Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Stoję po stronie policji, nie bandytów

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
Gdyby po boiskach biegali wyłącznie piłkarze, a kibice zajmowali należne im miejsca na trybunach, jak Pan Bóg przykazał, świat futbolu nie byłby plamiony krwią. I hańbiony śmiertelnymi wypadkami. To moja pierwsza myśl, gdybym dołączyć miał do dyskusji o stadionowych bandytach, czym żyła ostatnio Polska, dowiedziawszy się o tragedii w Knurowie.

Nie wiem, czy akurat broń gładkolufowa jest idealnym rozwiązaniem na nasze czasy. Nie wiem też, czy policja jest z nią odpowiednio oswojona i wystarczająco przeszkolona. Albo inaczej - mam podejrzenie graniczące z absolutną pewnością, że nie jest. Trudno, by inaczej było w kraju, gdzie kołdrę generalnie mamy przykrótką. Gdzie nie funkcjonuje normalnie służba zdrowia - bo chyba nie powiecie, że normalnie - a lista służb podobnie niedziałających długa jak niekiedy majowe weekendy. Czemu zatem pączka w maśle miałaby przypominać policja, skoro wiemy, że nie przypomina.

W dyskusji tej po stronie patologii opowiedzieć się może jedynie patologia. Zatem dyskusji nie ma. Niektórzy usiądą na barykadzie okrakiem i tu już, powiedzmy, rozmawiać można. Wszelako nie o winie policjanta, lecz systemu w państwie, procedurach. Bo gdy chwytasz za broń, liczyć się należy z najgorszym. Ludzie giną pod bramkami do dyskotek, więc tym bardziej ginąć mogą wtedy, gdy dochodzi do strzałów głośniejszych niż strzały pięści.

Ja stoję po stronie policji. Ona przecież ma nas bronić przed zagrożeniem ze strony bandytów i morderców. Skoro ktoś poniósł śmierć w Knurowie, znaczy to, że walka pseudokibiców z policją jest walką na śmierć i życie właśnie. Co zresztą potwierdzają wieloletnie statystyki. A gdzie gwarancja, że to bandyci nie zatłuką Bogu ducha winnego policjanta? Że policjant nie zginie lub nie poniesie trwałego uszczerbku na zdrowiu, skoro sytuacja taka miała w przeszłości miejsce wielokrotnie? Że nie dostanie nożem w brzuch czy sztachetą w łeb? Gdy dochodzi już do konfrontacji, wybór bywa prosty - albo my ich, albo oni nas. Policja pojawiła się tam dla przywrócenia porządku, bandyci dla draki i awantury w biały dzień. Czy ktoś normalny w piękny, słoneczny, majowy dzień zakłada kaptur, przewraca płot, wyrywa deskę z ławki i rusza na innych? I czy w pokojowych zamiarach?

Ktoś gdzieś lamentował po mediach, że 27-latek, który wykrwawił się na śmierć w Knurowie, biedny postrzelony człowiek, miał małe dziecko. I to jest właśnie patologia absolutna, żaden natomiast powód do współczucia. Oto tata, w piękny, majowy dzień wolał ruszyć do bandyckiego ataku, zamiast być tym tatą po prostu. W wieku lat 17 bieganie po murawie można by jeszcze uznać za dziecinną głupotę, z której niektórzy zwyczajnie muszą wyrosnąć. Jednak 10 lat później, przed trzydziestką, jest to już głupota piramidalna, beznadziejna. A może, gdyby nie pseudokibic, zginąłby policjant pracujący za dwa koła miesięcznie? Też pewnie ojciec. O procedurach łatwo jest przypominać sprzed telewizora. Za to na widok pędzącego w twoim kierunku debilowatego osiłka jeszcze łatwiej jest spanikować.

Powtórzę zatem. Nie doszłoby do bezsensownej śmierci, gdyby nie sprowokowali jej bandyci. I każdorazowo taka jest praprzyczyna podobnych stadionowych tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska