Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pociąg nie dojechał na fetę. Na drodze stanęli mu mieszkańcy

Mateusz Różański
Mateusz Różański
W sobotę wieczorem w Raszówce pod Lubinem na Dolnym Śląsku mieszkańcy zablokowali przejazd pociągu, który miał być punktem kulminacyjnym wielkiej fety z okazji powrotu pociągów na linię łączącą Legnicę z Lubinem. Pociąg ostatecznie na fetę nie dojechał. Co nie spodobało się mieszkańcom? To że na jego trasie pominięto przystanki w ich miejscowościach.

Od niedzieli, 9 czerwca, pociągi wracają na trasę miedzy Legnicą, a Lubinem. To wydarzenie miała uświetnić sobotnia feta przy lubińskich peronach. Na okazałej scenie z hasłem “Kolej na Lubin”, tuż po godzinie 19 pojawił się Krzysztof Ibisz i jego śnieżnobiały uśmiech. Chwilę później przed tłumem mieszkańców zagrała Sarsa. Mijały godziny a zapowiedziany pociąg z lokalnym “VIP-ami” nie nadjeżdżał. Dlaczego?

Kilkanaście kilometrów dalej, w gminie wiejskiej Lubin, a dokładniej w Raszówce, ponad setka mieszkańców stanęła na przejeździe kolejowym, protestując w ten sposób przeciwko pominięcia ich i trzech innych przystanków między Legnicą, a Lubinem.

“Stawikowski nie omijaj wioski”, “Chcemy się uczyć”, “STOP wykluczeniu” - między innymi takie hasła towarzyszyły mieszkańcom gminy. Wraz z mieszkańcami Raszówki protestowali też mieszkańcy Rzeszotar, Chróstnika, Gorzelinia, Osieka, Zimnej Wody i kilku innych miejscowości z okolicy.

Plan był prosty – po zmierzchu na perony w Lubinie wjeżdża pociąg, z którego wychodzą lokalni politycy i orkiestra. Pociąg nie dojechał, a mieszkańcy Raszówki jasno pokazali, że kolej na wszystkich, a nie tylko mieszkańców Lubina.

O co dokładnie chodzi? Między Legnicą na Lubinem są cztery przystanki - Rzeszotary, Raszówka, Gorzelin i Chróstnik. Wszystkie wyremontowane przez PKP Polskie Linie Kolejowe w ramach remontu całej linii. Świeże i pachnące, a prace pochłonęły grube miliony. I co? I przynajmniej na razie żaden pociąg się na nich nie zatrzyma. Mieszkańcy są wściekli.

- Chcemy dojeżdżać do pracy, do szkoły, do lekarza. Cieszyłam się jak dziecko, gdy usłyszałam, że pociągi wrócą do Raszówki. Wszystko było dobrze, ale ludzie prezydenta Lubina przejęli władzę w kolejowej spółce i nagle zdecydowano, że pociągi nie będą się u nas zatrzymywać. To absurd – słyszeliśmy na miejscu.

Około setce protestujących towarzyszyło kilkudziesięciu policjantów. W pewnym momencie, gdy mówiło się, że pociąg już się zbliża, zrobiło się naprawdę gorąco, a funkcjonariusze prewencji użyli siły.

Pociąg ostatecznie nie nadjechał, a mieszkańcy nie odpuszczali i protestowali. Po godzinie 22. na miejsce przybył m.in. Tymoteusz Myrda – członek zarządu województwa dolnośląskiego, towarzyszył mu też Damian Stawikowski – prezes Kolei Dolnośląskich I Witold Lech Idczak – wiceprezes KD.

- To nie jest tak, że pociągi nie będą się zatrzymywać w Raszówce – mówił do protestujących Tymoteusz Myrda. - Prawdopodobnie nastąpi to we wrześniu – starał się przekonywać dalej.

Te argumenty zupełnie nie trafiły do lokalnej społeczności.

- Wiemy, że prezydent Lubina jest skonfliktowany z wójtem gminy wiejskiej, a pominięcie naszych miejscowości to swoista zemsta, ale pomyślcie co robicie – my cierpimy, zwykli mieszkańcy. Opanujcie się – odpowiadali protestujący.

Ostatecznie pociąg do Lubina nie dojechał, a tym samym na fecie zabrakło… najważniejszego. Mieszkańcy pominiętych miejscowości pokazali z kolei swoją determinację. Jednocześnie Tymoteusz Myrda przekonywał, że w Raszówce brakuje choćby miejsc parkingowych, po czym udał się z mieszkańcami na przydworcowy… parking – może nie za wielki, ale na potrzeby lokalnej społeczności – wystarczający.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska