Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie

Wojciech Koerber
Janusz Wójtowicz
No więc spotkałem na meczu Śląska z Wisłą kolegę. Żyje z futbolowej menedżerki, a więc z handlu żywym towarem, niekiedy nawet czarnoskórym towarem z Afryki. W XXI wieku, co by mogło oznaczać, że czas dawno temu stanął w miejscu.

- Widziałeś? - pyta uśmiechnięty. - Pokazują ostatnio w TVN-ie Małysza, mówi coś do kamery, a napisane było "Adam Małysz - kierowca rajdowy". Taa, czyli jednak zmienia się ten świat dynamicznie. Jeszcze przed miesiącem pisali, że to skoczek narciarski, całkiem zresztą niezły. Mógł zostać dyrektorem sportowym w PZN-ie, lecz na tym stołku brakuje adrenaliny. Mniej więcej w tym samym czasie młodszy kumpel Orła z Wisły, czyli Bocian z Zębu (każdy region musi mieć swojego ptaka - w latach 60. Orłem Karkonoszy był Ryszard Witke, a Beskidzkim Jastrzębiem - Józef Przybyła), ogłasza, że ciągnie go do latania na szybowcach. Że chciałby zrobić kurs, papiery i sobie szybować. Małysza nie zraził nawet casus Kubicy, który miał cholernego pecha, lecz jednocześnie też furę szczęścia. Że nazywał się właśnie Kubica. Dzięki temu chciało się lekarzom składać długimi godzinami naczynko do naczynka, nerw do nerwa. Inny - Ty, ja, Pan, Pani - byłby już dzisiaj bez dłoni.

A ileż to adrenaliny będzie się unosiło 10 września nad nowym wrocławskim stadionem?! No więc niektórzy zastanawiają się już, czy po starciu z Kliczką winniśmy pochować Adamka na Wawelu. Ja go jednak grzebać ani skreślać nie zamierzam. Jest szybszy, młodszy, pewnie też bardziej głodny i bardziej zdeterminowany. Zatem swoje atuty ma. Tak jak i Kliczko (szczęka z granitu, łapsko z żelaza). Ta gala to także szansa na pokazanie się swoich przed swoimi. Natknąłem się ostatnio pod... prysznicem na Mateusza Masternaka ze stajni Andrzeja Gmitruka. - Osiem lat już tutaj mieszkam, a jeszcze we Wrocławiu nie walczyłem - pochwalił się swoimi statystykami Master. Oby tylko z polską publicznością nie chciał się żegnać na Pilczycach Gołota. Andrew ma pewien kłopot z zachowaniem równowagi, gdy trzeba na wagę stanąć, a co dopiero, gdy trzeba by stanąć w ringu. Szanujemy, dziękujemy, o więcej już nie prosimy! Swoją drogą - ciekawe by historia koło zatoczyła. Dwanaście lat temu to przecież Gołota bił się we Wrocławiu jako ostatni, nieznany natomiast Góral jako jeden z pierwszych. Czas robi jednak swoje.

Więcej adrenaliny chcą też mieć szefowie żużlowej GP, próbując rozdmuchać liczbę turniejów z obecnych jedenastu aż do osiemnastu w niedalekiej przyszłości. Ole Olsen, do niedawna dyrektor cyklu, twierdzi, że finalizowane są rozmowy w Australii, USA, Rosji, a także Malezji. Ufam, że nie blefuje, speedwayowi potrzeba bowiem ogólnoświatowej popularyzacji, skoro dziś jest domeną trzech, w porywach czterech państw. Cała reszta to wąska turystyka objazdowa. W każdym razie próbę podjąć warto. Bo we Wrocławiu np., w naszym WTS-ie, robią wiele, by o miejscowym zespole pisało się jak najmniej. Tu nawet współzałożyciel tegoż WTS-u, red. Waldek Niedźwiecki ze "Słowa Sportowego", który siła dobrego dla klubu uczynił, nie może liczyć na dziennikarską akredytację. A i "Gazecie Wrocławskiej" utrudnia się robotę, jak tylko można. Nie nam, de facto. To kibice tracą. I klub, co narzeka, że sponsorów brak. No więc dalej odmrażajcie sobie te uszy. Na złość babci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska