Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Pociągnijcie mi metro aż do Smolca

Wojciech Koerber
Czuć już wakacje, choć czereśnie wciąż bardziej wytrawne niż półsłodkie, sprawdzam na bieżąco. Przesłodko było w sobotę na Narodowym, między 89. a 93. minutą. Jakoś wtedy właśnie Lewandowski zaczął się przytulać z Błaszczykowskim, czym media będę jeszcze żyły kilka dni, mimo że w tej współpracy nie zmieniło się nic - nie musimy się kochać, ale kopiemy w jednym celu. Poza tym nic nie zbliża bardziej niż wspólny sukces.

Było w tej przytulance coś symbolicznego, choć nie spodziewajmy się nagłego wybuchu namiętnej miłości. Pozostanie jak do tej pory - zawodowstwo w godzinach pracy. Mnie to jednak imponuje, bo pokazuje obustronną klasę, działanie ponad podziałami, o którym tak często mamroczą nieudolni politycy. Nie wszyscy tak u nas potrafią, że wspomnę rzekome pojednanie kibiców Wisły i Cracovii oraz Legii i Polonii po śmierci papieża Polaka. Trwało kilkanaście godzin, skończyło się machaniem nożami. Nie wszyscy chcą przyjąć do wiadomości, że jesteśmy różni nie po to, by się zwalczać, lecz uzupełniać.

W czyje pojednanie nie wierzę? Wrocławskich rowerzystów z wrocławskimi kierowcami blaszanych trumien, bo chyba tak ci pierwsi nazywają tych drugich. W niedzielę mieliśmy w mieście Wrocławskie Święto Rowerzysty, co odbieram z niemałym zdziwieniem. Mianowicie od kilku już lat rowerzyści mają u nas swoje święto codziennie. Buduje się im drogi, dróżki, ścieżki, wydziela pasy, nie wymagając w zamian nic. Ani prawa jazdy, ani karty rowerowej, ani płacenia OC...

Doceńcie to, zamiast robić sceny na ulicy. Nie uważajcie, że pierwszeństwo należy się zawsze wam, bo ci w blaszanych trumnach mogą mieć inne zdanie. Nie chodzi tu rzecz jasna o pierwszeństwo twardo regulowane przepisami, lecz o sytuacje "na styku", gdy liczy się dobra wola i kultura poruszania.

Też kocham rower, lecz jako rowerzysta swoje miejsce w szeregu znam. A jako kierowca samochodu sam sobie wyznaczam reguły gry w zgodzie z sumieniem i w zależności od okoliczności przyrody. Otóż, rowerzyści i piesi zawsze mają u mnie pierwszeństwo podczas deszczu. Niezależnie od przepisów. Natomiast w starciu "samochód kontra samochód" kieruję się nabytą wiedzą o psychologii postaci. Gdy muszę zjechać z kończącego się pasa na prawy, staram się wjechać przed auto, które przed momentem wykonało podobny manewr. Bo jego kierowca też musiał przed chwilą skorzystać z czyjejś uprzejmości, w związku z czym odczuwa dług wdzięczności. Choćby przez kilka sekund zechce pokazać światu, że też jest OK.

Przy czym zasady te nie mają zastosowania w sytuacjach z kobietami. Te bywają za kółkiem nazbyt delikatne, a o planowanej zmianie pasa zaczynają rozmyślać kilka przecznic wcześniej. By mieć pewność, że zamierzacie im umożliwić włączenie się do ruchu, potrzebują nawiązać wyraźny kontakt wzrokowy i wymusić na Tobie zachęcający gest ręką. Dla pewności. A gdy wyprzedzają rowerzystę, to z dwumetrową tolerancją bezpieczeństwa, podczas gdy mężczyzna smyrnie go po lewym łokciu prawym lusterkiem. Oczywiście, te różnice mają swoje dobre oraz złe strony.

Niebawem moja wiedza o ludzkich postawach za kółkiem może się jednak stać bezużyteczna. Nie wjadę już do miasta autem. Za stare, więc trujące. O czym nie zdecyduje empirycznie stacja kontroli pojazdów, lecz zaocznie jacyś urzędnicy. Dobra, w takim razie pociągnijcie mi to wrocławskie metro do Smolca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska