Grunwald. Pole bitwy, kocioł jeden wielki, każdy pierze się z każdym, latają strzały. Ale w górze wyłącznie biało-czerwone sztandary, wyłącznie orzełki i nasze flagi. Tymczasem nieopodal, na pagórku, przyglądają się temu zdziwieni, uzbrojeni po zęby Krzyżacy. I taką oto konkluzję mają mistrzowie zakonu na ustach: "Chyba zaczęli bez nas".
Tak, Niemcy nie rozumieją nas, a my Niemców. Mało kto zauważył, że w dniu porażki z Urugwajem pokonaliśmy ich w Gliwicach 2:1 (chodzi o drużyny U-20). To przecież historyczne zwycięstwo. Przeczytam Wam kilka nazwisk gości, też musieli być obrotem sprawy zdziwieni: Rakovsky, Da Costa, Mustafi, Brooks, Yabo, Klement - uwaga, ten ostatni to może być Niemiec! Chichot historii, że ten akurat naród taki otwarty na świat. Oni potrafią adoptować, wychować - według własnej receptury, stąd sukcesy - i traktować te dzieci jak swoje. Spójrzcie na tamten rynek bokserski - Kliczko brothers, Michalczewski, Wałujew i wielu, wielu innych. To ich dzieci. Mają z nich niemałą radochę, a przy okazji kręcą świat jak leci.
W Niemczech mają najlepsze drogi, lecz w mieście nikt sześćdziesiątki nie przekroczy. Bo nie można. My mamy najgorsze, a zamykamy w mieście zegary. Wracam do futbolu. Piłkarzy mamy żadnych, lecz chcą zarabiać tyle, by pracodawca padł. A że głupi, to płaci i pada. Kolega jest fanem Bundesligi i karmi mnie tą wiedzą do sytości. Tam zarabiają jeszcze więcej, lecz przy okazji zarabiają też kluby. Ten kolega to ekonomista, operuje językiem giełdowym. "Mainz wykazało w tym roku 7 mln euro zysku" - podaje przykład. Tam kluby za własne budują sobie stadiony! W Monachium miasto dało jedynie grunt pod Allianz Arenę, Bayern sam ją sobie zbudował, a dług potrafi spłacać przed czasem. Bo zarabia na działalności piłkarskiej. Można? Na wsi, w Hoffenheim, właściciel klubu postawił 30-tysięczny obiekt, niewiele mniejszy od wrocławskiego, za 320 mln zł. Nasz kosztował 930 i wciąż woła jeść. Mądrzy ludzie żyją w Niemczech. I uczciwi.
Trener Fornalik jest zaskoczony, że Urugwajczycy tak poważnie potraktowali mecz towarzyski. Chyba nie liczył, że przy pełnym stadionie będą pieczarek na murawie szukać (u nas czasem mówią: nie ma sianka, nie ma granka). Niemcy? Oni też zawsze grają do końca. I do jednej bramki.
Chciałem zakończyć optymistycznie, ale nie umiem. Bo tam uczciwością i pracą ludzie się bogacą, a u nas - głównie zdrowie tracą. Poczekam sobie jeszcze, może się zmieni. Może się znów Krzyżacy zdziwią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?