Podpalił bezdomnego, który skonał w męczarniach? Oskarżony nie przyznaje się
Proces 35-letniego Piotra K. - prokuratura zarzuca mu podpalenie bezdomnego Witolda M., który skonał na miejscu w męczarniach - zaczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Oskarżonemu, który nie przyznał się do winy mówiąc o przypadkowym podpaleniu, grozi dożywocie. Witold M. stal się bezdomnym po tym, jak niemal na jego oczach zabito nożem ojca.
Prokurator Anna Michałowicz przedstawiając akt oskarżenia zaznaczyła, że oskarżony popełnił zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Piotr K., który oznajmił, że zawodu jest krawcem, nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. W tej sytuacji sędzia Joanna Krakowiak odczytała jego wyjaśnienia ze śledztwa. Wynikało z nich, że 35-latek przypadkowo upuścił ogień na stare szmaty i ubrania leżące na chodniku nie wiedząc, że wśród nich znajduje się człowiek.
Odpowiadając na pytania obrońcy, adwokata Tomasza Lipartowskiego, oskarżony doprecyzował wyjaśnienia ze śledztwa.: - Na zewnątrz kontenera podpaliłem papierowe chusteczki. Skierowałem się w stronę ulicy. Po drodze odpadały płonące kawałki. Jeden z nich upadł na leżące na chodniku szmaty. Nastąpił wybuch i ogień dość wysoko podskoczył – oznajmił Piotr K. i wyjaśnił, że zaraz potem odszedł w stronę Dworca Fabrycznego.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH