To krótki zapis mojej przejażdżki wrocławską ulicą Legnicką na kilka tygodni przed wyborami. „Zacytowałem” Państwu to, co zobaczyłem wzdłuż drogi, głównie na latarniach. Jeden wielki chaos, jak i cała ta kampania. Gdybym miał coś teraz wybierać, to na pewno „świeże placki” i to coś, co ma liczbę znaną z bajki o dalmatyńczykach...
Reszta, poza toaletą i stacją benzynową rzecz jasna, już dawno straciła termin ważności do spożycia. Ponowne odgrzewanie i nawet dużo ostrych przypraw nie pomaga. Ostatnio dość często wspomina się o ograniczeniu możliwości sprawowania funkcji wójta, burmistrza czy prezydenta miasta do dwóch kadencji. A może by tak i spróbować w parlamencie? Zwłaszcza że niektórzy po „odsiedzeniu” tam ośmiu lat próbują przebąkiwać, że teraz czas postawić na młodych, czyli na... nich.
Debiutanci po przejściach... Czy, jak mawiała moja nauczycielka do moich koleżanek: wianka drugi raz, kochanie, nie zapleciesz, tego wianka... I mrugała okiem. Ja rozumiem, że „robienie w balona” wyborców niektórym weszło w krew. Ale nie można liczyć na ogólnopolską amnezję. Ja mogę zapomnieć przez 32 dni o wymianie żarówki w kuchni (cud, że żyjesz - jak mawia moja żona), ale nie o tym, kto kiedy był posłem. Te dwie kadencje, które owi „młodzi” mają za sobą, to był żłobek czy przysposobienie do ustawiania się do końca życia?
Może ci „latarnicy” tak rzucają się w oczy, bo kampania wyborcza AD 2015 na Dolnym Śląsku jest chyba najmniej intensywna od 1990 r. Teoretycznie nie ma czym się martwić, bo sam często narzekałem, że mam już dość tego jazgotu. A chodziło bardziej o to, by jazgot przemienił się w rzeczową dyskusję, a nie w niebyt. Czy nasi działacze są już tak zmęczeni? Pewnie też, i kompletnie wypaleni. Bo w końcu ile można ludziom obiecywać? Cały czas to samo zresztą. A poza tym szarzyzna na tych listach, brak prawdziwych politycznych liderów. Jedyne, co się rzuca w oczy, to autobusy. Zauważyli Państwo, że od jakiegoś czasu to najlepszy środek propagandy politycznej? Tuskobus, Dudabus czy Bronkobus, a teraz jeżdżą Szydłobusy, Nowackobusy i trochę Kopaczobusów, a raczej Kopaczobusików.
Pani premier podróżuje głównie pociągami. Jedynie jej partyjni koledzy wożą ulotki i siebie pojazdami wieloosobowymi różnej pojemności. I chyba nie chodzi o to, by wozić ludzi, ale by na czym było ponaklejać wizerunki, loga i hasła. I jedynie Anna Grodzka, jak pokazuje tv, porusza się na hulajnodze. Może dlatego, że nie startuje w tych wyborach. I choć - trawestując wiersz miłosny Tetmajera - mogę powiedzieć, że „nie z mojej sfery, Bogu dzięki, była posłanka ta...”, to wreszcie mi się spodobała. Nie jej poglądy czy mało kosztowna forma podróżowania. Ale to, że pokazała, jak naprawdę wygląda. Bez haseł i poprawianych grzywek czy rzęs. Po prostu sama jedna na malutkiej hulajnodze. Jak z torebką na ramieniu i apaszką spowijającą jej szyję nóżką się odepchnęła i fruuuu, pojechała. Jak wyglądała, każdy widział. I tak chciałbym zobaczyć wszystkich polityków. Nie, nie na hulajnodze, ale że tak zakończę w języku Balzaka: au naturel...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?