Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Jak oni w Niemczech pięknie zarabiają

Wojciech Koerber
Uśmiechnąłem się ostatnio przy rysunku Michała Tomaszka, najpewniej sprzed lat dwóch, lecz wyśmienicie oddającym klimat niedawnych naszych obchodów 11 listopada.

Grunwald. Pole bitwy, kocioł jeden wielki, każdy pierze się z każdym, latają strzały. Ale w górze wyłącznie biało-czerwone sztandary, wyłącznie orzełki i nasze flagi. Tymczasem nieopodal, na pagórku, przyglądają się temu zdziwieni, uzbrojeni po zęby Krzyżacy. I taką oto konkluzję mają mistrzowie zakonu na ustach: "Chyba zaczęli bez nas".

Tak, Niemcy nie rozumieją nas, a my Niemców. Mało kto zauważył, że w dniu porażki z Urugwajem pokonaliśmy ich w Gliwicach 2:1 (chodzi o drużyny U-20). To przecież historyczne zwycięstwo. Przeczytam Wam kilka nazwisk gości, też musieli być obrotem sprawy zdziwieni: Rakovsky, Da Costa, Mustafi, Brooks, Yabo, Klement - uwaga, ten ostatni to może być Niemiec! Chichot historii, że ten akurat naród taki otwarty na świat. Oni potrafią adoptować, wychować - według własnej receptury, stąd sukcesy - i traktować te dzieci jak swoje. Spójrzcie na tamten rynek bokserski - Kliczko brothers, Michalczewski, Wałujew i wielu, wielu innych. To ich dzieci. Mają z nich niemałą radochę, a przy okazji kręcą świat jak leci.

W Niemczech mają najlepsze drogi, lecz w mieście nikt sześćdziesiątki nie przekroczy. Bo nie można. My mamy najgorsze, a zamykamy w mieście zegary. Wracam do futbolu. Piłkarzy mamy żadnych, lecz chcą zarabiać tyle, by pracodawca padł. A że głupi, to płaci i pada. Kolega jest fanem Bundesligi i karmi mnie tą wiedzą do sytości. Tam zarabiają jeszcze więcej, lecz przy okazji zarabiają też kluby. Ten kolega to ekonomista, operuje językiem giełdowym. "Mainz wykazało w tym roku 7 mln euro zysku" - podaje przykład. Tam kluby za własne budują sobie stadiony! W Monachium miasto dało jedynie grunt pod Allianz Arenę, Bayern sam ją sobie zbudował, a dług potrafi spłacać przed czasem. Bo zarabia na działalności piłkarskiej. Można? Na wsi, w Hoffenheim, właściciel klubu postawił 30-tysięczny obiekt, niewiele mniejszy od wrocławskiego, za 320 mln zł. Nasz kosztował 930 i wciąż woła jeść. Mądrzy ludzie żyją w Niemczech. I uczciwi.

Trener Fornalik jest zaskoczony, że Urugwajczycy tak poważnie potraktowali mecz towarzyski. Chyba nie liczył, że przy pełnym stadionie będą pieczarek na murawie szukać (u nas czasem mówią: nie ma sianka, nie ma granka). Niemcy? Oni też zawsze grają do końca. I do jednej bramki.

Chciałem zakończyć optymistycznie, ale nie umiem. Bo tam uczciwością i pracą ludzie się bogacą, a u nas - głównie zdrowie tracą. Poczekam sobie jeszcze, może się zmieni. Może się znów Krzyżacy zdziwią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska