Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Pokolenie "lubię to" czy uśmiech w realu prof. Lenczyka

Wojciech Koerber
Czasy ewidentnie nie sprzyjają podtrzymywaniu kontaktów towarzyskich. Koleżanka z pracy mówi, że zarobiona, a ja jej od blisko miesiąca w tej pracy nie widziałem. Więc ona, że naszą stronę internetową z domu obsługuje i zabarykadowana. Kolegi to już latami nie spotkałem, choć obserwuję, jak tyje z tygodnia na tydzień. Na Facebooku. Taa, internet zrobił swoje.

Wciąż tylko ktoś prosi, by coś tam polubić, by klikalność wzrosła i efekt był (kiedyś o czytelnictwo chodziło, teraz wystarczy klawisz przycisnąć). Więc klikamy jak te małpki - ja tobie, a ty mi. Pokolenie "lubię to". Wszystko na szybko, w biegu, na telefon, który też dziwnie się jakoś może urwać. Otóż niedoskonałości telefonii komórkowej wciąż dają ci paletę możliwości. Jeśli po minucie już musisz kończyć, bo rzeczywiście musisz - lub za bardzo trują - wystarczy zaaranżować taki oto kłopot: "Haaalo, haaalo, nie słyszę Cię. Haaalo". No i z czystym sumieniem naciskasz na czerwoną słuchawkę.

Z reguły najgorszy zasięg mają ci, którzy wiszą ci kasę lub o czymś w gonitwie zapomnieli etc. A jeśli po pierwszej randce umówionej przez internet chłopak nie pyta dziewczyny, co robi jutro, lecz - o zgrozo - pada na pożegnanie hasełko "to co, zdzwonimy się?", pewne jest jedno. Oni już się nigdy nie zdzwonią. No więc ciężko też na jakiś urlop się już wydostać, stąd i zmiana przepisów. Ten zeszłoroczny można teraz wykorzystywać nie do końca marca, lecz już do ostatniego dnia września. Uda się czy też nie?

I właśnie w związku z powyższym kultywować należy takie imprezy, jak bal sportowca. Dla środowiska, które zawsze w rozjazdach, zawsze na obozach, to jedyny taki dzień w roku, gdy spotkać się mogą przedstawiciele różnych sportowych nacji, wymienić uwagami na temat szkolenia, telefonami, przemyśleniami. Opuścić na chwilę reżim i kierat, podarować sobie odrobinę luksusu, przekąsić coś dobrego.

U nas furorę zrobiła ryba, bo gdy się doń zbliżyłem, miała już tylko łeb i kręgosłup. W każdym razie nie była to ryba po grecku. Tzn. taka, że my zamawiamy, a płaci Unia Europejska.

Wszelako o jednym należy przy plebiscytach wszelkiej maści pamiętać. Że to zabawa i tutaj czwarty, a nawet dziesiąty też jest zwycięzcą. Że to wreszcie ranking bardzo niewymierny. Że jakkolwiek tęgie umysły by się zebrały i jak długą dyskusję akademicką prowadziły, i tak nie ustalą, czy srebro MŚ kolarki górskiej z lepszego jest kruszcu niż srebro MŚ zapaśnika klasycznego. Albo czy srebro MP w piłce nożnej to coś lepszego od złota MP szczypiornistek. Racje zawsze będą po obu stronach.

Grunt, że na takich właśnie balach ludzie się do siebie uśmiechają, jak choćby uchodzący na co dzień za niedostępnego Orest Lenczyk. Postać niezwykle charyzmatyczna. Wspominał ostatnio prof. Filipiak, właściciel Cracovii, jak go angażował. "W pewnym momencie nie wiedziałem już, kto kogo zatrudnia. Ja jego, czy on mnie" - przypominał sobie profesor rozmowę z profesorem futbolu.

Gdy chodzi o warszawską galę, znów - z racji obowiązków - zabrakło zwyciężczyni. "Ale gdy skończę karierę i już mnie nie będziecie chcieli, to wtedy będę przyjeżdżać co roku" - pamiętam, jak żartobliwie szczerzyła przed rokiem ząbki Kowalczyk. W lutym wyskoczy z telewizora do nas, do Szklarskiej. Ja klikam - lubię to! Ale też tam wyskoczę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska