Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Świat sportu jest bardzo zakłamany

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu sport
Wojciech Koerber, szef działu sport Janusz Wójtowicz
Czy sędziowie pomogli dotrzeć Klubowi Katar do finału MŚ piłkarzy ręcznych? Oczywiście, bo w szczypiorniaku o tę pomoc niezwykle łatwo. Jak w żadnej innej dyscyplinie drużynowej. To brutalna gra, regularna przepychanka, zatem przy każdej niemal akcji - każdej niemal - dochodzi do przewinienia.

Tu natomiast granica między odgwizdaniem tylko faulu a wysłaniem kogoś na dwie minuty poza boisko jest bardzo cienka. Tę granicę wyznaczają sędziowie w zgodzie z własnymi umiejętnościami, interpretacjami oraz sumieniem. No a liczby nie kłamią. Mianowicie w każdym meczu katarskich MŚ gospodarze otrzymywali mniej kar niż rywal. W każdym! To najlepszy sposób na drukowanie, bo przecież nie drukuje się na chama, lecz w białych rękawiczkach.

Nie wyrzuca się z boiska na dobre, lecz na dwie minutki "tylko". I te dwie minutki właśnie - każdorazowo - robią różnicę. A zebrane do kupy przechylają szalę na odpowiednią stronę. No więc wychodzi na to, że do finału dostała się najdelikatniej grająca ekipa.

Dobra, w sporcie trzeba też szczęściu pomagać. W piątek nie pomagaliśmy, nie byliśmy wyraźnie lepsi. Za to w niedzielę wynaleźli Polacy pokłady brązu. Było jak w bajce.

W sporcie oszukują wszyscy, bo na tym przecież jego istota polega, by przeciwnika oszukać. Zmylić. Wyprowadzić w pole. Zwieść. Ostatnio pisałem, że Sebastian Mila, zamiast z kolegami do Turcji, poleci w pojedynkę do Gdańska. Menedżer zaprzeczał, w tym czasie Mila odprawiał się do Gdańska. Teraz ujawniliśmy, że z Lechem rozmawia Marco Paixao. I też jest śmiesznie, bo zarzeka się, że nie. No, trudno, żeby potwierdzał, siedząc na obozie ze Śląskiem. Gdy chodzi o słowo honoru, mam ze sportowcami złe doświadczenia. Wielokrotnie prosili o pomoc, np. w odzyskaniu pieniędzy, by później przekonywać, że dziennikarz coś wymyślił. Wielu nie ma kręgosłupów, choć reprezentują twarde, męskie sporty. A czemu Paixao chce odejść? To proste. Czujesz się dobry w tym, co robisz, idziesz do szefa po podwyżkę, a ten nie chce dać nic więcej. Zgłasza się inny pracodawca, z pozycją na rynku, z lepszą ofertą. Pewnie, że odchodzisz. By mieć lepiej i by pokazać szefowi: "Widzisz, jednak jestem wart tych pieniędzy".

Sport to praca jak każda inna, zatem sportowcy - tak jak wy - też pójdą tam, gdzie będzie im lepiej. Cokolwiek pod słowem "lepiej" się kryje. A że częścią tej pracy są kibice, to niekiedy trzeba jeszcze owinąć decyzję w odpowiednią ideologię. Spójrzcie, ile serc mają żużlowcy. Gdy po raz kolejny zmieniają barwy, zwołują konferencję i mówią, że właśnie spełniają swoje marzenie. Że ich serce zawsze biło dla tego miejsca. Że żyli nadzieją... Pamiętam, gdy Maciek Janowski i Sebastian Ułamek, siedząc w studiu TV, nawet dyplomatycznie nie chcieli skrytykować Unibaksu Toruń za słynną odmowę jazdy w finale play-off. Bo po co zamykać sobie drogę? Jeśli tak, to zbędna dyplomacja. Gdy pasujesz do koncepcji, słowa krytyki długo nie żyją.

Nawet trenera Pawłowskiego, tak dobrego człowieka, przyłapaliśmy na kłamstwie. Gdy dopinał szczegóły kontraktu ze Śląskiem. W niedawnym wywiadzie mówił nam tak: "Przyjechałem i obejrzałem przegrany mecz, choć nikt nie wiedział, że jestem we Wrocławiu". My: "Dzwoniliśmy wtedy do trenera. Mówił Pan, że jest w Austrii... Kłamstwo dla dobra sprawy?" T.P.: "Tak, dokładnie (śmiech). Mieliśmy umowę, że jeśli media się o wszystkim dowiedzą, wówczas zrywamy wszelkie rozmowy. Po prostu miałem jeszcze ważną umowę w Austrii, chciałem być fair".

Bo to media zmieniają często bieg wydarzeń!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska