Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Żeby się przebić, trzeba dziś krzyczeć

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
Żyjemy w czasach tandetnego i nachalnego PR-u, w związku z czym na świeczniku nie brylują ludzie zdolni oraz mądrzy, lecz mierni i niedopieszczeni zarazem, lubiący się w ten gów... pijar bawić. Najlepiej to widać na scenie politycznej, która bardziej niż Izbę Lordów przypomina izbę wytrzeźwień. Doprawdy nie rozumiem, za jak wielkich kretynów ci politycy nas mają, budząc się raz na cztery lata, tuż przed wyborami. Jedna pani jest na tyle bezczelna, że potrafi otworzyć nieczynny gazociąg, druga obiecać 500 zł na każde dziecko każdego miesiąca. Przy okazji ostatnich emocji piłkarskich jedna gotowa była obiecać, iż wszystkie gole Polaków zdobyte ze spalonego zostaną uznane, druga natomiast, że nasza reprezentacja zagra w Lidze Mistrzów.

Ja w ogóle nie rozumiem czegoś tak prymitywnego, jak kampania wyborcza. Realna kampania to przecież cztery lata pracy, od deski do deski, a nie cztery miesiące obiecanek. W to mogą się bawić tylko twory nowe i małe, pozaparlamentarne, polityczny plankton.

Mnóstwo mam tych polityków wśród tzw. znajomych, wysyłają wirtualne zaproszenia, bo przecież dziennikarza lepiej mieć po swojej stronie. Nie rozumiem jednak, dlaczego na ulicy mnie nie poznają. Tacy z nas po prostu znajomi. Poseł Jaros przejechał większość okolicznych wiosek i każdemu coś obiecał: seniorom, niepełnosprawnym, kierowcom, wszystkim. Może z innej gliny jestem, lecz dla mnie to po prostu niesmaczne. A więc rządzących mam dosyć, aspirantów również. Te wszystkie telewizyjne spoty, ten czarny pijar... Co takiego przydarzyło się premier Kopacz na czerwonym dywanie w Berlinie? Nic się nie przydarzyło: kierunki pomyliła, jak każda kobieta. Oto cała anatomia zbrodni na czerwonym dywanie.

Ci wszyscy politycy z obiecankami na ustach świetnie się jednak wpisują w obecne czasy, co zauważam, przeglądając Facebooka. Ludzie generalnie nie chwalą się już, co zrobili, lecz co zamierzają zrobić, oczekując poklasku. Na zasadzie: mamo, mamo, chwalą nas, my ich, a oni nas. Dlatego niespecjalnie przepadam, gdy rozpływają się nasze media nad awansem piłkarzy do Euro 2016. Pewnie, że to sukces i wiele ciepłych słów się należy, ale spokojnie, to dopiero awans na dużą imprezę. Taki sam, jak w 2002, 2006 czy 2008 roku. Wtedy piłkarze w kilka miesięcy zmienili się z bożków w kompletnych frajerów, których tabloidy nie chciały wpuścić z powrotem do kraju. Pamiętajcie: droga od wielkości do śmieszności jest krótka, zwłaszcza w futbolu. Jedno zagranie, jedna akcja.

Wywoływanie skrajnych emocji to domena mediów, które krzykiem właśnie walczą o pozycję na rynku. To konkurencja tę głupotę napędza. Przy okazji ostatniego meczu w Glasgow jeden z największych portali relację na żywo rozpoczął rano. No bo skoro wysłaliśmy tam korespondentów, to niech kreują rzeczywistość zaraz po przebudzeniu.

Nie przepadam za krzykiem naszych czasów, co dotyczy również głosu red. Zimocha z Polskiego Radia. Osobiście nie rozumiem fenomenu komentatora, który w moich oczach, plotąc farmazony, na siłę próbuje przedostać się do historii. Te powiedzonka, że „Błaszczykowski założył rękawiczki, niczym ginekolog chce mieć ciepłe ręce do pracy” - dla mnie mało zrozumiałe - chyba robią jednak na ludziach wrażenie. No, ale ja prosty chłopak jestem, chciałbym tylko wiedzieć, jak jest wynik i o co chodzi, a nie sposób to wyłuskać z zimochowego malowania słowem.

Takie czasy. Żeby się przebić, trzeba krzyczeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska