Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: PZPS, czyli pozdrowienia do więzienia

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber - szef działu sport
Wojciech Koerber - szef działu sport Janusz Wójtowicz
Zatrzymali prezesa oraz wiceprezesa PZPS, co początkowo nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Byłem przekonany, że musieli - tak to nazwijmy - mało profesjonalnie rozliczyć jakąś delegację. I tyle. Nadal będę w ich ocenach powściągliwy, przypominając jedno tylko nazwisko: Janusz Biesiada.

Pamiętacie poprzedniego szefa PZPS? Ludzie zrobili z niego złodzieja, media również, a po kilku latach sąd Biesiadę uniewinnił. Tylko co z tego, skoro my osądziliśmy go wcześniej. I jako człowieka zniszczyliśmy. Fakty, które znamy, są jednak niepokojące. Mogą dowodzić, że Miro P. - ten człowiek sukcesu, który zwizualizował sobie mecz siatkówki na Stadionie Narodowym, a następnie zorganizował - że ten człowiek sukcesu nieprzypadkowo, w jednej chwili, stał się personą o nieprawdopodobnie krótkim nazwisku. Podają, że został zatrzymany w Piekarach Śląskich tuż po tym, jak przyjął od właściciela firmy ochroniarskiej 400 tys. zł łapówki. Wiceprezes Artur P. miał wziąć jeszcze więcej, co razem daje milion.

Co, jeśli faktycznie wzięli? To bezczelni złodzieje i tyle. Przy podobnych okazjach każdorazowo zachodzę w głowę, jak w dzisiejszych czasach - po futbolowej aferze korupcyjnej, przy węszących tabloidach, wszechobecnym monitoringu, internecie etc. - można się czuć tak bezkarnie. Pewnie i można, gdy masz się za człowieka sukcesu. Pewnie sobie wtedy myślisz, że kogoś takiego nikt pod lupę nie weźmie. Bo ludzie skrzętniej zaczynają węszyć wtedy, gdy sukcesów brak.

Miro P. 63 lata. Człowiek zadbany, z koralikami na rękach i solaryjną karnacją skóry. Pamiętam milicką aleję gwiazd siatkówki sprzed lat czterech, może pięciu. Pojawił się ze swoją nową panią, młodziutką, i dzieciątkiem w wózku, niemowlęciem jeszcze. Właśnie zakładał przed sześćdziesiątką nową rodzinę, jak to biznesmeni mają w zwyczaju. Artur P.? Skojarzenie mam jedno: wiąże się z ostatnimi MŚ we Wrocławiu, których byłem oficerem prasowym. Otóż spotkałem znajomego i - by zamienić dwa słowa - przysiadłem przy nim na schodach trybuny VIP. Skromnie, z boczku, by nikogo nie podsiąść. I na momencik. Akurat się odwróciłem, gdy pan P. wymachiwał do ochroniarza łapskami, by mnie usunąć. Swój honor mam, wstałem i niegodzien miejsca opuściłem je w jednej chwili. A teraz mogę tylko wysłać panu P. "PDW". Znacie skrót? Gdy Szpilka wchodzi do ringu, zasłania twarz chustą z tymi właśnie inicjałami. Pozdrowienia do więzienia.

Albo w tym kraju ludzi sukcesu należy zniszczyć, albo... Poczekajmy. Wszelako na jedno zwracam uwagę. Nie wierzcie prezesom, gdy przed wyborami mamią deklaracją, że będą pracować społecznie. Ci panowie zarabiają krocie, mając do dyspozycji samochody, darmowe paliwo, złote karty, wiele innych dodatków oraz podróżując za nie swoje po świecie. I co z tym zrobić? Nic, prawdę mówić tylko. Ja uważam, że ludzie na stanowiskach, jak wszyscy inni, winni za swoją pracę dostawać pensje. Zarabiać po prostu, i to godnie. Ale uczciwie. My w Polsce lubimy jednak usłyszeć, że ktoś znany robi niby za darmo. Że nie ma lepiej.

Jakiś czas temu gazeta organizowała Plebiscyt na Społecznika Roku. Siedział naprzeciw mnie młody człowiek, obdzwaniając kandydatów i pytając, czy wyrażają zgodę na udział. I widzę raz, jak po wygłoszeniu formułki z niesmakiem spogląda na słuchawkę i odkłada. No więc ja, znając życie, dopytuję, czy ktoś nie reflektuje. A młody człowiek wyjaśnia, co usłyszał przed zerwaniem połączenia: "Na społecznika? A spier... Pan!". Bo dziś społecznik z frajerem się kojarzy. A frajerami być nie chcemy, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska