Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Trener Rumak znów całuje tygrysa w d...

Wojciech Koerber
Ludzie zadają sobie pytanie, czy trener Rumak dobrym trenerem jest. Otóż odpowiedź wydaje się bardzo prosta, choć nieco dwuznaczna. Załóżmy oto, że jest Rumak... członkiem PiS-u.

Wówczas jego partyjni koledzy powiedzą tak: wyborny fachowiec. W ciągu dwóch sezonów zdobył z Lechem Poznań dwa wicemistrzostwa Polski, a chwilę później o mały włos wyprowadziłby na prostą i uratował przed spadkiem bydgoskiego Zawiszę, znajdującego się już w sytuacji katastrofalnej. Wszyscyśmy temu Zawiszy wiosną ubiegłego roku kibicowali, tak pięknie się pod Rumakiem bronił, prawda?

A jak go będą widzieć ci z Platformy? Przegrany facet. W ciągu dwóch lat z napakowanym gwiazdami Lechem, aspirującym do Ligi Mistrzów, przegrał dwa mistrzostwa Polski. Mało tego - przegrał je z Legią, znienawidzonym rywalem. A na dokładkę spuścił jeszcze z ligi Zawiszę. Nic w życiu nie wygrał. A i jeszcze w fatalnym stylu odpadał z Ligi Europy.

Tośmy sobie wyjaśnili na powyższym przykładzie zasady funkcjonowania polityki. Kwestia interpretacji jest kwestią zajmowanego siedziska. Demagogii. A prawda, jak zwykle, leży pośrodku - tę mogą dostrzec tylko ci stojący z boku, w cały ten syf emocjonalnie niezaangażowani. W Śląsku winien Rumak pokazać, czy bardziej jest wygrany, czy może przegrany. O ile dadzą mu na to czas. Podczas konferencji prasowej uderzyło mnie stwierdzenie szkoleniowca, że teraz rewolucji nie będzie, ale już latem ułoży wszystko po swojemu.

Oho, ostro galopuje i w statystyki nie zagląda, pomyślałem sobie wtedy, przecież to czwarty opiekun drużyny od listopada. Faktycznie, ciężki kawałek chleba sobie wybrał. Miał rację selekcjoner Wojciech Łazarek, stwierdziwszy, że ten zawód przypomina niekiedy całowanie tygrysa w d... - przyjemność żadna, a ryzyko ogromne.

Jednego żałuję. Albo inaczej, o dwa dni za późno wpadłem na pomysł, by przeprowadzić na łamach gazety medialną kampanię promującą wybór na nowego coacha Śląska Ireneusza Mamrota. Facet zaprzecza nawet teorii Łazarka, w Chrobrym Głogów pracuje od 2010 roku, zdaje się, że przeprowadził drużynę z III do II, a później z II do I ligi. I wciąż utrzymuje tego Chrobrego w górze tabeli, choć najcenniejsze nazwiska regularnie wyprowadza mu z klubu konkurencja.

Ekspertem od awansów został Mamrot już wcześniej, przy okazji pracy w niższych ligach i zastanawiam się, kto pierwszy da mu szansę w ekstraklasie. Jedno jest pewne: mógłby teraz odejść z klubu jako zwycięzca, jako ikona miasta, co w Polsce bywa rzadkością. A kiedyś być może jako ikona doń wrócić, jak już dostanie od zawodu po głowie.

Nie twierdzę przy tym nieskromnie, że gazetowe wstawiennictwo załatwiłoby temat, choć przypominam, że przed laty to nasz dział sportowy wymyślił i sprowadził do Śląska Janusza Wójcika, okładkowym tekstem „Pora na motywatora”. Za co dziś raz jeszcze i gorąco przepraszam!

Zresztą, kiedy przed wielu laty trener Szukiełowicz długo pozostawał bez roboty, odwiedzał w redakcji śp. red. Maciasia. Bywało, że po takiej wizycie Irek przypominał na łamach o istnieniu trenera, a gdy za chwilę dochodziło gdzieś do zwolnienia - nieważne czy w Barcelonie, czy w Legionie Komarów - ironizował z lekka, powtarzając: „Szukieł by to wziął, Romek by to wziął”. No taka branża niełatwa, a ambicje bycia na topie, na karuzeli, niepohamowane.

A ten Abramowicz w bramce Śląska robi swoje, brawo! Choć w klubie z aspiracjami bardziej by się przydał ten drugi Abramowicz. Ten z Chelsea.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska