Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Czy można przez całe życie jechać na nazwisku męża

Wojciech Koerber
No więc, jeśli o postanowienia noworoczne chodzi, wielu z nas ma - o zgrozo - zupełnie takie same jak przed rokiem. Tacy bywamy konsekwentni. Ale skoro codziennie po przebudzeniu widzimy nad łóżkiem karteczkę z ponagleniem "od jutra nie palę", tzn., że dopiero od jutra. Ja np. postanawiam nie dokuczać tym, za którymi nie przepadam - dlatego bez nazwisk - choć niektórzy to lubią nadstawiać tyłek.

Oto w przedświątecznym numerze "Przeglądu Sportowego" ukazał się całostronicowy wywiad z członkiem Klubu Wybitnego Reprezentanta, Jackiem Bąkiem. Że go żona zdradza, że nigdy nie pracowała, że puściła jego miliony i że tłuszcz sobie zewsząd odsysa. Taki przedświąteczny, ciepły materiał. Była, rzecz jasna, riposta, no i - jak widzę - do dziś żyje internet tą przepychanką. Które z małżonków ma więcej par butów, kto kogo mocniej bił, częściej zdradzał i więcej pił. Były kapitan reprezentacji zapewnia też triumfalnie, że zgłaszają się doń faceci, którzy mogą przed sądem poświadczyć, iż spali z jego żoną. Eee, no to ma facet powód do dumy.

Dowcip mi się przypomniał. "Małżeństwo uprawia seks, po czym ona do niego: Kochanie, w ogóle nie mam orgazmu i przyjemności z tego. A może zatrudnimy Murzyna i będzie mi tańczył, co? Mąż się zgodził, Murzyn tańczy, małżeństwo się kocha, a żona znów. Skarbie, wciąż nic, nie mam orgazmu. Mąż zrozpaczony, więc żona na to: Kochanie, a może zamienisz się z Murzynem i ty będziesz tańczył? Mąż myśli, myśli, zgodził się. Murzyn kocha się z jego żoną, kobieta w orgazmie, jęczy jak szalona. Na co mąż triumfalnie: Widzisz, Murzyn, tak się k… tańczy".

Tzw. team spirit w małżeństwie Bąków dawno się ulotnił, chyba że o inny spiryt chodzi. Pan Jacek twierdzi, że małżonka - miast się języków uczyć i rozwijać - wolała na jego nazwisku całe życie jechać. Jechać na nazwisku Bąk. W internecie cytują fragmenty jakiejś jego minibiografii: "W Paryżu niedaleko Champs Elysees mam ulubiony sklep, w którym zawsze witają mnie z otwartymi rękami. Nic dziwnego, zostawiam u nich mnóstwo forsy. Koszulka bawełniana kosztuje tam 400 euro, spodnie 2 tys. euro. Powiecie, próżniak z tego Bąka. Otóż nie! Skoro stać mnie na to, żeby ubierać się u najlepszych i nie ryzykować, że przytnę się z kimś w windzie w tym samym swetrze czy koszuli, to dlaczego mam tego nie zrobić". No pewnie, że lepiej nie ryzykować, panie Jacku! Ale byłaby siara!

I tak się małżeńska kłótnia sprzedaje we frywolnej, karnawałowej atmosferze. Lepiej nawet jak świąteczne orędzie prezesa Laty. Zostawmy te brudy. Niech to będzie rok Roberta Lewandowskiego, on przemawia głównie na boisku i nie musi przy tym wcale mówić. Niech Lewy właśnie, jako przyszły członek Klubu Wybitnego Reprezentanta, tworzy ich wizerunek. Nie Bąk. Niech w roku olimpijskim swoje pięć minut dostaną inni. Ci, którzy rok cały harują w ukryciu na obozach. Jak mistrzowie świata w kajakach Siemionowski i Twardowski, któremu wcześniej po skręcie kiszek wycięto dwa metry jelit, i których twarzy raczej w ogóle nie kojarzycie. Jak nasz zapaśnik Banak, piąty na świecie, który po bawełnianą koszulkę na Champs Elysees nigdy nie poleci. Pewnie zresztą nigdy o tym nie myślał, ma inne cele. I dlatego jest wśród najlepszych na świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska