Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po premierze w Polskim: "Pani Ka patrzy na morze" z Krzesisławą Dubielówną [ZDJĘCIA, RECENCJA]

Błażej Organisty
Błażej Organisty
fot. Mikołaj Pływacz / TPl
"Pani Ka patrzy na morze" w reż. Pawła Miśkiewicza to pierwsza w tym roku premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Na scenie niepodzielnie panuje Krzesisława Dubielówna, która świętuje jubileusz.

Brawa po premierze „Pani Ka patrzy na morze…” na Świebodzkim rozbrzmiewały długo. Zdecydowaną większość zebrała Krzesisława Dubielówna, gwiazda tego przedstawienia.

Gdy oklaski ucichły, były kwiaty i podziękowania. Dyrektor Jacek Gawroński pogratulował aktorce kariery długiej i obfitej w pamiętne kreacje. Podświetlił jej zasługi, docenił wartość i poświęcenie, jakie przez 57 lat wniosła do Teatru Polskiego we Wrocławiu:

"Kochana Pani Sławo, serdecznie gratulujemy wspaniałego jubileuszu, który wspólnie świętujemy premierą. (...) Kiedy dołączyła pani do zespołu artystycznego, stała się pani jedną z jego największych osobowości. Pokochała panią publiczność. W imieniu zespołu serdecznie dziękuję za minione lata, życząc wszystkiego dobrego oraz wielu sił do dalszej pracy."

Mistrzyni i uczennica

Wcześniej na scenie symbolicznie dokonała się zmiana pokoleniowa. Po przeciwnych stronach stołu usiadły aktorki, które dzieli 61 lat życia i 30 ról zagranych w Polskim. Wyglądały jak nestorka i nastolatka. Jak mistrzyni i uczennica. Jedna pouczająca i pewna, druga pokorna i nieśmiała. Młoda aktorka, Aleksandra Chapko, mówiła za głośno, a w życiu trzeba cicho. “Bo nawet ci, którzy mówią cicho, będą słyszani.” Dowiaduje się, że wielka sztuka to proces. Wreszcie przemawia wierszem, co niezwykle pasuje do jej miłej delikatności.

Kto wie, być może przed nią równie wiele pamiętnych ról, ile stoi za mistrzynią. Musi jednak pamiętać, że kobieta to choroba teatru. A on sam jest obłudą i niedorzecznością, w której kłamią wszyscy: reżyserzy, aktorzy i widzowie. Wszystko zbutwiałe i spróchniałe, kruszy się i rozpada. Wszędzie pełno fetoru i wilgoci, na domiar życie jest przesiąknięte dyletantyzmem i bylejakością. Zatem lepiej wylegiwać się w łóżku, moczyć stopy w wodzie z rumiankiem i patrzeć przez okno? Nie. Mimo wszystko Krzesisława Dubielówna spędziła życie na scenie. W Polskim grała zawsze kobietę, i może to było najtrudniejsze. Tym razem wciela się w mężczyznę (K.) – zasłużonego aktora megalomana, który przyjeżdża na prowincję w Austrii. Spotyka gospodarza (Marian Czerski – w formie), którego do tej zapyziałej dziury ściągnęła kobieta. Nie ma nawet dokąd pójść, ale ma poczucie, że przeprowadzka wyszła mu na dobre. Eh, kobieta.

We trójkę zjadają rosół. Mówi K. Reszta słucha. Rodzaj zupy nie jest przypadkowy. To ostoja w epoce chińszczyzny i amerykańszczyzny. Domowa scena, typowo niedzielna. Pojawia się Kant (Wojciech Ziemiański), ale tylko na chwilę. Prawdziwie gościnnie.

Bezpieczny rejs

Podział ról jest oczywisty: na pierwszoplanową, drugoplanowe i epizodyczne. Na scenie dzieli i rządzi K. Klasycznie. Nic dodać nic ująć. Nie można pominąć muzyków: wokalistki Mai Kleszcz i gitarzysty Wojciecha Krzaka. Ożywiają, czasami zbyt uśpiony, spektakl. Grają, pomimo że K. muzyki nie lubi. Woli słowa i ciszę pomiędzy nimi.

Cicha jest scenografia. Inaczej: skromna i prosta. W tym przypadku pasuje, bo spektakl powraca do “Immanuela Kanta” z 1996 roku w reżyserii Krystiana Lupy. Stroje tak samo, dość zwyczajne. I dobrze, bo nie rozpraszają, nie odwracając uwagi od postaci głównej.

Nowy dramat powstał według “Komedianta” Thomasa Bernharda. Czy bawi? Umiarkowanie. Momentami żarty są przewidywalne, podobnie jak dialogi, tu i tam powtarzane. Sztuka nie zaskakuje i nie porywa. To bezpieczny rejs po znanych wodach.

Co więc można ostatecznie powiedzieć A-ten Wernerowi, komendantowi straży pożarnej, technikowi-pirotechnikowi? Na pewno wato pójść ze względu na Krzesisławę Dubielównę, bo to może być jedna z ostatnich okazji, by oglądać ją na deskach. Ten teatr w teatrze ma znamiona benefisu. Zasłużona aktorka pod koniec ubiera wystawną szatę, opiera się o reling i patrzy na morze. Co widzi w oddali?

Pytanie bez odpowiedzi. Za to w repertuarze widać kolejne przedstawienia "Pani Ka patrzy na morze" 21, 22 i 23 maja na Scenie na Świebodzkim w Tatrze Polskim we Wrocławiu.

Zapowiedź z udziałem reżysera do przeczytania TUTAJ.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska