Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po premierze „Kronosu” Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu – świetny spektakl

Marta Wróbel
Ewa Skibińska w scenie ze spektaklu „Kronos”. Aktorka w przygotowanym wcześniej monologu opowiedziała też o sobie
Ewa Skibińska w scenie ze spektaklu „Kronos”. Aktorka w przygotowanym wcześniej monologu opowiedziała też o sobie Paweł Relikowski
Surowy, nieco industrialny klimat jak z teledysków Antona Corbijna, trochę kiczowatej stylistyki i echa spektakli Roberta Wilsona. A w roli głównej „Kronos”– teoretycznie „niewystawialny”, intymny dziennik Witolda Gombrowicza, który miał swoją książkową premierę w tym roku.

Bardziej osobiste od gombrowiczowskich „Dzienników” dzieło wywołało skandal szczerością, z jaką autor „Ferdydurke” opisywał swoją codzienność i seksualność.
W niedzielę na Scenie im. Grzegorzewskiego reżyser Krzysztof Garbaczewski nadał senstemu, co wydawałoby się niewykonalne. „Kronos” ze scenografią Aleksandry Wasilkowskiej do muzyki Julii Marcell (laureatki Paszportu Polityki, podobnie jak sam reżyser) to improwizacja kontrolowana. W czasach powszechnej dekonstrukcji literatury na scenie Garbaczewski zrobił coś bardzo przewrotnego. Wziął na warsztat składający się z zapisków i mnóstwa przypisów tekst, który był punktem wyjścia do stworzenia nowej jakościw teatrze. Bez ciągu przyczynowo-skutkowego i na granicy performance’u. Aktorzy: Ewa Skibińska, Adam Cywka, Adam Szczyszczaj, Marta Zięba, Andrzej Kłak, Janka Woźnicka, Cezary Łukaszewicz, Wojciech Ziemiański, Sylwia Boroń, Agnieszka Kwietniewska, Halina Rasiakówna, Marcin Pempuś i Paweł Smagała są marionetkami w teatrum mundi cytowanych przez siebie (i pojawiających się na wielkim ekranie) słów Gombrowicza o jego spotkaniach towarzyskich, potrzebach seksualnych i życiowych priorytetach. Cedzą beznamiętnie słowa, które potem stają się punktem wyjścia do opowiedzenia ich osobistych historii.
Dużą część przedstawienia oglądamy na wielkim ekranie, na którym na samym początku widnieje przewrotny napis: „Spektakl odwołany”. Można by na użytek „Kronosu” używać zarówno pojęcia „antyspektakl”, jak i „metaspektakl”. Przedstawienie pozwala widzowi także na współodczuwanie z aktorem człowiekiem. Widz ma wrażenie, że może wstać i też opowiedzieć swoją historię.
Taki imperatyw poczuł Bogusław Litwiniec, wieloletni szef wrocławskiego teatru Kalambur, kiedyś miejsca bardzo awangardowego, i twórca Międzynarodowego Festiwalu Teatru Otwartego. Artysta wstał, powiedział, że teatr trzeba ratować i ostentacyjnie wyszedł. Publiczność tylko się zaśmiała, a spektakl trwał dalej. Zresztą Litwiniec w trakcie trwania jednego z wcześniejszych spektakli teatru („Czy pan to będzie czytał na stałe?”) też wyraził swoje zdanie, choć wtedy było to bardziej w tonie sztuki.
W protest Litwińca podczas „Kronosu” świetnie wpisała się Ewa Skibińska, krzycząc: „Hańba!”. Nawiązała tym samym do wydarzeń sprzed miesiąca w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie podczas premiery „Do Damaszku” w reż. Jana Klaty – kilkudziesięciu teatralnych tradycjonalistów przerwało wtedy sztukę. Jakie miasto, taki protest. I bardzo dobrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska