Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie

Wojciech Koerber
Fot. Janusz Wójtowicz
Piłkarska mizeria sprawiła, że w minionym tygodniu znów się zaczęły przebijać do mediów mieszane sztuki walki. Choć w polskim wydaniu słowo "sztuka" można odnieść do jednego (Mamed Khalidov), no, góra trzech, czterech zawodników. Reszta to ulica. Czyli dosiad i młotkowym w łeb, cała taktyka.

Dla ludożerki to nawet efektowne, ale, ludzie, nie dziesięć razy tego samego wieczora! Wtedy to już mało zjadliwe. No więc już we wrześniu w Łodzi Mariusz Pudzianowski spróbuje rzucić o glebę byłym pięściarzem i królem czterorundówek, Erickiem Butterbeanem Eschem.

Facet ma 44 lata, waży coś około 180 kg i wygląda, jakby go żywcem wyjęli z komiksu. To on organizował galę za oceanem, na której Pudzian poległ, a teraz sam sobie znów zawalczy. No ale wszyscy wiemy, że Mariusz tanio skóry nie sprzeda. Przecież zawsze to podkreśla. Ponoć waży już tylko 118 kg, a ostatnio w tajemnicy przed całym światem nadrabiał kondycyjne i techniczne braki.

Może zatem pokaże nam jakąś sztukę walki, bo na tym właśnie polega MMA. Ładnie określił to zresztą Brazylijczyk Jean Silva, który w czerwcu bił się we wrocławskiej klatce: Walka w parterze jest jak gra w szachy. Leżysz i myślisz, jaki kolejny ruch wykonać". Hmm, a jak Pudzian leżał w klatce za oceanem, to nie myślał, tylko sapał. Homo sapiens, znaczy.

Na tej samej łódzkiej konfrontacji dolne szczęki wysuną ku sobie, złowrogo marszcząc przy tym brwi, panowie Saleta i Najman. No więc złośliwi mówią, że jeden nie ma nerki, a drugi - mózgu. Choć, umówmy się, i tak wszyscy będziemy to oglądać. Zresztą, z tym drugim defektem da się żyć, tyle przykładów wokoło. Wiem, co piszę, bo to mnie wykazał ostatnio rezonans zanik kory mózgowej. Na razie jednak tylko -dyskretny-, jak to ładnie ujęła lekarska diagnoza. W każdym razie są u mężczyzn gorsze zaniki.

A jeszcze w sierpniu czeka nas starcie Adamka z Grantem. 38-letnim Grantem, który dziś mocniejszy jest na konferencjach prasowych niż między linami. On musi ujadać, by dali mu kolejną nieźle płatną walkę. Tak robi każdy podupadły bokser, byle wyrwać jeszcze trochę grosza.

No więc 11 lat temu tego Granta miał na deskach Gołota, ale później się przestraszył, że może wygrać, więc przegrał. Sam ze sobą, ze swoją głową. Bo w sporcie można nie mieć nerki, można nie mieć mózgu, ale wskazane jest mieć jaja.

Na kobiety i wódkę razem nie chodziliśmy. Tzn. Edek w ogóle nie chodził

Swoim siatkarzom próbował je swego czasu zaszczepić, i to jak skutecznie, Hubert Wagner, którego memoriał też się właśnie zbliża. Kiedyś o swoim kapitanie, prawie że bogobojnym Edwardzie Skorku powiedział tak: Na kobiety i wódkę razem nie chodziliśmy. Tzn. Edek w ogóle nie chodził.

Inną razą, gdy zaczynał pisać swe trenerskie CV, przebywał z młodzieżową kadrą na jakiejś spartakiadzie państw zaprzyjaźnionych. Już wtedy był twardym psychologiem. Gdy udawał się z drużyną na obiad, napotkał wracającą z posiłku ekipę Sbornej. Wtedy właśnie niepostrzeżenie odwrócił się w kierunku ekipy i półgębkiem, przez zęby, sycząc poinstruował: Jak któryś pierwszy powie cześć, to przypierd... I tak się właśnie budowało przewagę psychologiczną, jak głosi legenda. Od głowy. Bo najważniejszy w tym fachu jest rozmiar kapelusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska