Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co nam właściwie Wielkanoc? (ROZMOWA)

Agata Grzelińska
Ks. dr. hab. Jan Klinkowski z Legnicy, teolog, biblista, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu
Ks. dr. hab. Jan Klinkowski z Legnicy, teolog, biblista, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu fot. Piotr Krzyżanowski
- To, co może nas martwić, to zgubienie całego okresu oczekiwania na święta Wielkiej Nocy. Czas przemiany, Wielki Post, który zaczął się symbolem popiołu w Środę Popielcową, trochę został zgubiony przez współczesnych ludzi pędzących przez życie - mówi ks. dr. hab. Jan Klinkowski z Legnicy, teolog, biblista, wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu. Rozmawiamy z nim o skomercjalizowaniu Wielkiej Nocy, zaniku religijnego przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego i rodzącym się nowym świątecznym obyczaju wśród dolnośląskich katolików

Wielkanoc. Właściwie co to za święta? Czemu służą? Dlaczego Wielka Noc?
Sama nazwa Wielka Noc ma dwa wymiary: starotestamentowy i nowotestamentowy. W Starym Testamencie, kiedy ok. 1200 roku przed Chrystusem Hebrajczycy wychodzili z Egiptu, tej nocy złożyli w ofierze baranka, w pośpiechu spożyli wieczerzę i udali się w drogę. Potem każdego roku przypominali tę chwilę wyzwolenia z niewoli ku wolności i w tę noc składali w świątyni jerozolimskiej baranka w ofierze, spożywali wieczerzę. Najmłodszy uczestnik pytał, jak to było z wyjściem z Egiptu, a najstarszy lub ojciec rodziny opowiadał Haggadę, czyli historię wyjścia z Egiptu. Tego wieczoru jedli chleb niekwaszony, który przypominał o tamtym pośpiesznym wychodzeniu z niewoli. W Nowym Testamencie Jezus wybrał właśnie tę noc na drogę wyzwolenia ze śmierci do życia. Spotkał się ze swoimi uczniami, w czasie wieczerzy zapowiedział swoją śmierć i zmartwychwstanie. Zapowiedział też swoją obecność w przyszłości. Podczas Wielkiego Postu i świąt nawiązujemy do obu tamtych nocy. Lud Starego Testamentu miał zwyczaj przygotowywania się do tych świąt przez oczyszczanie domu ze wszystkich rzeczy kwaśnych. W gorącym klimacie kwas, który sygnalizuje psucie się potraw, był symbolem grzechu. Do tego nawiązuje Kościół, gdy przed świętami stara się usuwać z życia wszystko to, co złe, grzeszne, negatywne. Temu służy idea Wielkiego Postu.

Jako takiego duchowego sprzątania?
Tak.
A dlaczego Zmartwychwstanie Chrystusa świętujemy co roku w innym terminie? Wyjście z Egiptu było 14 dnia miesiąca nizan. Według kalendarza księżycowego, którym posługiwali się Hebrajczycy, tego miesiąca rozpoczynał się nowy rok. Chrześcijanie długo dyskutowali, czy obchodzić Wielkanoc dokładnie owego 14 nizan, czy pierwszego dnia tygodnia, czyli w niedzielę, która przypadnie najbliżej księżycowego 14 nizan. W końcu sobór w Nicei w 325 roku ustalił, że Wielkanoc będzie obchodzona w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca. Chrześcijanie posługują się kalendarzem słonecznym. Tyle że są dwie wersje kalendarza słonecznego: starsza, juliańska, i nowsza, gregoriańska. Kościół Wschodni pozostał przy wersji juliańskiej, a Kościół Zachodni przyjął wersję gregoriańską, stąd różnica w datach świąt katolickich i prawosławnych czy greckokatolickich.

A kto przeliczał te daty po pełni księżyca?
Dawniej zakonnicy się tym zajmowali.

Jeśli jest związek z fazami Księżyca, to pewnie także z porą roku. Czy chrześcijańskie święta pokrywają się z dawnymi pogańskimi? Z jakimi?
To jest bardzo stary związek. Wywodzi się z tradycji Bliskiego Wschodu. Ludy zajmujące się pasterstwem rozpoczynały nowy rok od złożenia ofiary baranka i prośby o błogosławieństwo w nowym roku. Ci, którzy uprawiali ziemię, składali ofiary z pierwszych plonów zbóż. Na Bliskim Wschodzie akurat o tej porze dojrzewa jęczmień, więc jest znakomita okazja do świętowania. Tym bardziej że dawniej znano przednówek, czyli czas, gdy kończyły się zimowe zapasy i ludzie tęsknili za nowym plonem. Nierzadko był to nie tylko czas ubóstwa, ale wręcz głodu. Rolnicy wiedzieli jednak, że muszą część starych plonów poświęcić na zasiew, by wyrosło nowe zboże. To też jest idea wiosennej ofiary. Wiele ludów miało zwyczaj wiosennego obchodzenia nowego roku. W tych tradycjach nowy rok oznacza początek wegetacji, budzenie się życia, wiosnę.

Wróćmy do naszych czasów. Po co nam święta Wielkiej Nocy?
W tradycji chrześcijańskiej te święta są najważniejsze, ponieważ otwierają nam drogę ze śmierci do życia. Cała liturgia Kościoła zmierza ku ukazaniu drogi Jezusa, który pokonuje śmierć i zaprasza do tego samego wędrowania wszystkich jego wyznawców. Pojawił się ostatnio nawet nowy piękny zwyczaj, który wydaje się nowym sposobem wyrażania prawdy o Zmartwychwstaniu.

Jaki?
Wielu wiernych po uroczystościach w świątyni, po spotkaniu z rodziną przy wielkanocnym stole, udaje się na cmentarz.

Idą tam z jakimś szczególnym wielkanocnym nastawieniem?
Tak, idą z nadzieją, że ci, którzy odeszli, żyją. W ten sposób wyrażają idee wspólnoty Kościoła pomiędzy tymi, którzy tu zostali, a tymi, którzy odeszli.

Nigdy o tym nie słyszałam i przyznam, że trochę jestem zdziwiona, bo miałam zapytać o coś zupełnie przeciwnego, czyli o coraz mniej religijny, a coraz bardziej komercyjny charakter świąt wielkanocnych. O to, że w marketach, galeriach, centrach kultury królują zajączki, pisanki i kolorowe palmy. A Ksiądz mi tu mówi o religijnej zadumie i to w dodatku na cmentarzu. Prawdziwa niespodzianka. Którzy to wierni chodzą w Wielkanoc na groby bliskich?
Na przykład legniczanie (uśmiech).

Dobrze, wierzę, ale nie chce mi chyba Ksiądz powiedzieć, że przesadzam, gdy mówię, że w tzw. przestrzeni publicznej, czyli w sklepach, mediach, domach kultury dominuje jednak mało religijny klimat świąt Wielkiej Nocy? Rażą Księdza te setki zajączków i wielkie, kolorowe jajeczka malowane przez gwiazdy?
To zależy od proporcji. Ze wszystkimi świętami religijnymi wiążą się też zwyczaje świeckie. Pojawiający się zajączek, który w koszyczku niesie prezenty, wywodzi się ze zwyczajów niemieckich, znanych także u nas na Śląsku. Dziś owego zajączka bardzo chętnie marketingowo wykorzystują sieci handlowe, by zachęcić ludzi do jak największych zakupów. Dla tych, którzy handlują, nie ma nic lepszego niż wielki koszyk wypełniony po brzegi zakupionym przez klienta towarem. Zwyczaj malowania pisanek ma bardziej religijny wymiar. Jajko jest symbolem życia, wszakże z tego małego jajeczka później rodzi się nowe życie. Pisanki przypominają nam podczas Świąt Wielkiej Nocy, że nasze życie również ulegnie przemianie. Wydaje się więc, że jeśli zwyczaje świeckie nie są przesadne albo świętowanie nie koncentruje się tylko na nich, to one ubogacają religijne przeżywanie świąt.

Czyli nie jest z nami tak źle?
To, co może nas martwić, to zgubienie całego okresu oczekiwania na święta Wielkiej Nocy. Czas przemiany, Wielki Post, który zaczął się symbolem popiołu w Środę Popielcową, trochę został zgubiony przez współczesnych ludzi pędzących przez życie. Człowiek dziś przestał się zastanawiać nad sensem życia, nad kształtowaniem własnego charakteru, nad postawą wyrzeczenia, skromności...

Ojej, jakie niemodne słowa...
Owszem. Kiedyś w czasie Wielkiego Postu należało uczynić coś dobrego dla innych, przede wszystkim dla najbiedniejszych. Dziś, jeśli nawet czynimy jakiś gest dla biednych, to najczęściej zdawkowy. To jest zwykle drobna ofiara z tego, co nam zbywa. A może tym, czego drugi człowiek najbardziej od nas oczekuje, jest po prostu nasz czas. Wielu ludzi dziś niemal prosto z supermarketu wpada w świąteczną atmosferę. Nie ma się więc co dziwić, że czegoś brakuje.

Czego?
Chyba autentycznej świątecznej radości. Dla wielu z nas te święta, tak jak poprzednie i następne, mogą się zacząć i skończyć tylko na wielkiej konsumpcji.

To jest, zdaniem Księdza, odwracalny proces?
Mam nadzieję. Chyba wielu ludzi zaczyna dziś zauważać, że temu spłyceniu ulega nie tylko świętowanie, ale całe ich życie. Stąd pojawiające się pytania: Dlaczego świętujemy? Co jest najistotniejsze w życiu? Z czego zrezygnować, a co dodać do życia?

Chyba znów nie dowierzam...
Nie mówię, że każdy zadaje sobie te pytania, ale zauważam, że to się zdarza coraz częściej. Zwykle pytania te pojawiają się wtedy, gdy spotykają nas trudne sytuacje: choroba, śmierć kogoś bliskiego czy inne nieszczęście. Coś, co zachwieje nagle naszym życiem.

Jak się zatem odnaleźć dzisiaj, także w świecie komercji i dobrze przeżyć te święta?
Nie należy się dziwić, że wielkie sieci handlowe chcą wykorzystać każdą okazję do tego, by zmobilizować człowieka do kolejnych zakupów. Tak jest i już. Inna rzecz, że człowiek często ulega złudzeniu, że jeśli tylko zabezpieczy w swym życiu materialną stronę, to będzie najbardziej szczęśliwy. Czasami nas zaskakuje, że spotykamy rodziny bardzo ubogie, a jednak szczęśliwe. Wydaje się, że ich troski materialne powinny zabrać im szczęście, a jednak mają coś, co jest deficytowe w tym świecie - wzajemną miłość.

Której nie można kupić...
Właśnie. Nie można jej zważyć, zmierzyć, wycenić. Dlatego, kiedy Mistrz z Nazaretu zebrał swoich uczniów na ostatniej wieczerzy, ukląkł przed nimi, umył im nogi, żeby powiedzieć im tak po prostu, że ich kocha. Kiedy zmartwychwstał i spotkał swojego najważniejszego ucznia Piotra, który się Go zaparł, to nie zapytał go, czy wierzy, ale czy kocha. Bo na miłości pragnął zbudować swój Kościół.

I tu wracamy do pytania, po co nam te święta.
Tak święta wielkanocne są zatem pytaniem o miłość do naszego Mistrza z Nazaretu, na które pozytywna odpowiedź może się wyrazić tylko w miłości do drugiego człowieka.

I niech to będzie puenta naszej rozmowy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska