

Dworzec powstał w połowie XIX wieku (1855-57) na ówczesnych obrzeżach miasta. Interesujące, że stanął tuż obok starszego dworca, który został wybudowany kilkanaście lat wcześniej (do dziś widać jego perony, ze wschodniej części dworca).

Pierwszy pociąg z Dworca Głównego PKP pojechał do Poznania w 1856 roku, ale dopiero rok później budynek został oddany do użytku. Jak czytamy na blogu wroclawnowyglowny.pl „Gotowe były już wtedy wszystkie pomieszczenia służące do obsługi podróżnych, ale trwały jeszcze prace wykończeniowe w sali konferencyjnej na pierwszym piętrze i w kilku innych wnętrzach, prowadzono również roboty tynkarskie w zachodniej części budynku. Jesienią 1857 roku wyrównano i wybrukowano plac przed dworcem oraz prowadzące do niego ulice, zasadzono rośliny ozdobne i zainstalowano latarnie gazowe”.
Za projekt i budowę dworca odpowiadał Wilhelm Grapow – królewski budowniczy Kolei Górnośląskiej.

Wybudowanie dworca ożywiło najbliższą okolicę. Przedłużono obecną ulicę Kołłątaja, która wtedy kończyła się na skrzyżowaniu z ul. Kościuszki. Wzdłuż powstały kamienice. Ale nie minęło pięćdziesiąt lat i dworzec postanowiono zdecydowanie przebudować. Na wspomnianym wyżej blogu czytamy: „Przebudowa polegała przede wszystkim na podniesieniu torów kolejowych biegnących przez miasto na taką wysokość, żeby możliwe stało się przeprowadzenie pod nimi przejść i przejazdów łączących centrum Wrocławia z jego południową częścią. W obrębie budynku dworca zmiany objęły likwidację pierwotnej hali peronowej i wzniesieniu na jej miejscu nowej hali obsługi podróżnych. Na południe od niej, w miejscu dotychczasowych składów węgla, usytuowano pięć peronów – dostępnych przez poprowadzone pod torami tunele – z których cztery mieściły się w przeszklonej hali o stalowej konstrukcji”.

Później, aż do roku 2010, większych prac na dworcu nie prowadzono. Przed końcem II wojny światowej skupiono się głównie na dbaniu o to, co zostało wybudowane, choć w 1925 roku na pierwszym piętrze zaczęło funkcjonować kino.
Kolejne prace przeprowadzili już Polacy, zaraz po zakończeniu wojny. Szczęśliwie działania wojenne nie uszkodziły znacząco zabytkowego budynku. Dzięki temu jeszcze w czerwcu, kilka tygodni po kapitulacji Niemiec, uruchomiono połączenie z podwrocławskim wtedy Brochowem. Naprawianie szkód powstałych w czasie wojny trwało kilka lat. Kolejny remont przypadł na lata 90. ubiegłego wieku. Wtedy też pomalowano elewację budynku. W końcu w 2010 roku rozpoczęła się gruntowna przebudowa gmachu, której efekty możemy dziś podziwiać. Co prawda, nadal na dworcu nie działają sklepy i lokale gastronomiczne w takiej liczbie, jakby chcieli pasażerowie, to jednak chyba nikt nie ma wątpliwości, że wrocławski dworzec jest najpiękniejszy w Polsce i na pewno znajduje się w czołówce europejskiej.

Koniec remontu nie dla wszystkich był jednak czasem radości. Zakończenie prac ostatecznie bowiem rozwiało wszelkie wątpliwości, co do tajemnic, które dworzec miał skrywać. Odkąd Wrocław stał się polskim miastem, o dworcu krążyły legendy. Przede wszystkim opowiadano o podziemnym szpitalu, który działał podczas oblężenie miasta. Byli nawet tacy wrocławianie, którzy zapewniali, że wchodzili do środka, tuż po zdobyciu miasta przez Rosjan. Później, całość miała zostać zalana wodą... W tym wszystkim jest nieco prawdy. Świadkowie, którzy opowiadali o podziemnym szpitalu, zapewne mieli na myśli schron (w tym miejscu jest teraz podziemny parking), który podczas walk o Festung Breslau służył za lazaret, czyli polowy szpital. Jednak byli i ci, którzy dawali sobie głowę uciąć, że pod schronem są następne – niedostępne – kondygnacje. Bo schron na potrzeby budowy parkingu został wysadzony i żadnych tajnych pięter nie odkryto.

Legenda o podziemnym szpitalu i tak była jedną z bardziej przystępnych opowieści. Bo w ciągu kilkudziesięciu lat powstały też inne, zupełnie absurdalne. Jak na przykład taka, że pod dworcem działała tajna linia metra – zdaniem zwolenników tej teorii można było pociągiem dojechać z dworca do zamku Książ...

Inni fanatycy nie mieli aż tak wybujałej fantazji, bo pod dworcem umiejscowili jedynie... podziemną stację metra. Ale wagony nie miały z niej jeździć pod Wałbrzych, tylko na ul. Stalową, na pl. Solny i na pl. Grunwaldzki. Miłośnicy tej legendy dowodzili, że schrony w tych miejscach (ul. Stalowa i Ładna – naziemne, pl. Solny – podziemny), w rzeczywistości były stacjami podziemnej kolejki...

Ostatnia przebudowa dworca te wszystkie hipotezy uśmierciła. Nie mamy więc podziemnej stacji kolejowej, ale możemy się za to pochwalić zjawiskowym gmachem Dworca Głównego PKP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska