Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Janowicz, czyli w cenie kibice sukcesu

Wojciech Koerber
No i pokochaliśmy kolejną dyscyplinę, w ciągu kilku ledwie dni. Jak skoki przed ponad dekadą. Choć niełatwo było wówczas pojąć, że powiedzenie "biednemu zawsze wiatr w oczy" kompletnie się tam nie sprawdza. Że na skoczni każden jeden takiej właśnie biedy wyczekuje (tak mawiał mój pierwszy trener koszykówki, pan Krzeszowski w SP 113: każden z was robi po dziesięć dwutaktów na lewą i prawą stronę. Każden!).

No więc tenis nie jest sportem dla najlepszych, lecz dla najbogatszych. Jak rajdy samochodowe. Kilka patyków trzeba miesięcznie na małego poświęcić, więc ci chłopcy, ci adepci nie zawsze są normalni. Podjeżdża po nich szofer i wozi między prywatną szkołą, prywatnymi treningami i prywatnym angielskim. Bywa zatem, że z tej mąki chleb nie wyjdzie, czasem kaszana.

We Wrocławiu mieliśmy przed paru laty halowy challenger KGHM-u. I pamiętam, gdy na konferencji prasowej, po porażce, usiadł tenisista Przysiężny, a wyglądał na takiego, co w nosie ma bąki, bo muchy to mało powiedziane. I zaczął wyrzucać światu, że żaden sponsor nie chce mu dać na sezon 100 tysięcy dolarów. A jeździł po Wrocławiu sportowym audi TT z rejestracją DO DECHY (przy naszej redakcji parkuje DO BUZI - no co zrobić, taki naród).

I tak, niestety, powstaje wyobrażenie o przedstawicielach dyscypliny, pewnie często błędne. Podobnie jest z piłkarzami, bo lubią media donosić, że niektórzy nie wychodzą niemal z galerii handlowych. Więc gdy słyszę, jak kolega mój Robert Skrzyński, komentując, mówi, że Ćwielong dojrzał Gikiewicza, od razu ciśnie się na usta - chyba w Pasażu Grunwaldzkim. A wśród piłkarzy też są perełki. Posłuchajcie w Canal+ Remigiusza Jezierskiego, jak zajmująco i swobodnie potrafi czytać nam mecze.

Gdy o Janowicza chodzi, donoszą media, że sześć swoich sklepów rodzice sprzedali, by mógł się syn rozwijać. A więc na biednych nie trafiło (patrz sześć sklepów). Trudno mieć zresztą pretensje, że nie rzucili się sponsorzy na kilkuletnie dziecko. To nawet lepiej, chłopakowi winien sukces lepiej smakować, bo sam wszedł na szczyt. Może stąd właśnie ta jego siła i determinacja, choć ja się na tenisie kompletnie nie znam. Aha, zwracam uwagę na dach, jaki zamontowano na Wimbledonie. Przesuwano go latem identycznie jak w Warszawie - nie w tę stronę, co trzeba, a dziennikarze domagali się usunięcia szefa turnieju.

Dlaczego oglądaliśmy ostatnio Janowicza? To proste, bo zaczął lać najlepszych. I to jest konkluzja, jak dopełnić ludem Stadion Miejski we Wrocławiu. Też kibicami sukcesu. Gdy Śląsk dorówna światu, nie trzeba będzie płacić PSV czy Benfice za miałkie gierki towarzyskie. Te firmy i tak do nas przyjadą, w ramach europejskich pucharów. I to UEFA jeszcze nam za to zapłaci. Jakie to proste, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska