Msza odbędzie się w kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Żona i matka zmarłych prosi wszystkich, którzy mają zamiar wziąć udział w ostatnim pożegnaniu alpinistów, aby nie kupowali kwiatów, a pieniądze, które mieli na ten cel przeznaczone, wrzucili do puszki Caritas, która będzie ustawiona przed kościołem.
Ciała alpinistów nie dotarły jeszcze do kraju. Prawdopodobnie dotrą jutro. - Całe Zachełmie jest w żałobie. Wszyscy tu znamy rodzinę Tkoczów. To bardzo mili ludzie - mówi ze łzami w oczach Regina Bińko.
Kondolencje dla rodziny wystosowały m.in. władze Podgórzyna i zarząd jednego z największych towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce. Manfred Tkocz był bowiem wójtem Podgórzyna w latach 1990-94, a później pośrednikiem ubezpieczeniowym.
- Korzystało z tego wielu mieszkańców Zachełmia, bo nie musieli daleko jeździć, aby na przykład ubezpieczyć samochód. Wszystkim zajmował się Manfred - wspomina ze smutkiem Dorota Posoń. Właśnie z Zachełmia Manfred Tkocz wyruszał ze swoimi synami - Janem i Adamem - na wyprawy w różne zakątki gór w Europie. Ubiegłotygodniowa wyprawa na najwyższy szczyt Austrii, Grossglockner (3797 m n.p.m.), była dla dwójki z nich ostatnią w życiu. Do dziś dokładnie nie wiadomo, co stało się górach, bowiem wszyscy uczestnicy dramatycznych wydarzeń nie żyją.
Zwłoki 53-letniego Manfreda Tkocza znaleziono w ubiegłą niedzielę pod samym szczytem. Po trzech dniach poszukiwań natrafiono na zwłoki jego 25-letniego syna Jana i 24-letniego wrocławianina, który szedł z nimi.
Dwóch pozostałych uczestników wyprawy - 21-letni Adam Tkocz i 22-letni Michał Symonowicz z Jeleniej Góry - szło inną trasą. Po wejściu na szczyt zeszli do schroniska, gdzie mieli się spotkać z pozostałą trójką. Niestety, tamci nie dotarli w umówione miejsce i wówczas powiadomiono austriackie służby ratownicze.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że trójka alpinistów poszła trudniejszą trasą. Pod szczytem Manfred Tkocz opadł z sił lub doznał kontuzji. Będąca z nim dwójka zabezpieczyła go na górze i sama zaczęła schodzić na dół, aby sprowadzić pomoc. Po drodze jeden z nich złamał nogę. Być może pobłądzili przy bardzo złej pogodzie. Zamarznięte ciała obu wspinaczy znaleziono na wysokości 2600 m n.p.m.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?