Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż z Wrocławia jest dzisiaj nie do poznania

Marcin Pluskota
Piotr Warczak
Megafon poinformował o spóźnieniu, przeprosił, a następnie zaznaczył, że opóźnienie może ulec zmianie.

- Miałam być wcześniej, ostatecznie będę o 20. Powiedz mamie, że jestem w podróży - powiedziała pani, zamknęła komórkę i schowała ręce do kieszeni. Zimna niedziela, centralny plac tymczasowego dworca Wrocław Główny. Dziesiątki oczu wpatrzone w tablicę przyjazdów i odjazdów. Każdemu przetasowaniu literek towarzyszy zdenerwowanie zebranych. Jaka nowa niespodzianka szykowana jest dla nas tym razem?

Pociąg: TLK38102 (PKP Intercity, przewóz rowerów, 1 kl. - obowiązek rezerwacji, wagon bezprzedziałowy, wagon barowy, w pociągu wagon dla niepełnosprawnych, przesyłki konduktorskie za opłatą) planowy odjazd: 10.23, jest spóźniony. Zimno. Kierowcy taksówek rozgrzewają silniki. Nudne oczekiwanie.

Megafon oznajmił: Peron 4! Ruszyli, a ja razem z nimi! Wpadamy w wąskie gardło przejścia pod dworcem, zimowe buty tupią na podłodze wyłożonej sklejką, kółka walizek niemiłosiernie buczą. Wspinaczka po schodach. Szturmujemy peron. Po lewej wagony. Pchamy się do najbliższych drzwi. Ktoś wysiada? Nie szkodzi. Nie ma litości.

Pielgrzymka wąskim wagonowym przejściem. Pociąg przelotowy, więc nie ma najcenniejszych, pustych przedziałów. Jedna osoba to już tłok, zwłaszcza jeżeli zajęła miejsce przy oknie i to zgodnie z kierunkiem jazdy.

- Przepraszam, czy wolne? - decyduję się wreszcie. Siedząca w przedziale dziewczyna przyzwala (łaskawie). Pociąg odjeżdża o 10.38. Kierunek: Poznań.
- Komu pan robi te zdjęcia? - pyta pan towarzyszącego mi fotoreportera.
- Robimy reportaż o kolei... - wyjaśniam.
- Tragedia, ciężko, zwłaszcza wiosną, mało wagonów, za dużo ludzi... - automatycznie mówi pan spotkany w wagonie barowym.

Temat reportażu: podróż z Wrocławia do stolicy Wielkopolski. Czy da się podejść do sprawy inaczej niż tylko narzekając? Tak, ale, niestety, wymaga to większej wyprawy: w czasie i przestrzeni.
Poniedziałek. Breslau, ulica Gartenstraße 105. 27 października 1856 roku. Kończy się budowa wrocławskiego dworca głównego (a dokładnie Dworca Kolei Górnośląskiej i Wrocławsko-Poznańsko-Głogowskiej). Przy zachodniej ścianie budynku stoją jeszcze rusztowania, robotnicy nakładają ostatnie warstwy tynku. Na peronie przystrojone w kwiaty i pruskie, polskie i śląskie chorągwie wagony. Wśród wsiadających oficjeli jest m.in. August von der Heydt, pruski minister handlu i przemysłu. O godzinie 7.30 pociąg rusza, parowóz, po raz pierwszy w historii, wytacza skład w stronę Poznania.

Przemysł XIX wieku napędzał węgiel, żarłoczne piece hut i fabryk pożerały go w niewyobrażalnych ilościach. Kluczowy okazał się więc transport czarnego surowca. Dla Prus zapleczem kopalń był właśnie okręg Śląski.

W nowym wynalazku - kolei, prócz decydentów, zakochali się też zwykli ludzie. Pierwszą linię z Wrocławia otworzono 21 maja 1842 roku. Pociąg w asyście tłumu gapiów, chóru i orkiestry, żegnany salwami armatnimi odjechał do Oławy (linię pociągnięto później dalej do zagłębia górnośląskiego). Rozentuzjazmowany dziennikarz pisał o tym dniu: "21 mają stał się świętem, które tak mocno i pięknie, tak bardzo wypływając z najgłębszego serca ludu i tak żywymi odcieniami uczuć jaśniejąc, było obchodzone przez mieszkańców Wrocławia i zapewne całego Śląska".

Kierunek poznański był również ważny - prowadzące dalej na północ tory ostatecznie skomunikowałyby Śląsk ze szczecińskimi portami. Na budowę linii w 1853 roku koncesję uzyskała spółka Kolei Górnośląskich. Przedsięwzięcie nie było tanie, ułożenie jednego kilometra torów kosztowało wtedy około 45000 talarów, a planowana trasa liczyć miała 164 kilometry.
155 lat później, 2011 rok. Wrocław opuszczamy nasypem powstałym w trakcie wielkiej przebudowy w 1896 roku. Mijamy stacje Mikołajów (w 1856 - Nikolaitor), Popowice (w 1856 - Pöpelwitz) i Osobo-wice (w 1856 - Oswitz). Przekraczamy Odrę. Pokonujemy 33 przęsła prawie 400-metrowego mostu Poznańskiego. Przysadzista i ciężka konstrukcja nie może konkurować wizualnie z widocznymi obok smukłymi pylonami mostu Milenijnego czy Rędzińskiego. Jest jednak obrazem swoich czasów: brudnej ery rozwoju przemysłu. Funkcja przeważa nad estetyką.

Pociągiem jedzie Zbyszek, który jest ważny z trzech powodów: 1) siedział sam w ostatnim przedziale, ostatniego wagonu; 2) pociągiem ostatni raz podróżował pięć lat temu; 3) mówi, że wczoraj miał imieniny (chociaż Zbigniewa wypada 10 października). Jedzie do Rawicza i czuje się dość niepewnie:

- Ciekawe, czy on się w Rawiczu zatrzymuje? - pyta sam siebie i dodaje.
Zbyszek jedzie z Wrocławia do domu. Jest to jego pierwsza podróż koleją od 5 lat.
Tory odbijają w lewo, zbliżamy się do Obornik Śląskich. Z prawej omijamy Trzebnicę- wielkiego przegranego wytyczania kolejowych szlaków w XIX wieku. Na wybudowanie krótkiego 27-kilometrowego odcinka łączącego ją z Wrocławiem miasto musiało czekać wiele lat. Problemem było kosztowne przebijanie się przez Wzgórza Trzeb-nickie. Pierwsze szanse pojawiły się w 1850 i 1853 roku, przez Trzebnicę planowano także ułożenie torów do Poznania, ostatecznie pociąg pojechał właśnie przez Oborniki. Uzdrowiskowa miejscowość stała się modnym celem wypadów wrocławskiej socjety. Na trzebnickiej stacji pierwszy pociąg zawitał dopiero w 1886 roku.
Zbyszek pracował na kolei w tzw. drogówce. Jeździł z ekipą remontową z Obornik Śląskich wymieniać podkłady pod torami na linii Wrocław - Poznań. Okoliczne stacje zna jak własną kieszeń.
- Ja tam robiłem 15 lat, później grupowe zwolnienia były - przyznaje. Przez całą rozmowę patrzy przez okno, poznaje znajome miejsca:

- O, stacja Pęgów, mieszkałem tu kiedyś. Ale tu się zmieniło, tu na grzyby chodziłem…
A kolej? Wygląda teraz inaczej? - Jest nie do poznania, co tu się robi…

Mijamy podobne do siebie zaniedbane stacyjki, na tablicach z nazwami miejscowości rdzawe zacieki. Pociąg nie zatrzymuje się w Osoli (w 1856- Ritschendorf) i Skokowej (w 1856 - Gellendorf-Strop-pen). Za Żmigrodem (w 1856- Trachenberg) mijamy Korzeńsko. W latach międzywojennych tutaj właśnie wjechalibyśmy do II Rzeczypospolitej Polskiej.

Stoimy ze Zbyszkiem obok toalety. Z kieszeni kurtki wyciąga paczkę i wydłubuje papierosa, zapala. Stoję na czatach i pilnuję, czy nie idzie konduktor. Zbyszka chwyta melancholia:
- Jeszcze bym poszedł na kolej robić, ale mam już 60 lat, bałbym się... Do tego teraz tylko maszyny, maszyny... - mówi.
Dlaczego tak rzadko jeździ koleją?
- A do kogo? Mam dwóch braci we Wrocławiu, nawet nie wiem gdzie mieszkają...
Pociąg zatrzymuje się w Rawiczu. Mężczyzna wysiada i idzie jeszcze 2 km wzdłuż torów. Mieszka w starej budce dróżnika. Konduktor gwiżdże, pociąg rozpędza się, Zbyszek ginie w perspektywie.
Stajemy w Lesznie. To tutaj rozpoczęły się pierwsze prace budowlane na linii Wrocław- Poznań. W 1856 całe miasto witało na nowo wybudowanym peronie przystrojony pociąg zmierzający do Poznania.

Pogoda w stolicy Wielkopolski brzydka jak w stolicy Dolnego Śląska. Pociąg zatrzymuje się przy ponurym, pudełkowatym budynku dworca głównego.

27 października 1856 roku, około godziny 13.00 zajechalibyśmy do Jeżyc, na nieistniejącą już (pierwszą poznańską) stację kolejową. Jej lokalizację na obecną zmieniono w 1879. Wagony z węglem podróżowały dalej na północ, otwartą w 1848 magistralą do Szczecina.
155 lat temu, świętujący pociąg, ponownie żegnany przez tłumy, tym razem, poznania-ków, ruszył w powrotną, triumfalną drogę o godzinie 18.00.

Koniec 2011 roku. Na poznańskim dworcu kolejowym nie wyczuwa się takiej atmosfery radości. Zajmuję miejsce w długiej kolejce po bilet. Tak, jak reszta zebranych w zatłoczonym budynku pasażerów, patrzymy na tablicę odjazdów, zastanawiając się, jaką nową niespodziankę kolej przygotowała dla nas tym razem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska