Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wędliny tylko do karateków

Tomasz Klauziński
Sypień chce udowodnić synowi, że jeszcze potrafi walczyć
Sypień chce udowodnić synowi, że jeszcze potrafi walczyć Polskapresse
Z Agnieszką Sypień, aktualną mistrzynią świata w karate kyokushin, rozmawia Tomasz Klauziński.

W tym roku zajęła Pani 7. miejsce w plebiscycie naszej gazety na Najpopularniejszego Sportowca i Trenera Dolnego Śląska. W 2005 była Pani najlepsza. Popularność wciąż na niezłym poziomie...
Myślę, że wynika to z tego, iż każdego roku zdobywam medale ME i MŚ. Poza tym myślę, że moja dyscyplina staje się coraz bardziej popularna. Mam też prężnie działający klub, w którym sporo osób mi kibicuje. Wiele z nich wysyłało plebiscytowe kupony.

W swojej kolekcji ma Pani niezliczoną ilość medali we wszystkich kolorach i ze wszystkich najważniejszych imprez. Wciąż się Pani chce?
Kiedy idę na trening, to brakuje mi tego, żeby powalczyć, pojechać na zawody. To mnie mobilizuje do tego, by jeszcze coś robić. Wciąż udaje mi się walczyć i zdobywać medale. Poza tym chcę udowodnić synowi, że jeszcze potrafię walczyć (śmiech).

Czy Pani dorobek medalowy sprawia, że rywalki, stając do walki z Panią, mają nogi jak z waty?
Z reguły, kiedy wychodzę do walki, to widzę ten strach w oczach. To mi dodaje sił i motywuje do cięższej pracy oraz mocniejszej walki.

Na ME w Gorzowie znalazła Pani jednak pogromczynię...

Przegrałam tam z zawodniczką (Anną Kaczyńską - dop. TK), z którą wcześniej stoczyłam 10 walk i wszystkie wygrałam. W Gorzowie walczyłam jednak z kontuzją i myślę, że gdyby nie ten uraz, to bym wygrała. Ona się cieszyła, a jej trener dziękował mi i mówił, że Ania specjalnie ciężko trenowała, by w końcu ze mną wygrać.

Sukcesy w karate nie są w cenie. Nagrody finansowe nie rzucają na kolana. Co zatem jest głównym źródłem utrzymania Agnieszki Sypień?
Od 15 lat zajmujemy się sprzedażą wędlin i mięsa. Prowadzimy interes na Nowym Dworze, gdzie mamy trzy stoiska w Hali Strzegomskiej. To nam pozwala na spokojne trenowanie. Dodatkiem do tego jest klub karate, który prowadzimy z mężem. Tam robimy to, co kochamy. Jeżeli chodzi o nagrody, to największe daje prezydent miasta, ale tylko raz w roku (śmiech).

Wykorzystuje Pani swoją popularność i w celu zwiększenia obrotów sama staje za ladą?
Nie wykorzystuję (śmiech). Od 15 lat mamy stałych klientów. Większość z nich zna nas z telewizji, prasy. Praktycznie po każdych zawodach przychodzą i gratulują. Tak też było po ogłoszeniu wyników plebiscytu. Często słyszę, jak mówią: "Idę na zakupy do karateków" (śmiech).

Karate trenował też Pani mąż. W ślady rodziców poszedł już starszy syn Patryk. Kto w takim razie wygrywa w domu Państwa Sypieniów walkę o pilota?
Mąż (śmiech). Ja oglądam telewizję tylko wtedy, gdy wszyscy pójdą spać albo kiedy nikogo nie ma w domu. Nawet mój młodszy syn (4-letni Czarek) nie może sobie za bardzo bajki pooglądać, bo tatuś siedzi z pilotem (śmiech). Uważam, że bez względu na moje osiągnięcia, które są większe od Patryka czy męża, to mężczyzna zawsze jest silniejszy od kobiety. Czasami stajemy naprzeciwko siebie i uderzymy się z ręki czy z nogi. Ale to tak bardziej dla zabawy.

Wiem, że kobiecie nie wypada wypominać wieku i ja nie zamierzam tego robić, ale czy przechodzi przez Pani głowę myśl o zakończeniu kariery?
Oczywiście. Coraz częściej przechodzi mi ta myśl przez głowę i coraz bardziej się nad tym zastanawiam. Już w zeszłym roku chciałam zakończyć karierę, gdyby nie to, że w tym roku po raz pierwszy odbędą się MŚ w kategorii open. Dostałam zaproszenie z Tokio na ten turniej i jeżeli uznam, że jestem dobrze przygotowana do tych mistrzostw, to pojadę. Chcę pokazać się z najlepszej strony i spróbować stanąć na podium. Nie mówię na najwyższym, bo to będzie bardzo trudne, ale jednak na podium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska